#uRmng
Wczoraj wszedłem tam pierwszy raz od wyprowadzki, pod jej nieobecność, bo córa zapomniała swojego misia, a przy okazji chciałem skontrolować dom. Po prostu zwaliło mnie z nóg. W tym domu aż śmierdzi od brudu i potykam się o rzeczy na podłodze, stół tak zawalony śmieciami i brudnymi naczyniami, że aż zapytałem się córki, gdzie i co i z czego wy jecie. Zrobiłem jej przez telefon awanturę i zagroziłem, że nie oddam jej dziecka, jak nie zobaczę porządku, a jak uważa inaczej, to skończy się opieką społeczną i sądem, żeby zobaczyli, w jakich warunkach żyje moje dziecko. Trawa na ogrodzie ma z metr i nawet pies tam przestał wchodzić i załatwia się na kostkę. Śmierdzi na całym podwórku i wszędzie walają się psie kupy i moje dziecko nawet nie ma jak się swobodnie pobawić. Kuchnia letnia to już graciarnia. Wszystko wrzucone na kupę, nie ma gdzie nogi wsadzić. Dobrze, że dookoła jest wysoki betonowy płot i ludzie tego nie widzą. Jestem tak zły, że jest to nie do opisania. Jak można być taką syfiarą? Jak można doprowadzić dom do takiego stanu?
Znam też takie osoby , jak ich odwiedzam czasem , to mi ciezko jest u nich wytrzymac, odrazu w głowie mam chęć u nich posprzatac . Pomimo , że sa to super ludzie i świetnie się z nimi spotkać , to przeraża mnie to , że ludzie tak żyją i im to nie przeszkadza .
Bardzo dobrze zrobiłeś , że zabrałeś dziecko . Nie miało by wzorca i zachowywało by się w przyszłosci podobnie . Ja zawsze powtarzam moim dzieciom , że dla mnie może być biednie , ale musi być czysto i nawet nie muszę ich zmuszać do sprzatania , sa tak przyzwyczajeni do czystości , że jak jest brudno to sami sprzątaja bo ich to denerwuje .
Córka już się zachowuje podobnie, a ja walczę z tymi nawykami. Co z tego, że moja żona każe jej sprzątać w pokoju i drze się na nią, że nie sprząta kiedy sama jej daje przykład, że wszędzie jest syf? Rozumiesz ten paradoks? Kiedy tam jeszcze mieszkałem to w miarę ogarniałem nieporządek, ale teraz jak tam wszedłem, to po prostu nie mogłem uwierzyć, że tak można zapuścić dom i podwórko. Po prostu nie spodziewałem się aż takiego syfu. Nie spodziewałem się wprawdzie porządku, ale to co zastałem zwaliło mnie z nóg.
Odkopalem już duży wojenny topór z żoną po tym kiedy oznajmiłem jej, że córka zostaje że mną aż do momentu kiedy zrobi porządek. Zabawne w tym wszystkim jest to, że to ja powinienem być zły o obrażony na nią, a ona obróciła kota ogonem w taki sposób, że wychodzi na to, że to ja jestem tym złym, bo ograniczam jej kontakty z dzieckiem i wracam się do jej życia i straszę sądami.
@szynkakrakowska, tak robią narcyzi właśnie. Zawsze jak coś spieprzą i im się zwróci uwagę, to zamiast rozmawiać o tym, rozmawiają wkółko o Twojej reakcji, a nie o tym co sami spieprzyli. Trzeba konsekwentnie wracać do clue problemu.
Twoją żoną się już nie zmieni, mój były też tak syfił :/ latami będziesz próbował ją zmienić, ale to się nigdy nie wydarzy. Musisz wymyśleć inne rozwiązanie. Może pozwól jej następnym razem nasyfić, udokumentuj to, udokumentuj krzyki i spróbuj jej odebrać dziecko? Albo załatw kuratora, który będzie ją sprawdzał. No i dobrze by było, gdyby przeprowadziła się na mniejszą przestrzeń, która łatwiej ogarnąć. I taniej, jeśli np miałaby przychodzić firma sprzątająca.
