#1jnVJ
Moim zdaniem osoba, która nie jest na terenie kraju lub mieszka więcej niż 3 miesiące za granicą, nie powinna mieć prawa głosu. Dlaczego? A bo nawet jak ich zapytasz o powrót do Polski, to się śmieją z tego z tekstem, że oni za takie pieniądze żyć nie będą. Jadą tam na tydzień lub dwa i ciągle mówią jak tam tanio, ale nie myślą o tym, że oni mają pieniądze z zagranicy. Jak dla mnie to, że osoby mieszkające wręcz całe życie za granicą Polski mogą głosować jest porażką, i może wielu was to boli, ale ja sam nie głosuję, nie czuję się do tego by głosować i wybierać komuś rząd. Dla mnie jest to tak samo, jakbym był w sklepie i ktoś by mi ładował do koszyka produkty, których ja nie chcę. Sam mieszkam ponad 10 lat za granicą i od wyjazdu nie głosowałem, bo wiem, że nie wrócę do Polski na stałe, choć kocham ten kraj. A przed wyjazdem głosowałem za każdym razem.
Prościej - głosują tylko ci, ktorzy płacą podatki netto (czyli kwota odprowadzona jest większa nmiż subsydia).
Słuszne podejście. "Nie ingeruję we władze państwa, w którym nie mieszkam". Mam podobne zdanie.
To może zagłosuj na kogoś kto realnie może coś zmienić żebyś mógł wrócić do rodzinnego miasta i żyć tutaj jak na emigracji? ;)
Zdajesz sobie sprawę że istnieją osoby na emigracji które nie chcą (lub czasem nawet nie mogą) wrócić z różnych powodów- słabe zarobki, sytuacja polityczna czy też społeczna. To teraz wytłumacz jak mogą to realnie zmienić, bo dla mnie pierwsza i chyba w miarę najprostsza rzecz to głosowanie w wyborach, ale może Ty znasz jakieś łatwiejsze i skuteczniejsze.
Ale on mówi o osobach, które nie zamierzają wracać. Nie takich, które by chciały, jak się coś poprawi. Niestety pomysł z 3 miesiącami wykluczyłby obie grupy, więc jest słaby
@MaryL2 nic nie mówił o osobach które nie zamierzają wracać. Jedynie o tym, że kilka osób które zapytał nie wrócą przy aktualnych zarobkach. Nie dość że nie wyklucza to powrotu gdyby zarobki były większe, to nie odzwierciedla wszystkich przypadków emigracji.
Zgadzam się że pomysł z 3 miesiącami jest słaby (choć to mało powiedziane)
Zdajesz sobie sprawę z tego, że są obywatele Indii, którzy może chcieliby się przeprowadzić do Polski, ale nie mogą z różnych powodów? To może im też pozwólmy decydować o naszym kraju. Tak, wiem, że mowa tu o polskich obywatelach, ale po latach na emigracji ci ludzie mają tyle pojęcia na temat tego, co się dzieje w kraju, co widzą w telewizji promującej albo jedną albo drugą partię, w zależności od tego jak się biczownicy zmieniają. Może mają tu rodziców, którzy żyją w jakichś specyficznych warunkach i mogą co najwyżej od nich usłyszeć, że "ta partia super, bo dała 13. emeryturę" albo "ta partia slaba, bo nie można teraz robić zakupów w niedziele" i nie przekłada się to za bardzo na to jak oni by funkcjonowali. Poza tym nie oszukujmy się, co by się musiało stać, żeby ktoś kto spokojnie utrzymuje się zagranicą, nie byłby w stanie teraz utrzymać się w Polsce? Część tych ludzi "nie może" wrócić, bo jakby wrócili, musieliby płacić alimenty na dzieci, którymi się nie interesują. W większości przypadków to nie jest brak wyboru, tylko zwykła wygoda
Mam kumpla, który wyjechał za granicę by odłożyć na mieszkanie. A wiadomo nie zarobi tego w 3 miesiące. To wg autora pokrętnej logiki nie powinien głosować?
@anonimowe6692 ale co mają obywatele Indaii do głosowania w Polsce? Wydaje mi się oczywistym że to obywatele danego kraju głosują o jego przyszłości, na emigracji czy nie.
Co do emigrantów którzy nie mają pojęcia o sytuacji w kraju i polegają na telewizji znajomych: Tak, takie przypadki się zdarzają. Zauważ jednak że to nie ma nic wspólnego z emigracją. Są ludzie którzy nie wyemigrowali oraz nie mają bladego pojęcia co się dzieje w kraju, programów partii, kandydatów, podglądów członków itd. Oni też chodzą i głosują. Jak najbardziej jestem za tym, żeby wprowadzić jakieś "minimalną wiedzę" wymaganą do głosowania, ale to dla każdego, nie tylko emigrantów.
Tak, nie znają programów kandydatów i partii, ale skutki odczuwają na własnej skórze. A ci na emigracji mogą być dalej przekonani, że wybrali dobrze, bo nie odczuwają skutków swoich wyborów, a jedynie widzą propagande. Co mają obywatele Indii? To, że może tak samo chcieliby tu przyjechać, ale nie mogą. Chodzi mi o to, że to nie jest argument. Nie ma ich, to ich nie ma.
@anonimowe6692, to już zwykły Erasmus by wykluczał z głosowania. Nie ma cię pół roku, ale pozostałe 3.5 roku, albo 4.5 roku będziesz odczuwać skutki wyborów. U mnie w rodzinie kuzynka wyjechała na kontrakt półroczny do Skandynawii. A poza tym bardzo ograniczone jest myślenie, ze jak cię fizycznie nie ma to nie odczuwasz skutków rządów w Polsce. Dalej jesteś polskim obywatelem. Jeśli rząd wynegocjuje ci słabe warunki dla imigrantów w twoim kraju, wyjście ze strefy szengen, podatek od nieruchomości, która wciąż w Polsce posiadasz, zmieni prawo alimentacyjne, które wciąż płacisz, no całą masę rzeczy zmieni, która Cię dotyczy.
Nie mowie, że pomysł z trzema miesiącami jest dobry. Można to uzależnić od czegoś innego niż czas pobytu, np. udowodnienia w jakiś sposób realnej chęci powrotu. Przykładowo - kiedyś na mojej uczelni jak się chciało zamieszkać z partnerem, trzeba było "wykazać zamiar zawarcia małżeństwa", czytaj przynieść kawałek papieru z urzędu czy z kościoła z terminem ślubu. Można by analogicznie deklarować termin powrotu i jeśli się do tego czasu nie wróci, to dopiero ograniczać prawa wyborcze. To są oczywiście wszystko spekulacje, bo tak jak pisałam gdzie wyżej - ograniczenie praw imigrantom byłoby niekonstytucyjne i jest prawnie jest po prostu niewykonalne. A co do skutków odczuwanych na emigracji - no to zdecydowanie nie jest taka skala odczuwania skutków jak w kraju. Jednak bardziej odczuwają lokalne prawa, kraju, w którym mieszkają.
A chcesz innym zabierać prawo, które sam masz i możesz korzystać na podstawie, bo...?
Czego nie rozumiesz w wyznaniu? Wyraźnie jest napisane...