#0zJnr

O tym, że czasem odwzajemniona miłość nie wystarczy do dobrego związku...

Z rodzicami i rodzeństwem kontakt zawsze miałem świetny. Wspólne obiady i kolacje zawsze były u nas normą. Czasem się kłócimy, trzaskamy drzwiami i nie odzywamy się do siebie, ale nawet w „ciche dni” można milcząc oglądać cotygodniowy, rodzinny maraton filmowy. Naprawdę ciężko jest się nie pogodzić, jeśli ma się wyuczone od dzieciaka, że wspólny czas z rodziną jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Poza tym, ciężko trzymać gębę na kłódkę, kiedy rodzic puści solidnego bąka w trakcie tego cichego momentu, kiedy w horrorze ma pojawić się zjawa.

Nawet kiedy się przeprowadziłem, zupełnie normalne było dla mnie rozmawianie przez telefon z rodzicami/rodzeństwem o posadzonej kamelii w ogrodzie, wykładowcy-szydercy czy sąsiadce, która porysowała mi samochód. Po prostu czuję wewnętrzną potrzebę, żeby choć raz w tygodniu sobie z nimi dłużej pogadać i dowiedzieć się, czy wszystko jest w porządku. Raz w roku spotykamy się wielką rodziną – razem z całym wujostwem, kuzynostwem i starszym pokoleniem, a czasem jeszcze znajomymi – na wspólnej imprezie. Takie coroczne, wielkie wesele bez młodej pary. Może dlatego zupełnie normalne wydaje mi się, że jak ciotka trafiła do szpitala, to pojechałem ją odwiedzić po pracy. Jak siostrze urodziła się córka, to kuzynka z drugiego końca Polski wysłała jej używane ubranka i składane łóżeczko, bo jej dziecko już z tego wyrosło. A jak kuzynowi urodził się chory syn, to każdy starał się przesłać mu chociaż małą sumkę na operację dla potomka.
Wiedziałem o tym, że to nie jest standardowa rodzina, bo odkąd pamiętam każdy miał dość swoich „starych”. O tym, że to jest „chore”, dowiedziałem się od mojej niedoszłej narzeczonej.

Wymieniłem powyższe rzeczy nie po to, żeby się pochwalić (a przynajmniej nie był to główny powód, bo choć głupio przyznać, czuję się jak paw), ale żeby pokazać, co jest niewyobrażalne dla kobiety, której chciałem się oświadczyć. I zanim ktoś mnie posądzi o to, że mam jakiekolwiek pretensje do niej o to – NIE.

Pokochałem kobietę z rozbitej rodziny. Nie będę się wdawać w szczegóły – fakt, że jako nastolatka była przekupywana przez rodziców co do wersji „życia”, jaką ma opowiedzieć w sądzie, powinien wystarczyć. Miała to nieszczęście, że dostawała więcej prezentów niż miłości, a po rozprawie nawet prezentów już nie było.

