#1KWKh
Byłem w trakcie przeprowadzki do nowego mieszkania, znalazłem dość fajne, do wynajęcia od zaraz, dobra cena i jak to opisała właścicielka „ciepłe i ciche” - można napisać o tym kolejną historię. Ale wracając do tego, że przeprowadzka, w nowym mieszkaniu nie ma internetu. Pracować muszę, więc idę do kawiarni z całkiem szybkim łączem.
Znalazłem miejsce na uboczu, wygodny fotel i z dala od ludzi.
Środek dnia, pełna kawiarnia.
Wchodzi dwóch chłopaków, na oko 14-15 lat.
Pytają każdego, czy mają jakieś drobne „2 złote chociaż”, bo głodni, bo coś do jedzenia chcieliby kupić. Wyglądali na takich, co nie wiedzie się im w domu za dobrze. Z racji tego, że nie mam w zwyczaju rzucać drobniakami, zaproponowałem, że coś im kupię, jakąś zupę czy kanapkę. Zgodzili się, podchodzimy do kasy, przy kasie zazwyczaj są lodówki z ciastami i deserami. No to chłopak, patrząc na ciasta po 15 zł za kawałek, pyta „a kupisz mi to, bo ja z bratem jestem?”. Trochę zgłupiałem, bo przecież „głodni” byli i wywiązała się między nami taka rozmowa:
- Ale byliście głodni, za tę cenę dostaniecie dwie zupy.
- No tak, ale mam ochotę na coś słodkiego, kup mi to (wskazując właśnie na to ciasto za 15 zł).
- Ale byłeś głodny, ciastem się nie najecie.
- No to kup kanapkę i to ciasto, tylko dwa kawałki.
Troszkę się zbulwersowałem.
- Człowieku, jesteś głodny, chcę ci kupić JEDZENIE, nie słodycze, bo masz ochotę. Jak byś był głodny, tobyś nie wybrzydzał.
I odszedłem od kasy do swojego miejsca, niczego nie kupując.
Poszli za mną z tekstem „No proszę, proszę, proszę. No to chociaż daj 10 zł na kubełek z KFC”.
WTF?
Wielce obrażeni z powodu braku rzucili:
- Ty *uju, przecież głodny jestem!
- I co? Ciasta byś zjadł?
Poszli żebrać dalej.
Zrażam się do takich osób, najgorsze jest to, że niektórzy naprawdę nie mają co jeść, ale takie osoby zazwyczaj o nic nie proszą.
Sam nie miałem kolorowo, więc wiem co to znaczy być głodnym, co znaczy marzyć o tym, żeby zjeść zupę z kawałkiem mięsa w środku i zagryźć świeżym chlebem.
Wkurzyli mnie.
Bardzo dobrze, że nie uległeś. Też miałam taką sytuację, kiedy kobieta żebrząca/żebrająca z dzieckiem chciała żeby jej kupić dość drogą czekoladę. Serdecznie jej podziękowałam za współpracę, mogę kupić jedzenie a nie towary "luksusowe". Z drugiej strony dałam kiedyś jednej babci pod kościołem kanapkę - połykała ją i dziękowała jednocześnie, aż obawiałam się, że się zakrztusi. Nie zniechęcaj się do pomagania przez dwóch rozwydrzonych smarkaczy.
Ja niestety się nabrałam. W Krakowie przy małym rynku kobieta prosiła o jedzenie. Chciała żeby jej kupić parę rzeczy, powiedziałam że to i to mogę a to jest za drogie. Cos tam jej kupiłam, podziękowała. Ale już mi się to nie podobało, więc patrzyłam ci dalej robi.a ona dała siatkę drugiej kobiecie która już parę siatek miała i zaczepiła następna osobę z którą poszła ale do innego sklepu. W ten sposób pewno jedzenia za parę stów dziennie uzbierają, a potem pewnie część dla nich a część sprzeda za pół ceny i kasa leci. Smutne.
Widziałem kiedyś sytuację jak pod piekarnią siedział mężczyzna z córką (Romowie) jak sądzę, mieli kartkę i jakiś koszyczek, że zbierają na jedzenie.
Losowy klient włożył im jakieś drożdżówki i wtedy ten Cygan się wściekł. Wyciągnął zza pazuchy taki półmetrowy kawałek szlaucha ogrodowego, rzucił pieczywem i pogonił "dobrego Samarytanina".