Jak co dzień, zaparkowałem pod firmą i spędziłem osiem godzin przy biurku. Po pracy zobaczyłem swoje auto – maska zgnieciona, bok porysowany. Byłem pewien, że to zemsta kolegi z pracy, z którym pokłóciłem się ostro dwa dni wcześniej. Wezwałem policję, opisując, jak to „ten typek” musiał się na mnie uwziąć. Policjanci przyjechali, poszli do ochrony i poprosili o włączenie nagrania z monitoringu. I co się okazało? Z krzaków wyskoczył dzik i z impetem rozwalił mi auto...
Policjanci próbowali być poważni, ale ich uśmieszki mówiły wszystko. Ja zaś paliłem się ze wstydu, wiedząc, że moje oskarżenia były kompletną bzdurą, a policja pewnie uznała mnie za paranoika. Wstyd jak diabli, bo nie dość, że oskarżyłem Bogu ducha winnego kolegę, to jeszcze cała firma następnego dnia plotkowała o mojej „detektywistycznej” wpadce.
Dodaj anonimowe wyznanie
Policję chyba i tak musiałeś wezwać bo bez ustalenia sprawcy byś nie dostał odszkodowania. Tyle że mając monitoring mogłeś wstrzymać się z opowieściami o koledze.
Koleżanka parkowała koło sklepu, jak wróciła, to zobaczyła wybitą szybę. Sprawa zgłoszona na policję, po analizie monitoringu wyszło, ze szybę wybiła mewa - kamikadze.
Jeśli uderzyła z taką siłą to by leżała obok albo w środku.
Może to była czelabińska mewa po pijaku. Rozwaliła szybę, otrząsnęła się i poleciała chlać dalej.
Teraz to dopiero kolega ma motyw do zemsty, za rzucanie na niego oszczerstw. A drugi raz nikt Ci nie uwierzy, gdybyś znowu go oskarżył ;)