#xa2HF
Pojechałam do cioci na wieś. Miałam może 15 lat. Jak to na wsi, biegałam z psami, za psami, psy za mną. Ciocia zawołała na jakiś posiłek — poszłam, zjadłam i znowu na dwór. Od rana chciało mi się skorzystać z toalety, ale dawałam radę to wstrzymać. W końcu poczułam, że zawory puszczają i byłam zmuszona udać się do toalety. Zrobiłam, co trzeba, chwilę później jestem już ubrana i chcę spłukać, by nie zostawić żadnego śladu. Ale coś nie idzie... Woda podeszła niemalże pod samą muszlę, a po chwili zrobiła się brązowa. Serce wali mi jak oszalałe, czerwienię się ze wstydu i nie wiem, co robić. Zaczęłam wybierać wodę kubkiem do płukania zębów, bo to jedyne się tam zmieściło. Ręka cała w wodzie, śmierdzi to jak cholera! Co robić, co robić — myślę zmartwiona. Przecież do wujka z tym nie pójdę. Nie powiem mu, że zrobiłam taką kupę, że się kibel aż zapchał. Próbuję przepchać to szczotką do czyszczenia toalety i spłukać, ale jest jeszcze gorzej. No trudno, wybrałam całą wodę i zamknęłam klapę. Łazienkę wypsikałam dezodorantem, który stał na półce i wyszłam jak gdyby nigdy nic. Żeby się gdzieś ukryć i nie wychylać się na zewnątrz, by nie zostać podejrzaną o ten czyn, poszłam do biura, gdzie stał komputer i zaczęłam grać w jakieś bezsensowne gry. Jako że toaleta jest pośrodku domu, między kuchnią z salonem i biurem, słyszałam wujka, jak klnie i odtyka toaletę. Męczył się biedak chyba ze dwadzieścia minut! Nazwał to nawet krowim łajnem. Później przy kolacji nikt nie pytał, czy to ja. Ale ja wiem, że oni wiedzą.
Nigdy nie czułam takiego wstydu. Uwierzcie mi, drodzy anonimowi, że do dnia dzisiejszego wolę moją kupę podzielić na dwie, trzy raty niż zrobić jedną tak wielką, że aż się nie spłucze.
Możesz walić kupska jakie chcesz. Po wszystkim nalewasz wodę do wiaderka lub miednicy, uruchamiasz spłuczkę i jednocześnie lejesz mocnym strumieniem nalaną wodę, tak żeby wzmocnić siłę wody. Nie ma siły żeby kupa nastolatki oparła się temu. Chyba że jesteś co najmniej kobyłą, to możesz zapchać "pączkami" :)