Dalsza część w komentarzu...
Odpowiedz

Dlatego, jak to ujęła, zakochała się w mojej rodzinie. Z początku, bo potem zaczęło ją to męczyć. Naturalne dla mnie pytania "gdzie idziesz?", "z kim się umówiłaś?", "co dziś robiłaś?" czy nawet "jak tam w pracy?" były dla nie po prostu zbyt wścibskie. Dziwnie się czuła, gdy wchodząc do wynajmowanego mieszkania obwieszczałem wszem i wobec, że jestem już w domu zamiast wejść i bez słowa się sobą zająć albo kiedy informowałem ją, że wychodzę z X i Y na piwo i wrócę przed jakąś godziną. Czuła się wręcz zdradzona, kiedy pojechałem pomóc siostrze naprawić pralkę, gdy jej mąż był w delegacji.
Właśnie dlatego nie jesteśmy razem. Jest mi do teraz cholernie przykro, choć minęło już ponad pół roku, ale po szczerej rozmowie doszliśmy do wniosku, że nie będziemy potrafili stworzyć rodziny. Dla niej niewyobrażalne jest, żeby w przyszłości bawić się z dzieckiem lalkami czy innymi samochodzikami - powinno samo, po cichu się sobą zająć. Ja nie wyobrażam sobie, że miałbym nie czytać dziecku przed snem i nie skakać z nim po kałużach w czasie deszczu. Dla niej od dwunastego roku życia dziecko jest już "małym dorosłym" i informowanie rodziców o tym gdzie i z kim idzie jest zbędne. Ja prawdopodobnie, jak mój tata, nie potrafiłbym zmrużyć oka niewiedząc gdzie znajduje się członek mojej rodziny. Cholera, jak nie mogłem się do niej dodzwonić w nocy, kiedy nie powiedziała mi, że będzie spać u koleżanki, myślałem, że zdechnę z nerwów. Denerwowały ją telefony od mojej rodziny. Były za często i zdaje mi się, że mogła mieć tu rację, więc ograniczyłem wówczas kontakty. Kiedy moja mama przyjechała, żeby przywieźć nam domowej roboty dżemy i warzywa z działki, ona doszukiwała się teorii, w której moja mama musi coś od nas chcieć.

Ogólnie rzecz ujmując - zakładając rodzinę, decydowalibyśmy się na ciągłe kłótnie o głupoty jak i poważniejsze sprawy, np. wychowywanie dziecka. Bo każde z nas obstawiałoby na swoim. Najgorsze jest to, że ja to nadal przeżywam. Nie utrzymujemy kontaktu, ale wiem od znajomych, że ma się dobrze i jest w szczęśliwym, choć trudnym związku z chłopakiem, który jest uzależniony od narkotyków. Cholera, życzę jej szczęścia, bo nic innego mi nie pozostało.
Musiałem komuś to wyznać, bo znajomym powiedzieliśmy, że się ostro pokłóciliśmy o sprawy zawodowe (żeby się nie dopytywali), a rodzinie powiedziałem, że nie chcę o tym gadać i to uszanowali - w rzeczywistości głupio mi się było przyznać, że to m.in. o nich chodziło.

Sokkasu

Jak dla mnie jesteś cudownym MĘŻCZYZNĄ, a nie jakimś cipeuszem :D co do dziewczyny to gdyby nie błąd jej rodziców to miałaby faceta idealnego i doceniałaby go ;) powodzenia chłopie, trzymaj się

AkariStyle

Powodzenia, jesteś super..

HopeMary

Czapki z głów dla domathora!

TamilaF

Powodzenia chłopie, bo kurde, ale jesteś moim ideałem. Także pochodzę z takiej mega kochającej się i szanującej się rodziny, i nie wyobrażam sobie wychowania swoich przyszłych dzieci inaczej niż w identycznej atmosferze :D
Dużo szczęścia ;)

Maszkarada

Zazdroszcze tak zgranej rodziny😊

Colombiana

Muszę Ci powiedzieć, że ja mam bardzo podobne relacje z moją rodziną. Nie wyobrażam sobie żyć bez nich. Ani mąż, ani dziecko nie powinno stawać miedzy rodziną, powinni ją scalac jeszcze bardziej. Nie wyobrażam sobie nie reagować gdy mojej siostrze dzieje się krzywda, nie wyobrażam sobie mieć czas dla obcej osoby, a nie dla rodziny. Kiedy moja mamunia bardzo chorowala i leżała w szpitalu w stanie bardzo ciężkim, moja babcia spała na szpitalnym krześle trzymając ją za rękę. Mamie było lepiej, a Babunia inaczej nie mogla. I te komentarze, ze się wyglupiaja bo kobieta po 40stce a mamusia z nia spi w szpitalu. Ja codziennie gotowalam jej obiady, zawozilam i do nocy siedzialam trzymajac jej dłoń, choc ona byla często nieprzytomna. To moja rodzina, moja milosc ❤ moj byly tez tego nie rozumial. Kochalam jego cudowna mame jak swoja, a on nie byl w stanie odwzajemnic jej uczucia. Nigdy jej nie pomogl, nawet gdy nie miala za co żyć. On mial duzo pieniedzy, ale nie dal ani mamie ani niepełnoletniej siostrze, które nie raz ledwo wiazaly koniec z koncem. Draznily go moje relacje z rodzina :c nie moglam tak zyc

