#01JrS
Wyznanie #VnMCJ jakoś przypomniało mi moją krótką historię z księdzem, który dawno, dawno temu chciał odwiedzić moje domostwo, po kolędzie.
Tego dnia byłem akurat sam w domu, rodzice załatwiali swoje sprawy na mieście, a po osiedlu kręcił się on...
Nie zdawałem sobie z tego absolutnie sprawy i byłem totalnie zaskoczony, kiedy zadzwonił mój domofon, a ja usłyszałem standardową regułkę.
Nie miałem zamiaru go wpuszczać do środka - nie chciałem wysłuchiwać jego moralizmów, a na końcu bulić kasę za to, że włazi mi butami do domu i chlapie wodą po ścianach i meblach... Co więc wymyśliłem na szybko?
17-, 18-letni ja, przyparty do muru, wzniosłem się na wyżyny intelektualne i naśladując głos małego dziecka, powiedziałem do domofonu mniej więcej tak: "Mamusi i tatusia nie ma w domu i nie mogę panu otworzyć".
Poskutkowało, nie dzwonił ponownie...
A wystarczy powiedzieć "nie jestem zainteresowany wizytą".
To by było zbyt proste.
Pisał o sobie jako o ateiście. Rodzice może są wierzący i praktykujący kropka A w takiej sytuacji jakby ksiądz powiedział że nie jest zainteresowany tylko nie wpuści to odnotowałby sobie adres w kajeciku. A tak może zrobił z siebie debila i nie zaszkodził rodzicom.
Zawsze można powiedzieć "ja nie jestem zainteresowany, a rodziców nie ma. Do widzenia
Domofon dzwoni. Jeżeli nie ma odzewu -dzwoniący odnosi wrażenie, że nikogo nie ma w domu/mieszkaniu. Idzie dalej.
Zieew