#2fQrj

Historia z cyklu: „Rozchwiana emocjonalnie gimbuska”.
 
Moja mama umarła, gdy miałam ponad roczek, jeszcze nie umiałam mówić. Mój tata strasznie to przeżył, popadł w nałóg (czy raczej go pogłębił. I nie, nie chodzi o alko ani nic podobnego). Przez kilka lat z nikim się nie umawiał. W końcu zaczął chodzić na randki, ale dużo z tego nie wyszło.

Gdy byłam w drugiej klasie podstawówki, poznał panią X. Mieszkała 50 km od naszego miasta, więc często do niej jeździł (lub odwiedzał po drodze, bo tam pracował). Zaczął wyjeżdżać na weekendy. Mnie to szczególnie nie przeszkadzało, nawet nie wiedziałam, że tata ma nową dziewczynę.
No ale się zakochał, więc jak tu nie przedstawić córki?

Na początku trzeciej klasy ją poznałam. Nie ogarniałam, że się w sobie zakochali. Ale w końcu załapałam, że czują do siebie miętę. Razem z tatą zaczęłam Panią X odwiedzać, bardzo ją polubiłam. Ja też jeździłam z mym rodzicielem do jej miasta na weekendy, miałam nawet własną szafkę. Na wakacje, gdy kończyłam nauczanie początkowe, postanowiliśmy się przeprowadzić (tak, postanowiliśmy – tata mnie kilka razy pytał, czy chciałabym mieszkać z panią X (wtedy już po prostu X, mówiłam jej po imieniu), zmienić szkołę.) Zgodziłam się, między innymi dlatego, że była tam moja koleżanka, których nie było za wiele w starym mieście.
No i zamieszkaliśmy. Oświadczyny i ślub są jednymi z najszczęśliwszych dni w moim życiu.
Na dziecko nie liczyli za bardzo, byli już odrobinę starzy.

…A jednak! Rok temu okazało się, że będę mieć małe rodzeństwo. Kolejny najszczęśliwszy dzień w moim życiu – zawsze chciałam mieć siostrzyczkę. I mam. Malutka przyszła na świat.
Uświadomiłam sobie, że moje wszystkie marzenia się spełniły. Chciałam mieć mamę – mam. Siostrę – mam.

Ale uświadomiłam też sobie, że X „macocha” nigdy nie będzie moją mamą. A siostrzyczki nigdy nie pokocham tak, jakby urodziła ją moja biologiczna matka. Czuję chorą zazdrość, że X ją tuli, całuje, mówi, że ją kocha. A mnie nie. Wiem, że małe dzieci potrzebują o wiele więcej czułości i uwagi.
Ale, do cholery, ja też bym chciała czuć się kochana. Chciałabym, żeby X sama z siebie mnie przytuliła, dała buzi w policzek. Wysłuchała tego, co mam do powiedzenia, a nie urywała w połowie i kazała być cicho, bo ja nic nie wiem.
Bo wiecie, anonimowi, ja ją naprawdę kocham. Ale mam wrażenie, że ona mnie nie. A tak się staram. Staram się pomagać, kiedyś ciągle ją tuliłam i mówiłam, jak ją kocham. Nigdy nie miałam odpowiedzi.

Wiem, że powinnam z nią porozmawiać. Ale za bardzo się boję. Więc po prostu to z siebie wyrzucę i będę żyć dalej. Może kiedyś X nazwie mnie swoją córeczką, może ja nazwę ją mamą.
Chciałabym tego. Bardzo.
NieChceLoginu Odpowiedz

Generalnie może być tak (choć nie musi, bo trudno wyczuć z wyznania), że X się boi tak zachowywać wobec Ciebie albo wstydzi. Może się bać, że ją odrzucisz. Wbrew pozorom dorośli mają takie same lęki.

Czaroit Odpowiedz

Tak czytam komentarze i zastanawiam się, co autorka jeszcze mogłaby zrobić, żeby "ośmielić" swoją macochę. Skoro tulenie się do niej i mówienie wprost, że ją kocha, jakoś kobity "nie ośmieliło". Stanąć na rzęsach i zaklaskać uszami? Dać ogłoszenie w telegazecie? No już sama nie wiem...

Przykre jest to, co piszesz, Autorko. Masz pełne prawo czuć tęsknotę za matczyną czułością. Za delikatnym matczynym dotykiem. Za mówieniem Ci, jaka jesteś ważna, cudowna, kochana. Za ciepłym wzrokiem i uszami chętnymi wysłuchać, jak minął Ci dzień. To NATURALNA potrzeba każdego zdrowego dziecka.

I nie, Twoja zazdrość nawet w najmniejszym stopniu nie jest chora. Jest normalna, bo siostrzyczka dostaje to, czego Ty nigdy nie doświadczyłaś. Zatem nie piętnuj siebie za nią. Masz prawo tak czuć. Masz prawo za tym tęsknić i czuć ból, widząc, że siostra dostaje to, czego Tobie się odmawia.

Z drugiej strony, macocha nie musi Ciebie kochać. Nie można na siłę zmusić się do miłości. Nawet jeśli wiemy, że ktoś bardzo tej miłości potrzebuje.

