#xWBcu

W gimnazjum w połowie drugiej klasy do mojej klasy dołączył nowy chłopak. O ile na początku pierwszego dnia wyglądało, że ma dobry start, o tyle pod koniec już oberwał od miejscowej patologii i stał się popychadłem. Stopniowo cała klasa zwracała się przeciwko niemu. Wydawało mi się na początku, że po prostu źle zaczął — próbował się skolegować z dziewczyną, która tylko udawała miłą na początku i kiedy w jej rozumieniu przekroczył granicę koleżeństwa (zapytał o nr tel.), nasłała na niego kolegów, a potem już się samo napędzało. Nie odrzuciłam go, kiedy próbował ze mną nawiązać kontakt, ale w miarę jak go bliżej poznawałam, przekonywałam się, że gość jest prześladowany nie bez powodu. Wszystko, co on miał w danym momencie, było lepsze od tego, co mieli inni. Przeprowadził się do nas z miasta B, w mieście B było o wiele lepiej. Tak się złożyło, że do liceum poszłam do miasta B, on do miasta O, nagle miasto O (wcześniej zadupie) jest dużo lepsze. Niby mu zaimponowałam, że się znam na jego zainteresowaniu, ale moja opinia jest śmieszna, jak można lubić tę markę itd. Ilość pogardy w jego sposobie bycia była zatrważająca. Każda koleżanka, która go nie gnoiła, stawała się obiektem westchnień i naprawdę trzeba było się namęczyć, żeby gościowi wytłumaczyć, co znaczy „nie”. Pod koniec szkoły unikałam kontaktu, potem gdzieś tam się przewinął w szkole średniej. Regularnie do mnie pisał za każdym razem, jak znalazł nową dziewczynę, zazwyczaj z hasłem: „A Ty co, ciągle sama? :D”. Został zawodowym kierowcą i kłócił się pod zdjęciami, która marka ciągników jest lepsza, oczywiście najlepsza była ta, którą aktualnie jeździł. Można się było cofnąć trzy zdjęcia wstecz żeby zestawić komentarze typu „Volvo jest super” i „Schowaj się z tym Volvem wieśniaku”. Wszystkie związki po kolei mu się rozpadają, co i rusz wynajduje nowe hobby i dodaje się do grup, gdzie szuka kontaktu z kimkolwiek, bo wiecznie zostaje sam. Dalej nie rozumie, jak to się dzieje, to przecież wina wszystkich dookoła. Już do mnie od dawna nie pisze, statusy kolejno związku i małżeństwa go chyba odstraszyły, bo usunął mnie ze znajomych. 
Anonimowe jest to, że czasem, jak mi się bardzo nudzi albo źle się czuję ze sobą, wyszukuję jego profil i posty na różnych grupach, żeby się pośmiać. Przypomina mi to, jak czasem łatwo ocenić po okładce, ale w drugą stronę — czasem ktoś, kto jest „tępiony” w szkole, ma to na własne życzenie. I jakoś tym ludziom jest niebywale trudno zauważyć, że problem tkwi w nich.
An0n Odpowiedz

W niektórych przypadkach ktoś ma swoich oprawców nie bez powodu, ale w większości przypadków oprawcy po prostu sobie znajdują kozła ofiarnego dla własnej rozrywki i dla popisywania się poprzez bullying

Meanness

Ma Pan rację. Często też powód znajduje się później. Najpierw ktoś się jakkolwiek różni, albo wydaje się być słaby czy po prostu jeszcze nie ma żadnej grupy, która go obroni. Potem z powodu dręczenia zaczyna się odcinać od ludzi. A wtedy jak się ktoś zapyta czemu go dręczy to będzie "Bo on z nami nie rozmawia, uważa się za lepszego od innych". A ktoś po prostu najpierw się wstydził zagadać i było "o, siedzi sam jak cielak" a potem jak przestał próbować, bo go dręczyli to wtedy "za kogo on się uważa". I wtedy taki ktoś np. zmienia szkołę, ale znowu jest tam nowy. I znowu to samo. A wtedy "skoro w każdej szkole było to samo, to twoja wina". A jedynym powodem było to, że istnieje. Potem zaś z powodu dręczenia się zmienia i wtedy dopiero naprawdę pojawia się jakiś problem. Ale "przyczyna" pojawia się później niż "skutek". Bo to nie dręczenie jest spowodowane jego "dziwnością" tylko ta dziwność jest spowodowana dręczeniem, a potem używana do usprawiedliwienia dalszego dręczenia. Ot, tutaj przykład w tej historii: ten "dziwny" był od początku dręczony jak tylko przyszedł, prawda? Czyli zanim w ogóle go znali. Potem zaczął się doczepiać do każdego, kto go traktował choćby trochę jak człowieka. Czyli po prostu szukał jakichkolwiek przyjaciół, bo był dręczony. A tak bardzo na siłę szukał, bo nikogo nie miał i był zdesperowany. A wtedy właśnie to doczepianie się do ludzi stało się wyjaśnieniem czemu go dręczą.

