#1uXNF
Jak już wspomniałam, bywały chwile, kiedy emocje kłębiące się we mnie musiały jakkolwiek się ze mnie wydostać, nie dawałam sobie rady. W takich momentach najlepszym wyjściem okazał się dla mnie płacz. Późnym wieczorem/nocą szlochałam sobie w poduszkę (a jak przy okazji rodzice postanowili urządzić kolejną awanturę, to mój szloch był dwa razy mocniejszy). Musiałam to robić, tylko tak jakoś się uspokajałam. I tu przechodzimy do sedna historii.
Mam królika miniaturkę. Wykastrowany samiec, w planach była adopcja „żony” dla niego, ale przez moją nagłą chorobę trochę się przesunęła w czasie. Królik ten, no cóż... nie lubi mnie. Nie lubi nikogo. Podkreślam – wykastrowany, i to już spory kawał czasu temu, a mimo to dalej atakuje przy każdej próbie podejścia, obsikuje, okropnie ciężki przypadek (kastrowany u króliczego weterynarza – żeby nie było, że pewnie jakiś naciągacz wziął pieniądze, a zajęczaka nawet nie dotknął). Mój królik gryzie mnie, kiedy może, drapie, sika itp. Oprócz jednego typu sytuacji – kiedy płaczę. Przy moich wieczornych szlochach zawsze wskakuje na łóżko i wtula się mi w głowę (tak, że praktycznie jest moją chusteczką). W tych momentach nigdy nie gryzie, nie robi nic. Po prostu sobie leży/siedzi. Kiedy się już wypłaczę, ucieka z łóżka i na powrót staje się agresywnym dupkiem.
Nie mam pojęcia, jak to jest ze zwierzętami. Jak wiele rozumieją, czym tak właściwie jest ich instynkt. Nie wiem, czy mój te działania mojego króla są zamierzone, czy to zbieg okoliczności. Wiem tylko, że gdyby nie on, to pewnie by mnie już nie było. To małe zwierzątko daje mi to głupie poczucie miłości i bezpieczeństwa, którego tak potrzebuję. Kocham go.
Wspaniali rodzice... Jak wiadomo, chlanie pomaga pozbyć się długów a ciężko chore dziecko najbardziej potrzebuje w domu awantur.
Owszem, Twoich rodziców to przerosło. O lata świetlne. Ale wiesz, to nie Ty powinnaś opiekować się teraz nimi, to ich zasranym obowiązkiem jest zająć się Tobą. Dać Ci wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, ukojenie. Więc przestań się z nimi cackać jak z małymi dziećmi, bo dzieckiem jesteś tu Ty. Sama wiesz, że podstawowa potrzeba chorego to spokój i bezpieczeństwo. A oni zamiast tego fundują Ci piekło, które może drastycznie pogorszyć Twój stan.
Dlatego usiądź z nimi któregoś dnia i im to wygarnij. Koniecznie, gdy będą trzeźwi. Koniecznie obojgu naraz (jeśli nie masz odwagi, napisz do nich list i daj im go do przeczytania w swojej obecności).
Powiedz im, jak się boisz, jak bardzo ich potrzebujesz, jak bardzo wykańcza Cię to, że zamiast wsparcia dostajesz ich kłótnie. Jeśli mają w sobie jeszcze cień rodzicielskich uczuć, jest spora szansa, że da im to wreszcie do myślenia. I się choć trochę ogarną.
Co do króliczka. Mnie szokuje ludzka pycha, która każe ludziom myśleć, że tylko oni potrafią czuć. W necie są dosłownie miliony filmików pokazujących głęboką i piękną empatię zwierząt, a do zakutych ludzkich łbów wciąż nic nie dociera.
Wstrząsające, jak bardzo człowiek potrafi być ślepy.
@Czaroit
"głęboką i piękną empatię zwierząt" Rzadko zdarzało mi się chorować, ale gdy kiedyś dosłownie padłam na grypę jelitową, to naszego boksera trzeba było wynosić na siku, bo sam nie chciał odejść od mojego łóżka.
I jeszcze coś.
Obecnie mieszkam na dużym osiedlu. Psów też jest tu dużo. Ale każdy z nich wie, że kocham wszystkie psiaki - każdy podchodzi do mnie, a ja zagaduję.
Najpierw psy, a potem właścicieli, żeby wyjaśnić sytuację (że nie jest to wina jakiegoś psiego nieposłuszeństwa, tylko one po prostu odbierają tę moją do nich sympatię i koniecznie muszą podejść i pomachać ogonem :).
Frog
Mam trochę podobnie. Wymieniam się z pieskami wzrokiem już z daleka, i od razu widzę, który się do mnie uśmiecha. To jest ułamek sekundy i oboje natychmiast wiemy, czy jesteśmy przyjaciółmi czy nie.
Te uśmiechnięte lecą od razu się przywitać, niepomne na właścicieli. Którzy nie wiedzą, co się między mną i pieskiem zadziało, i dlaczego jest on nagle nieposłuszny. Ja zaś piesków nie głaszczę, tylko stoję spokojnie, uśmiecham się i ewentualnie doję im rękę do powąchania.
I uspokajam właścicieli, że nic się nie stało, my się tylko witamy. :)
To jest takie naturalne, pierwotne wręcz porozumienie. A ponieważ na poziomie świadomości postrzegam zwierzęta jako istoty absolutnie równe sobie, one zawsze o tym wiedzą i zgodnie z tym reagują.
Napisz list i napisz co czujesz. Boisz się że się załamią? Oni do ***** ***** są dorośli a nie ty.
Wiesz że to jest syndrom DDA lub DDD Dorosłego Dziecka, takiego które przejmuje odpowiedzialność za rodziców?