PaniSwojegoLosu

Ja mega zazdroszczę. Moim marzeniem zawsze było (i jest nadal) żeby znaleźć takiego faceta. Bo chciałam zawsze stworzyć taką kochającą się rodzinę. Ja niestety nie miał szans się w takiej wychowywać i dlatego jeżeli kiedyś będę miała dzieci chcę im znaleźć takiego ojca.

Esa

Również pochodzę z bardzo kochającej się rodziny i osobiście nie wyobrażam sobie by było inaczej ❤️ Jestem przyzwyczajona, że jak chce to mogę iść spać do jednej czy drugiej cioci, że rodzice się o mnie martwią, że zawsze moi dziadkowie będą mną zainteresowani. W przyszłości chciałabym stworzyć taką samą rodzine dla mojego dziecka

Ona1994

Mamy to samo zdanie, chętnie bym Cię poznala:)

Zobacz więcej odpowiedzi (12)
softkitty Odpowiedz

Zwyczajnie sie nie dobraliscie. Uważam, że para powinna mieć podobne poglady w ważnych kwestiach. Ciężko znaleźć kompromis w sprawie np posiadania dziecka, religii itp

krum Odpowiedz

Zastanawiam się jak mogłaby wyglądać ta historia z perspektywy dziewczyny. Ja sam pochodzę z normalnej, pełnej, kochającej rodziny, a mimo wszystko relacje rodzinne mojego współlokatora doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Jest bardzo podobny do autora :D Zdawanie relacji ze wszystkiego? Hrrrhrhrhrh! Cotygodniowe rodzinne maratony filmowe? Frrrrrrrrhrhrhr... Nie zdziwiłbym się, gdyby dziewczyna miała wrażenie, że wstąpiłaby w związek małżeński z całą rodziną a nie tylko nim.

psychodreamer

Mam dokładnie takie same odczucia. Maratony filmowe, każdy o każdym wszystko wie, wspólna grupa na messengerze, na której zdawana na bieżąco relacja z przebiegu dnia... No dla mnie nie, nie chciałabym być w związku z kimś takim i jego rodziną.

Kgat Odpowiedz

Ja ją po części rozumiem. U mnie sytuacja jest podobna ale nie wiem jak bardzo, może wy to określicie. Rodzina narzeczonego dzwoni do niego codziennie, dosłownie codziennie i nie ograniczają się do jednego telefonu, jest ich kilka. I co najciekawsze zawsze chodzi o totalną pierdołę, która w dzisiejszych czasach można w minutę sprawdzić w internecie (a przyszła teściowa siedzi w necie pół dnia). Natomiast z mojej strony rodzina dzwoni raz na parę dni ale nie z pierdołą, i tu jest właśnie różnica. W mojej rodzinie niestalkujemy się non stop za to rozmawiamy ze sobą szczerze. Mi przeszkadza ciągła inwigilacja ze strony teściowej, jego rodzina za to uważa moja za wyrzutków i nie wiem co jeszcze.

Mandragora13

Doskonale Cię rozumiem. Ja mam ro ze swoją matką i mój facet też ma tego dosyć i ja zresztą też. Próbowałam rozmawiać ale matka od razu się obraża i szlocha

Megg16

Też się zgadzam. Mój były potrafił odebrać telefon od mamusi w trakcie zbliżenia... albo przerwać dosłownie wszystko co akurat robiliśmy, bo rozpadał się deszcz i on musi zadzwonić do siostry zapytać czy u niej, 5km dalej, też już pada. Tak się nie da żyć.