@Meanness nie, dali mu bardzo dobry start i dopiero jak zobaczyli jak się zachowuje, to zaczęli go dręczyć. A potem jak go ktoś zapytał czy w poprzedniej szkole też tak miał, to odpowiedział "Nie, w poprzedniej szkole to ja dreczylem innych". Naprawdę nie dawał nikomu szansy go polubić. Zresztą w dorosłym życiu nic się w nim nie zmienilo

Dantavo Odpowiedz

To nie jest powód do dręczenia go. Jeśli kogoś nie lubisz, to z nim nie rozmawiasz i ograniczasz kontakty do minimum. Jednak nie jest to żadnym usprawiedliwieniem na nękanie i poniżanie.

No ja akurat go nie nekalam, prawie do końca byłam dla niego miła (choć nie oszukujmy się, z litości), ale pod koniec zaczęłam go już chamsko ignorowac (np. spotkaliśmy się w busie i zaczepiał mnie i udawałam, że go nie widzę), bo poza tym, że był irytujący na opisane sposoby, to jeszcze nie rozumiał słowa "nie" i kiedyś jak mu dałam kosza, to domagał się "co najmniej 20 powodów, dla których go odrzucam", które miały spełniać określone kryteria. Nie chodziło mi w tej historii o to, że należało go nękać, bo też tego nie pochwalam, a jedynie o to jak mylnie czasem można kogoś ocenić na podstawie samego współczucia, a potem się okazuje, że gość sam zaczyna. Aha, może jeszcze tego brakło w historii - on sam zaczepial ludzi, rozmawiał z nimi w taki pogardliwy sposób i próbował im dogryzać w nie żartobliwy sposób, więc właściwie to nękanie w dużej mierze było odpowiedzią na jego zachowanie.

imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Nie wiem, czy dobrze zrozumialem, ale to wyznanie to taka laurka dla obwiniania ofiary.

Nie, to wyznanie to tylko historia o tym, że czasem medal ma dwie strony. Tylko tyle. Tak jak pisze wyżej Dantavo, to nie usprawiedliwienie dla dręczenia, powinni go byli zostawić

worm Odpowiedz

mnie zawsze rozwala jedno - jak bardzo młody człowiek, który jest tępiony, nie ma narzędzi aby coś z tym zrobić. No bo przecież osoba dorosła w takiej pracy na ten przykład - gdyby ją coś takiego spotkało ze strony koleżanek i kolegów to zaraz by leciały pozwy cywilne, zmiana pracy od ręki i L4 na dokładkę - generalnie byłaby wielka afera.
Co może zrobić dziecko, które jest męczone? Mieć nadzieję, że "jakoś zleci" i że oprawcy pójdą gdziekolwiek indziej na kolejnym etapie edukacji. Oczywiście opieki psychologa brak, jakby taki dzieciak się próbował bronić to on zostanie upokorzony i to on będzie tym złym (Słynne "nie obchodzi mnie kto zaczął - macie podać sobie ręce i się przeprosić" co jak wiemy magicznie rozwiązuje wszystkie problemy np. w Narnii albo innych fikcyjnych światach bo nie tutaj). Nauczyciele oczywiście też nie widzą problemu albo odwracają wzrok "bo co mamy zrobić? Nie mamy narzędzi" - no to na kolejnych protestach proponuję zawalczyć o rzecz najważniejszą - podwyżki i wymuszenie szacunku, powtarzam SZACUNKU od społeczeństwa za to, że bidulki "pracujo z dziećmi". Mimo braku narzędzi dyscyplinujących lub rozwiązań, które mogłyby ochronić takiego męczonego nad którym ktoś się znęca.

Procesor

Podobno w Finlandii radzą sobie z tym lepiej - mają niejaki KiVa antybulling program, gdzie nie stawiają do kąta, tylko uczą empatii. Ciekawe jak to w praktyce działa i czy działaloby u nas w Polsce.