Nie ma co straszyć, jeśli tak było od dawna i teraz tylko się to pogłębia to po prostu trzeba to zgłosić do opieki społecznej. Nie po złości, ale żeby pomóc, tam są asystenci, psycholodzy i terapeuci, którzy pomagają w takich sytuacjach.
To nie jest zwykłe lenistwo i nie chce mi się, jeśli to urosło do takiego rozmiaru to znaczy, że jest tam ogromny problem.
Tak samo powinno się zgłosić nieodpowiednie warunki dla psa, bo z Twojego opisu wynika, że nie wychodzi na spacery. Swoją drogą czy biorąc córkę, nie mógłbyś wziąć też psa i dać mu choć odrobinę ulgi od warunków, w których żyje?
Problem jest ogromny, ale wiem, że decyzje podejmowane pod wpływem emocji są złymi decyzjami, więc faktycznie muszę dobrze przemyśleć, czy chce wejść na drogę urzędową czy jednak da się tą moją żonę przywołać do porządku w inny sposób, jednak boję się, że tutaj chyba nie będzie innego sposobu. Na moje pytania, czy już posprzątała reaguje nerwami, krzykiem, mówi, że i tak zabierze mi dziecko itd. A jeżeli idziemy już w stronę gróźb i straszenia, zamiast dogadania się jak cywilizowani ludzie to będę chciał sprzedaży domu, albo niech mnie spłaci, a to pośrednio też utrudni jej prowadzenie działalności gospodarczej. Psa przyjąć nie mogę bo tam gdzie wynajmuje właściciel nigdy nie zgodziłby się na psa, a i tak z trudem zaakceptował przebywanie u mnie córki. Poza tym duży pies męczyłby się w ciasnym mieszkaniu w bloku, zwłaszcza że przyzwyczajony jest do podwórka.
Ej, ale to jest normalne, że jeśli macie dom po pół, to powinna cię spłacić. Ja rozumiem, że chcesz dobrze dla córki, ale 2 osoby nie muszą mieszkać w wielkim domu z ogrodem, żeby być szczęśliwym. Rozstaliście się, sprawiedliwy podział majątku jest normalny. (Przy czym pamiętaj, że nie możesz tego liczyć 1:1 ile kto włożył. Bo kobiety często rezygnują z kariery, żeby zająć się rodziną czy pomoc mężowi)
Jesli żona ma tak duży problem to Ty go nie rozwiążesz, bo nie jesteś specjalistą ani autorytetem dla niej, a wręcz przeciwnikiem. A ona poza zrozumieniem problemu potrzebuje też wsparcia. Od byłych małżonków takiego wsparcia się nie otrzymuje. Energia, która teraz zużywasz na kłócenie się z nią jest zupełnie marnowana.
Pogadaj z kimś z opieki, przedstaw problem, zapytaj jak mogą pomóc i co według nich najlepiej zrobić. Zgłoś straży miejskiej lub organizacji prozwierzecej warunki w jakich przebywa pies i może będzie to punkt wyjścia do zmiany dla byłej żony
Twoja żona to po prostu duże dziecko. Zero odpowiedzialności i poczucia obowiązku. Dobrze zrobiłeś decydując się na rozwód, ale źle zrobiłeś decydując się na ślub. Chyba że tradycyjnie: przed ślubem było inaczej.
No nic, powodzenia, dzieci nie mogą żyć na wysypisku śmieci.