Co ja bym zrobiła na Twoim miejscu? Przytulałabym siebie sama. Głaskała siebie czule po rękach, buzi, ciele. Patrzyłabym sobie w oczy w lustrze i mówiła do siebie, jak bardzo siebie kocham. Wyobrażała sobie siebie jako niemowlę i to niemowlę tuliła w wyobraźni. Mówiła mu, jakie jest słodkie, kochane, potrzebne, ważne, mądre, niezwykłe, wyczekane. Jakie cudowne, piękne życie je czeka.

Wszystkie te rzeczy robiłam i robię nadal. Dzięki temu wyszłam sama z ciężkiej depresji, bez leków i lat terapii.

Zaopiekuj się sobą, Autorko. Ukochaj siebie dzisiejszą i tę maleńką. I za każdym razem, gdy poczujesz zazdrość, usiądź na chwilę, zamknij oczy i ukochaj niemowlę, którym byłaś. Zobaczysz, jak wielką ulgę Ci to przyniesie. Jak szybko zacznie leczyć Twoje serce i zaspokoi głód miłości.
I prawdopodobnie zmieni też Twoje relacje z macochą na lepsze, czego Ci z całego serca życzę.

karlitoska Odpowiedz

Autorki, odnosząc się do pierwszego zdania nie jesteś wcale rozchwiana emocjonalnie gimbuską - twoje emocje są jak najbardziej naturalne. Biologiczne rodzeństwo też często jest o siebie zazdrosne, to normalne :) a jeśli chodzi o Twoją macochę to powiem Ci, że wiele osób dorosłych ma większy niż dzieci problem z mówieniem o swoich uczuciach. Wiem, że boisz się z nią porozmawiać, bo obawiasz się odrzucenia, to też jest normalne. Nie wszyscy dorośli mówią swoim dzieciom, że je kochają (mi mama często mówiła, a tata chyba nigdy, chociaż wiem, że mnie kocha). Czasem wyrażają to w inny sposób - troska, zainteresowaniem i tym, że można na nich liczyć. Możesz zaryzykować i spytać się jej czy Ci kocha, albo przyjrzeć się czy dba o Ciebie, możesz na nią liczyć.

Dragomir

Tak, zwłaszcza kiedy jej przerywa wypowiedź w połowie i każe być cicho.

mujin

Ja wiem że jesteś w takim wieku, że potrzebujesz matki, ale też jesteś na tyle duża, żeby się zastanowić czy umiałabyś się postawić na jej miejscu i kochać obce dziecko? Z rodzeństwem różnie bywa i ja osobiście lepiej dogaduje się z moją pół -siostra niż tą rodzoną z którą się nienawidzimy i raczej nie utrzymujemy kontaktu. Choć nie mam ojca to moja matka nigdy nie przytuliła nas ani nie powiedziała że nas kocha. Zawsze nas biła i zwalała na nas winę, a dzieci jej męża nie mogła bić, bo on jej na to nie pozwalał. Jak u kopciuszka. Dzisiaj jako rodzic też nie wiem czy można kochać cudze dziecko. Nawet mając doskonałe warunki do adopcji w życiu nie zgodzę się na taki krok. Trzeba mieć do tego odpowiedni charakter. U nas w domu nie było sprawiedliwości i zawsze dzieci matki i ojczyma miały lepiej. Znajoma która ma nastoletniego syna z poprzedniego małżeństwa, też niedawno wyszła ponownie za mąż i po paru miesiącach gdy urodziła drugie dziecko. Jej starszy syn poczuł się jak balast i darmowa niańka, po czym zaszył się w grach komputerowych. Różnie bywa. Skup się na kochaniu swojej siostry i raczej w niej ulokuje uczucia, bo znając życie nie będzie sprawiedliwie jak tylko dzieciak nauczy się wychciewac od rodziców, więc lepiej być w zażyłości żeby też skorzystać i nie tracić energii na zazdrość.

karlitoska

mujin przypuszczam, że przez przypadek napisałeś pod moim komentarzem, a nie pod postem, ale napiszę Ci, że ja np. mam takich charakter, że bym pokochała cudze dziecko myślę, że mój partner też, gdybyśmy adoptowali (a rozważamy taką opcję w przyszłości). Kiedyś nawet mi się wydawało, że pokochałabym tak jak swoje, dzisiaj widząc jak ogromna jest miłość do swojego dziecka, to nie jestem już tego tak pewna, ale jestem pewna, że nie dałabym temu drugiemu tego odczuć. Ale też pochodzimy z innych rodzin myślę, że jak w kogoś wpompowywano masę miłość od małego to też łatwiej mu potem taką miłością emanować.

karlitoska

Dragomir też zwróciłam na to uwagę, ale niestety wielu rodziców, nawet kochających, bywa niecierpliwych w stosunku do swoich dzieci, nie znamy kontekstu. Inaczej jak młoda coś gada np. w czasie gdy macocha probuje sie nad czymś skupić, a co innego, jak się tak zachowuje, gdy dzieciak przychodzi się wygadać.

TakaOna100 Odpowiedz

Jeśli czegoś chcesz to postaraj się to zakomunikować w dowolny sposób, powiedz, napisz, przekaż tacie. Trzymanie tego w sobie nic nie zmieni. Równie dobrze to ona moze czegac aż Ty wykonasz jakiś krok

Dodaj anonimowe wyznanie