Ale sama idea brzmi sensownie. Pamiętam np. mieliśmy kolegę z autyzmem, który dostawszy jedynkę wpadał w histerię, rzucał krzesłem i krzyczał, że mama go zabije. Wtedy nas wszystkich to bawiło, ale dziś zadaję sobie pytanie "to co mu ta mama musiała mówić/robić, że taka reakcja?", wtedy w ogóle o tym nie myślałem, nie wpadłem na to, że może kryje się za tym some deep shit.

TwojaStaraSieODzieci Odpowiedz

A czy tak się przypadkiem nie zachowuje połowa Polaków? Niezależnie od płci? Zawsze jego na wierzchu, zawsze musi mieć rację, a jak znajdzie trochę bardziej ugodową osobę, to się zaraz zakochuje? Żeby potem tłamsić tą osobę i wrzucać w nią swoje humorki jak do śmietnika?
Główna różnicą wydaje mi się to, że chłopak miał niższą pozycję w grupie jako nowy, bo zachowaniem to raczej chyba nie odstawał od innych.
Chciałam jeszcze dodać, że w Polsce wiele osób ma mało znajomych i tkwi w toksycznych związkach właśnie dlatego, że jak ktoś szuka związku/znajomości/swojego miejsca jako dorosły, to jest uważany za przegrywa, którego wszyscy zostawiają. I później ludzie wstydzą się szukać i tkwią w swoim bagienku całe życie.

Nie znam nikogo, kto by się zachowywał tak jak on, na taką skalę. Żeby podać przykład, jak już nie mieliśmy żadnego kontaktu w rzeczywistości, czasem do mnie pisał, przeważnie jak chciał się czymś pochwalić, bo np. znalazł nową dziewczynę. I te dialogi wyglądały zawsze tak:
- Czesc, co u ciebie?
- Czesc, wszystko ok, dzięki, a u ciebie?
- Mam nową dziewczynę
- To super
- A ty co, ciągle sama?
- No jak na razie tak.
- Hehe.
- A poza tym jak tam?
- Super, pracuje sobie w X, zarabiam na tyle dobrze, że za X lat powinienem sobie odłożyć na dom, wtedy założę własny biznes, ogarnę Y i w ogóle będzie super. A ty co, pewnie żałujesz, że poszłaś na studia zamiast iść od razu do pracy?
- Nieszczególnie, ja tam się na studiach odnajduje. To fajnie, że masz takie szczegółowe plany, brzmi dobrze :)
- No raczej, hehe
Itd. Tak wygląda Twoim zdaniem rozmowa z normalną osoba, której się nie widziało kilka miesięcy? Na etapie szkoły średniej odstawil taki numer, że gdybym to opisała, zarzucilibyście mi fake, ale zrobiłoby się mało anonimowo. Dość powiedziec, że odstawił seks aferę w szkole (katolickiej!), ocierająca się o pedofilię i miał pretensje do dyrektora szkoły, że kazal mu zmienić szkołę, polubownie, że niby sam zmienia, żeby mu nie nasrać w papierach. Wszystko co zrobił uchwycił monitoring, a pare miesięcy wcześniej pisał do mnie, chwaląc się tym, jeszcze zanim się wysypało. No nie jest to normalny człowiek.

TwojaStaraSieODzieci

A no chyba że tak... To faktycznie jakiś creep, ale widzisz, tej części historii nie znałam wcześniej.

Procesor Odpowiedz

Nie jestem psychologiem, ale brzmi jak narcyz. Szkoda. Was że musieliście go znosić i jego, bo tacy nie pomyślą nawet, by iść na terapię, to w innych widzą problem.

Dragomir

Narcyza wszyscy raczej lubią Mikroprocesorku :)

Procesor

1. Po raz kolejny ośmieszasz się własną niewiedzą. A przecież wystarczy 5 sekund googla, by się dowiedzieć, że różnie z tym bywa.

Ty lubiłbyś gościa, co nie ma empatii, stawia siebie w centrum i wykorzystuje innych? Bo to są cechy osobowości narcystycznej.

2. Widzę, że masz jakieś obsesje. Zrównałem Cię z ziemią raz (i nie tylko ja, anonimowi z RiGCzem), bo oplułeś osoby LGBT i stwierdziłeś cynicznie, że samobójczyni i tak by to zrobiła i wgl to nie dało się nic zrobić (XDDD) i będziesz teraz mi tak pod każdym komentarzem smrodził, jak Umbriakowi? ;D

3. Z tym "mikroprocesorem" to kulą w płot a nie diss, bo właśnie mikroprocesory dziś sprawiają, że nasz świat się kręci. Są wszędzie - samochody, sprzęt AGD, elektronika użytkowa. Szok, co? No ale patrz punkt 1.

Dodaj anonimowe wyznanie