Mam trójkę rodzeństwa, wszyscy jesteśmy po studiach, mamy swoje rodziny i pracę. Moja mama wychowywała nas z miłością, ale i odpowiedzialnością, chcąc mieć jakąś droższą rzecz, ja i moje rodzeństwo w wakacje pracowaliśmy przy zbiorach owoców, połowę ceny za np.: laptop zarobiłam ja, a drugą część dodawali rodzice. Szanujemy pracę. Natomiast siostra mojej mamy urodziła w dość późnym wieku jedną córkę, a moja kuzynka była wychowywana jak księżniczka – miała, co chciała i kiedy chciała. Po skończeniu liceum (ledwo) i bez matury nie chciała się uczyć, bawiła się. Ciotka uważała, że jest młoda i będzie mieć czas na pracę, z tego powodu niejednokrotnie pokłóciła się z moją mamą.
To było piętnaście lat temu. Obecnie ciotka wraz z mężem nie żyją, wypadek samochodowy. Kuzynka jest w wieku prawie 40 lat, nie ma mieszkania (wujostwo wynajmowało mieszkanie, kuzynka nie płaciła i była eksmisja), nie ma wykształcenia, nie ma doświadczenia zawodowego, nie ma męża czy dzieci. Ja mam własną rodzinę i nie stać mnie na długotrwałą pomoc finansową kuzynce, tak jak moje rodzeństwo wolimy pomóc własnym rodzicom.
Nie wiem, co mam robić, bo jednak to rodzina, ale i dorosła osoba, która przez całe życie była zwyczajnym leniem. Wychodzi na to, że ciotka chciała dla niej dobrze, a zniszczyła życie własnemu dziecku.
Dodaj anonimowe wyznanie
Właśnie takie bezsensowne pomaganie doprowadziło ją do punktu, w którym aktualnie jest. Możesz pomóc oferując pracę na uczciwych zasadach, ale nie dając wszystko za darmo, bo to nic nie zmieni
Zabawny kontrast komentarza z nickiem, ale zgadzam się w całej rozciągłości.
Dziewczyna musi się po prostu ogarnąć sama. Nie jesteście w stanie ogarnąć życia za nią. Skoro nie umie zarządzać pieniędzmi to co jej dacie wyda i to niekoniecznie na to co potrzeba. Skupcie się na sobie. Jeśli eksmisja dziewczyny nie nauczyła żeby zadbać o podstawowe rzeczy to Wy też nie nauczycie. Może musi osiągnąć dno żeby się od niego odbić.
Albo wymaga terapii, skoro smierć rodziców była niezłym szokiem i nie naumiała się pozbierać
@johnkwakerfeller jakoś jak rodzice żyli to się uczyć nie chciała - jest jasno napisane w wyznaniu.
No jak przez 15 lat kuzynka nie była w stanie się zapisać jako bezrobotna do urzędu pracy żeby i mieć ubezpieczenie (i wtedy móc skorzystać z terapii na NFZ) i żeby pójść w końcu do jakiejś pracy to tym bardziej bym nie dawała jej pieniędzy do ręki. Są ludzie, którzy mogą mieć opłaconą terapię a i tak na nią nie pójdą. Człowiek musi chcieć coś zmienić w swoim życiu.
Z tym się zgadzam, ale są osobniki, które nie potrafią się zmusić do złomu strategii życiowej, nawet po tak poważnych kryzysach. Może i po nich tego nie widać, ale dalej są straumatyzowani i nie potrafią się ruszyć.
@johnkwakerfeller Na sesję u terapeuty trzeba dotrzeć. Nikt za delikwenta nie pójdzie. Za takie akcje, że ktoś omija wizyty to się ludzi wywala z terapii, bo to osoba, która ma chodzić ma zależeć. Także ja bym nie brała odpowiedzialności na siebie za cudzą terapię.
Nie pomagać, są ośrodki i instytucje, które jej pomogą.