Nigdy nie miałem szczęścia do związków. W dzieciństwie przez pewien czas doświadczyłem groomingu w internecie. Później miałem dziewczynę, ale po półtora roku rozeszliśmy się — mieliśmy wiele problemów, ale głównie po prostu zmieniły jej się priorytety w życiu. Ja, mimo że miałem 15 lat, wiedziałem, że chcę żyć spokojnym życiem, mieć rodzinę i stabilną pracę. Ona miała w życiu zupełnie inne potrzeby. Miała tak ogromne kompleksy, że nie chciała robić niczego. Już podczas naszego związku był to problem, bo ja byłem osobą aktywną, pewną siebie, lubiącą próbować nowych rzeczy, a cały czas, jaki spędzaliśmy razem, polegał na leżeniu w łóżku i oglądaniu filmów albo ewentualnie na krótkich spacerach, bo nie lubiła podejmować żadnych aktywności. Poza tym była strasznie zazdrosna — do tego stopnia, że kiedy rozmawialiśmy o dzieciach, była na mnie zła, że mógłbym kochać kogoś oprócz niej. Później rozmawiałem z kilkoma dziewczynami, ale z żadną nie byłem w związku. Wychodzę z założenia, że gdy już jestem z kimś razem, to po to, żeby być do końca życia. Później z kolei jakimś trafem spodobał mi się chłopak. Zaczęliśmy się nawet umawiać i byliśmy bardzo blisko, ale szybko pokazał swoje prawdziwe oblicze. Był chory na borderline, samookaleczał się i miał zaburzenia odżywiania. W dodatku miał lękowy styl przywiązania. Kochałem go bardzo i przez cały czas byłem wspierający najbardziej, jak mogłem, ale skończyło się na tym, że zostawił mnie bez żadnego słowa. Później wrócił, ale kilka miesięcy potem zdradził mnie. Wybaczyłem mu, ale zrobił to znowu i od tej pory nie mamy kontaktu. Nie wiem, dlaczego mam takiego pecha. Po wszystkich tych sytuacjach nie mam żadnego szacunku dla siebie. Jestem zdesperowany i mimo że kocham najbardziej jak się da, zawsze kończę w ten sam sposób. Daję sobą pomiatać i robić ludziom co tylko chcą. Czuję się, jakby czegoś we mnie brakowało, jakbym nigdy nikomu nie starczał. Utraciłem całą pewność siebie i teraz boję się jakichkolwiek romantycznych relacji.
Dodaj anonimowe wyznanie
"po tych wszystkich sytuacjach nie mam szacunku do siebie" - nie, co najmniej część tych sytuacji wydarzyła się, bo już przed nimi nie miałeś szacunku do siebie. I to jest Twój problem. Podnieś swoje wymagania
I stawianie granic innym by się przydało. Do tego warto zastanowić się jak wygląda sytuacja u autora w domu: czy ktoś jest alkoholikiem, może jakiś nieobecny rodzic, może coś nie gra w opiece rodziców (zaniedbują emocjonalnie na przykład albo stosują przemoc psychiczną np. mówią "wstyd się z tobą pokazać na mieście", "zawsze wszystko psujesz" itp.
Miałeś 15 lat i wiedziałeś czego chcesz od życia, a do dziewczyny miałeś żal, że ona nie wie? Zakładam, że była w tym samym wieku co Ty, więc wciąż jeszcze w okresie dojrzewania. To jest zupełnie naturalne, że człowiekowi w tym wieku zmieniają się priorytety - i to wiele razy, zanim stanie się dorosły. Dopiero uczy się życia.
Potem rozmawiałeś z różnymi dziewczynami - wciąż jako nastolatek? I oczekiwałeś, że któraś się z Tobą zwiąże na całe życie?
Potem ten chłopak, to nawet ciężko mi skomentować. Chyba tylko w ten sposób, że to również nie był dojrzały człowiek.
Generalnie - ile Ty masz lat? Bo wydaje mi się z wyznania, że nie masz jeszcze dwudziestu?
Jeśli mam rację, to poświęć czas na rozwijanie siebie i naukę. Poczytaj książki, posłuchaj dobrych treści, dowiedz się na czym polega budowanie relacji.
I dojrzałych związków szukaj z dojrzałymi ludźmi. Mózg ludzki dojrzewa chyba do 25. roku życia. Są jeszcze cechy osobnicze, niektórzy ludzie będą dorośli szybciej, inni później (niektórzy nigdy). Nie zbudujesz relacji na całe życie z piętnastolatką, bo w 99,9% przypadków to będzie jeszcze dziecko.
Ale z gościem? To jest tak na serio?