Dominka Odpowiedz

A ja jestem gdzieś pośrodku, ważne są dobre relacje z rodziną ale nie chciałabym aby partner/mąż informował swojej rodziny o tym co się u nas dzieje każdego dnia. Z dzieckiem też powinno się bawić, pokazywać otaczający go świat itp. ale dziecko także powinno zajmować się sobą. Jest dużo takich przykładów.

Mcc Odpowiedz

Wszyscy tak zachwalają rodzinę autora i wspominają, że mu zazdroszczą i to oczywiście zrozumiałe bo w opisanej historii wygląda to idealnie i kolorowo, ALE ja mam zupełnie inne zdanie, ponieważ sama mam rodzinę podobną do autora. I dlatego też mogę w stu procentach zrozumieć (już byłą) dziewczynę autora, która po prostu miała dość. Często czuję się wręcz osaczona bo u mnie więzi rodzinne są zdecydowanie zbyt mocne, każdy musi wszystko o wszystkim wiedzieć i mimo, że wynika to z czystej troski, zainteresowania, to jest to w cholerę uciążliwe. Dzwonienie do siebie dziesięć razy dziennie? Czemu nie? Wpytywanie przez BARDZO dalekich krewnych (typ piąta woda po kisielu) o prywatne sprawy w stylu "czy planujecie dziecko?", "kiedy wreszcie ślub", czy nawet zasypywanie dobrymi radami których zainteresowana osoba widocznie nie chce i nie potrzebuje. Myślę, że dziewczyna ewidentnie czuła sie osaczona i przytłoczona wizją bycia w związku z autorem a w tym z jego rodziną jednocześnie. Absolutnie nie uważam że to wina autora, że zwiazek się rozpadł, ale naprawdę rozumiem jego dziewczynę.

Odpowiedz

Chciałbym odpowiedzieć każdemu z osobna, ale najzwyczajniej w świecie nie miałbym na to czasu, więc musicie mi wybaczyć ten zbiorczy komentarz ;)
Może zacznę od tego, że jestem pozytywnie zaskoczony taką ilością ciepła, które bije z komentarzy. Nie spodziewałem się, że poczuję taką ulgę po opublikowaniu wyznania, a już tym bardziej tak serdecznych słów od Anonimowej Społeczności! Chylę czoła i dziękuję za odzew!
Dziękuję za życzenia dotyczące szczęścia ogólnie pojętego jak i miłości. Naprawdę, taki duży ze mnie chłop, a cieplej mi się na serduchu zrobiło jak je przeczytałem. Podsyciliście moją tlącą się nadzieję na udany związek. Zabrzmiało może nieco poetycko, ale lepszych słów nie znalazłem.
Cieszę się, że jest więcej takich rodzin jak moja, bo osobiście uważam, że to wspaniała sprawa. Kilkoro z was zauważyło, że nie dla każdego taka rodzina może być błogosławieństwem i macie tu w 100% rację. Bądźmy szczerzy, ludzie są różni bez względu na to z jakiej rodziny pochodzą. Kilkoro z moich kuzynów nie przepada za, jak to świetnie określiła ruda781, "stadnym" życiem. Zatroskane pytania rodziców uważają za inwigilację, więc raczej nie przyjeżdżają na spotkania rodzinne, a jeśli jednak zdarzy się okazja, to czują się osaczeni przez krewnych. I owszem, wujostwo starszej daty (dwóch braci mojego dziadka) ma im to za złe, jednak stanowcza większość rozumie, że nie każdy czuje potrzebę zacieśnienia więzów rodzinnych z kimś dalej spokrewnionym niż rodzice i rodzeństwo.
Za tych, którzy marzą o rodzinie podobnej do mojej - trzymam mocno kciuki! Jestem pewien, że nawet jeśli sami nie dostaliście tyle miłości od rodziców na ile zasługujecie, to nie przekreśla tego, że możecie sami stworzyć najcieplejszy pod słońcem dom razem ze swoją drugą połówką!