Ślub podyktowany był potrzebą sformalizowania związku, bo zaliczyliśmy szybką wpadkę, a jej syfiarstwo maskowało się złym samopoczuciem w ciąży, zmęczeniem po porodzie, przy dziecku, a wcześniej nie mieszkalismy razem. Aż zdałem sobie sprawę, że ona jest poprostu leniwa, a w domu robię wszystko ja. Zaczęły się kłótnie itp. Pomimo tego chciałem jakoś tą moją rodzinę trzymać w kupie, bo taki wzór wyniosłem z rodzinnego domu. Starałem się coś w niej zmienić, ale niestety nie dało się z nią żyć i dużo by opowiadać jak to wyglądało. Przyjeżdżałem do domu, a ona leży z dzieckiem przed telewizorem, przy dlaczego ja, albo trudnych sprawach i mówi mi, że jest zmeczona a w domu syf, brak obiadu. Te jej ciągłe tłumaczenia, że ona nie ma siły, że musi odpocząć po pracy, że jej za ciężko. Ja też przychodziłem po pracy zmęczony i nie miałem taryfy ulgowej, sprzątałem, gotowałem, spędzałem czas z córką, wstawałem do niej w nocy kiedy była mała, bo żonie kurde jego mać ciągle była za ciężko. Jak sobie o tym wszystkim przypominam, to mam do siebie żal, że tak długo dawałem się wykorzystywać.
@Szynkakrakowska ,,te jej ciągłe tłumaczenia, że ona nie ma siły, że musi odpocząć po pracy, że jej za ciężko" ale czekaj, zaraz... to ona chodziła do pracy, tak?
Własna działalność gospodarcza wykonywana w domu gdyż od pracy na etat wzbraniała sie rękoma i nogami. Pracowała przewaznie 4 godziny dziennie. Teraz musi więcej, bo ja dokładam się tylko do utrzymania córki i płacę swoją połowę raty hipotecznej, choć i tak czuje w kościach, że to kwestia czasu kiedy ona przestanie płacić I będziemy się bić o wszystko.
Dlaczego mnie to nie dziwi? Jak się autorowi wypsnęło że żona pracowała to od razu prawie wcale, tylko 4 godziny dziennie itp.
Nie bronię żony ale to brzmi totalnie niewiarygodnie
Nie pozwól żeby córka musiała mieszkać w takim syfie
A ja jestem bardzo ciekawa czy autor córkę naprawdę do siebie zabrał.
Współczuję sytuacjii, dobrze że zabrałeś córkę z domu, a zona powinna skorzystać z terapii. Nie rozumiem też niektoeych komentarzy, że powinien pomoc, posprzątać, biedna żona ma depresję...no nie. Gdyby przedstawiona historia dotyczyła kobiety która opuściłaby leniwego męża komentarze byłyby inne, wszyscy by zachwali, że podjęła słuszna decyzje, że facet świnia. Jestem kobietą i uważam że podjąłeś słuszna decyzje, a na jej zachowanie nie ma wytłumaczenia,
Ale jesteś pewien, że ona jest zdrowa? Nie potrzebuje pomocy?
Jeśli jest chora, to tym bardziej nie powinna zajmować się dzieckiem.
Ona jest leniwa, nienauczona porządku, pracy itd. Głupie ugotowanie obiadu było dla niej drogą krzyżowa, a nie wiem co musi przeżywać teraz skoro musi robić to codziennie i jeszcze pracować więcej. Może właśnie dlatego ten syf w domu przybrał taki poziom.
Ale skąd wiesz, skoro wcześniej nie mieszkaliście razem? Jej "nawyki" poznałeś dopiero w ciąży i po porodzie. Natomiast to faktycznie może być niezauważona i przez to nieleczona depresja. Jeśli tak, faktycznie dzieckiem nie powinna się zajmować TERAZ. Ale dla dobra dziecka i jego relacji z matką, która też jest ważna (równie ważna, co relacja z ojcem), a więc i w interesie tego dziecka, a w ogólnym rozrachunku też autora jest wesprzeć ją w walce z chorobą (jeśli faktycznie jest chora). Drugi rodzic, któremu zależy na dziecku, który uczestniczy w jego życiu i wychowaniu i na którym TEŻ spoczywa obowiązek opieki nad dzieckiem, to coś dobrego.
