#vBVxy

Z paranormalnych.

Jakiś czas temu wracałem autobusem na weekend do mojej rodzinnej miejscowości. Słońce szybko zachodzi, więc już o piątej panują egipskie ciemności. Zmęczony patrzyłem na nocną aurę krajobrazów. Oprócz mnie jechało jeszcze ok. 10 osób. Nagle zauważyłem, że z jednej z bocznych ulic jedzie oświetlony jak choinka na święta tir. Zbliżał się do głównej ulicy. Nie zwalniał. Wypadek murowany. Z przerażeniem przykleiłem twarz do szyby. Tir nadal pędził. Na dodatek oszacowałem, że prawdopodobnie uderzy akurat we mnie. Zacząłem robić rachunek sumienia, żałować swego krótkiego życia, kiedy się stało coś dziwnego. Ten tir DOSŁOWNIE przejechał przed moim nosem przez autobus i zniknął, kiedy spojrzałem w drugą stronę. Rozejrzałem się po autobusie. Nikt nawet nie drgnął, lecz wszyscy patrzyli jak na wariata (mówię o 4 osobach w zasięgu wzroku). Myślałem, że to było tylko złudzenie. Później dowiedziałem się, że rok wcześniej w tym miejscu był wypadek: tir uderzył w bok autobusu.
Dragomir Odpowiedz

Nie rozumiem czy inni też to widzieli czy nie.

HansVanDanz

Wychodzi na to, że nikt nie widział tira-widmo poza autorem. To raczej zrozumiałe, choć lata temu jadąc nocą przede mną przejechało jakieś auto, ale jakby z samego światła ono było. Jakiś dziwny omam optyczny.

Dodaj anonimowe wyznanie