Jeśli chodzi zaś o tę samą historię z perspektywy mojej byłej dziewczyny... Cóż, sam się czasem zastanawiam jak by ona wyglądała. Co prawda jedna z naszych ostatnich rozmów była długa i szczera, ale jestem pewien, że zostało jeszcze między nami wiele niedomówień. Sam zresztą z różnych przyczyn nie powiedziałem jej wszystkiego co chciałem, więc podejrzewam, że z jej strony wygląda to podobnie. Na pewno brakowało jej zrozumienia, co między wierszami wyczuła BlueJay. Moja niedoszła mówiła właśnie o tym samym, choć użyła nieco innych słów. Nie chciałbym przekręcić jej wypowiedzi, więc nie zacytuję, ale sens był identyczny.
Jedno jest pewne, choć smutne - faktycznie, nie dobraliśmy się zbyt trafnie.
Z bólem, ale chyba pogodziłem się już ze stratą jakiej doznałem. Przyznam, że wsparcie rodziny bardzo mi pomogło, choć np. mojej siostrze koślawo wychodzi subtelne zapewnienie, że mogę zawsze na nią liczyć - uśmiałem się z jej nieporadności :)
Na koniec, chciałbym zapewnić, że przeczytałem wszystkie dotychczasowe komentarze, jednak jak zwykle przekroczyłem limit znaków, więc z dalszą wypowiedzią się wstrzymam ;) Wydaje mi się, że większość rzeczy, które chciałem napisać - napisałem. Hmm... Miłego dnia! :D

stutututu Odpowiedz

Rozumiem was oboje, sądzę, że gdyby to o mnie chodziło zachowywałabym się jak ona. Nie specjalnie oczywiście, ale ja też nie zaznałam wspólnego spędzania czasu, rozmów, żartowania czy wspólnej pracy. I mimo, że twoja rodzina wydaje się być super to sama nie umiałabym się w taką wpasować.

Szafran Odpowiedz

Fajny z ciebie facet i rodzina super! Ja właśnie zazdroszczę tej otwartości, moja matka nigdy nie chciała słuchać, co mam do powiedzenia, a ja potrzebuję takiej luźnej, przyjaznej atmosfery :)

ruda781 Odpowiedz

Myślałam, że zostaliśmy jedyni z taką rodziną... Aż serce rośnie wiedząc, że jest nas 'stadnych' więcej! Też mój związek upadł przez inne podejście do rodzinności. On uważał, że liczyć można tylko na siebie a z rodziną dobrze tylko na zdjęciu. Ja nie wyobrażam sobie życia bez mojego stada.

Niveam

Ja mam wielu znajomych, co tak jak ja, są zżyci z rodziną. To nie wyjątkowość :). To normalne relacje, moim skromnym zdaniem

mordimer0madderdin

też mam taką rodzinę, mam też chłopaka, który wychował się w zupełnie przeciwnej - obojętnej i niezbyt kochającej, wszyscy są rozsiani po świecie i większości babć i wujków nie widział od lat, mimo to, a może właśnie dlatego, uwielbia moją rodzinę i czuje się lepiej niż w swojej, mieszkamy w anglii, w przeciągu dwóch lat moją rodzinę odwiedził sześć razy, swoją tylko raz, lepiej dogaduje się z moimi rodzicami, mimo że nawet nie mówią w tym samym języku;)

TamilaF

Porównanie do stada skojarzyło mi się z Epoką Lodowcową <3
Powodzenia od dziewczyny z innej stadnej rodziny :)

nieikoniec

a Ty co... zwierze jesteś że grupę określasz stadem?

Zobacz więcej komentarzy (29)
Dodaj anonimowe wyznanie