Przez te lata dobrze ją poznałem i wiem jaka jest.
Nie oddawaj jej dziecka dopoki nie posprząta, a koszenie trawy to twoje zadanie. Badz tata.
Myslales, ze ona moze miec depresje?
Paniusi rączki nie odpadną od koszenia. A depresję się leczy, a nie leży i robi syf wokół.
Paniusi rączki nie odpadną od koszenia. A depresję się leczy, a nie leży i robi syf wokół.
Jemu tez nie odpadną jeżeli zrobi dla dziecka cos więcej niż 500zl miesięczne i 4 spotkania w miesiącu.
Koszenie trawy to zadanie autora, mimo że się wyprowadził?
Powiemnie tak, facet powinien posprzątać dom byłej żony i jeszcze trawę wykosić! Ty naprawdę jesteś żeńską wersją incela. Nawet, jak matka zaniedbuje dom i dziecko, to i tak szukasz w tym winy mężczyzny.
Nic jej nie będę kosił i sprzątał. Zostawiłem jej dom, to jej obowiązkiem jest o niego zadbać.
Dantavo, jedyna osoba, ktora pisze, ze to wina autora jestes ty sam.
Szynka, a kto ci mowi, ze masz cokolwiek sprzatac? Dobra, nie kos, ale matka nie jest w stanie zajmowac sie dzieckiem, wiec zostaw dziecko u siebie. Nagle zbaczysz ile te twoje alimenty i 4 spotkania w miesiacu byly warte gdy naprawde zaczniesz byc tata. Jestem jak najbardziej za bys zostawil dziecko u siebie przynajmniej do czasu az matka sie ogarnie.
A jej ogarniecie moze potrwac lata, wiec jak najbardziej nie oddawaj jej dziecka ;)
Tadieta dziecko to nie jest przedmiot, że można je "przechować" na chwilę, dopóki matka się nie ogarnie. Jeśli matka nie jest w stanie zajmować się dzieckiem, to należy jej je zabrać na stałe. A nie przekazać na chwilę ojcu.
Ty szukasz winy, bo piszesz, że facet powinien nawet kosić trawę żonie. Zostawił jej dom i jeszcze ma jej kosić trawę według ciebie. Czyli idąc dalej twoja logiką niewykoszona trawa, to wina ojca. Nawet jak wina matki jest oczywista i tak szukasz czegoś co mężczyzna powinien twoim zdaniem zrobić. Krytyki matki z twojej strony nie ma, za to ojca już tak.
Wytłumacz mi proszę dlaczego twoim zdaniem koszenie trawy przy nie swoim domu to obowiązek faceta?
A co z higieną osobistą a zwłaszcza intymną? Czy tu chodzi tylko o dom czy z innymi sprawami też był problem?
Bardzo dba o swoją higienę, potrafi stać pod prysznicem nawet 40 minut, a woda leci i leci. Mowa tutaj o domu, podwórku, samochodzie, czyli tym co ja otacza. Samochód to też jeden wielki śmietnik na kółkach.
Czytając wyznanie i twoje komentarze niestety przypomina mi się moja ciocia. Od lat zachowuje się identycznie (jedyna różnica jest taka, że nigdy nie pracowała), przez to straciła dom, mąż się z nią rozwiódł (to akurat dobrze, bo był przemocowcem) i odebrali im dzieci. To niestety jest choroba i szczerze wątpię by cokolwiek się zmieniło, w naszym przypadku nawet umieszczenie kuzynów w domu dziecka i cudem uniknięcie wylądowania pod mostem nie pomogło. Jej zachowanie zniszczyło życie jej dzieciom a połowa rodziny się męczyła (dziadkom łamało serce patrzenie jak tamci się staczają). Ja bym poszła z tym do prawnika i postarała się o opiekę nad dzieckiem oraz swoją część za dom. To ostatni moment by ograniczyć skalę problemu i nie musieć łazić z córką po terapeutach