#17mmO

Kiedy miałam jakoś 8/9 lat, moja wychowawczyni i zarazem nauczycielka polskiego kazała nam przeczytać książkę czy raczej bajkę „Ferdynand Wspaniały”. Ja jako pilna uczennica jak na dzieciaka z podstawówki przystało powędrowałam do szkolnej biblioteki wypożyczyć ową lekturę, lecz jak na złość przede mną został wypożyczony ostatni egzemplarz. Powiedziałam więc mamie, żeby kupiła tę książkę w księgarni, na co się zgodziła, kazała mi tylko jeszcze raz powtórzyć tytuł. 
Następnego dnia mama chciała wypełnić misję i wkroczyła do księgarni pewnym krokiem. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
– Dzień dobry.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc ?
– Chciałabym kupić lekturę szkolną dla córki „Ferdynand Kiepski”.
– Przepraszam, jaki?
– Kiepski.
– Przykro mi, ale mamy tylko Wspaniałego.
I w tym oto momencie mama zdała sobie sprawę z tego, że zamiast tytułu książki, podała nazwisko bohatera ze znanego serialu z Polsatu... Pani zza lady wykazała się wspaniałomyślnością i nawet nie zaśmiała się aż do momentu, kiedy mama wyszła za drzwi :)
worm Odpowiedz

piękna opowieść niczym z "chwili dla Ciebie". Tego typu sytuacje są zabawne głównie dla ludzi biorących w nich udział, a dla całej reszty to "bezbek" czy jak to teraz młodzi mówią.

MalinoweGofry

Poczułam się bardzo staro. Nie wiem co to bezbekn co gorsze, nie wiem czy chcę się dowiedzieć. Dowiedziałam się co to sigma i żałuję.

Dragomir

Za moich czasów byli co najwyżej Sigma i Pi :) taki stary jestem.

"Bezbek" to pewnie przeciwieństwo "beki", a więc coś, co jest nieśmieszne. Tak na czuja.

Dodaj anonimowe wyznanie