#t35SH
Zapłakałem, dopiero kiedy zmarł starszy dziadek z sąsiedztwa, taki typowy zgryźliwy zrzęda, którego nikt nie lubił. Ja go lubiłem, był miły, zawsze pozwalał mi zbierać jabłka ze swojego sadu, opowiadał mi ciekawe historie. Miał swoje humorki, ale przecież każdy czasem je ma. Nigdy nie rozumiałem, o co wszystkim chodzi...
I tutaj nadchodzą łzy – zmarł, na jego pogrzebie pojawiła się rodzina, której nigdy wcześniej nie widziałem. Nigdy go nie odwiedzili. Na pogrzebie... śmiali się, żartowali. To mnie przerosło, po prostu się rozbeczałem jak małe dziecko.
Tylko ja byłem w żałobie. Tylko mnie było go żal. Dla mnie był po prostu opiekuńczym staruszkiem, który zastąpił mi dziadków, którzy wcześnie zmarli.
Nawet teraz, gdy to piszę, łzy ściekają mi po brodzie. Po 15 latach.
Na zawsze będzie w moim sercu. Nigdy mu tego nie powiedziałem, ale kochałem go.
Może rodzina nie bez powodu nie odwiedzała Twojego dziadka z sąsiedztwa, a Ty na pogrzebie swoich dziadków również nie okazywałeś, że jest Ci przykro.
Szczerze mówiąc wolałabym, żeby ludzie na moim pogrzebie byli w dobrym nastroju niż żeby płakali. Oczywiście nie jest to coś, co mogę kontrolować, ale tak bym wolała.
Tutaj nie chodzi o to, że oni nie płakali, tylko o to, że nie uszanowali powagi sytuacji. Rozmowy na pogrzebie jak w kawiarni są poprostu nie na miejscu. Pogrzeb to chwila zadumy nad losem tago człowieka, to wyrażenie szacunku. Jeśli go nie szanowali ( obojętne jaki był) to nie powinni na ten pogrzeb przychodzić. Ja rozumiem autora bardzo dobrze.
tym bardziej ze ich pewnie bardziej interesowalo mieszkanie po dziadku niz sam dziadek