Wczoraj zrobiłam test ciążowy i okazało się, że jestem w ciąży. Trzy testy to potwierdziły, mój chłopak mnie wspiera, jednakże wiem, jak zareaguje moja rodzina. Strasznie się ich boję i nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić. Jestem nastolatką, która nie jest gotowa na dziecko, niedawno wyprowadziłam się od rodziny i już mam zakładać własną? Nie chcę z tym żyć, po prostu chciałabym, żeby tego wszystkiego nie było. Czuję, że rodzice się mnie wyprą i zostanę z tym wszystkim sama. A kompletnie nie wiem, co robić. I zanim pomyślicie, że „byłaś głupia i nie umiałaś się zabezpieczyć, to masz”, to chciałabym Wam powiedzieć, że od długiego czasu biorę tabletki anty i nie pominęłam żadnej, a jednak jestem tym 0,01%, które i tak zaszło.
Dodaj anonimowe wyznanie
Skoro jesteś na tyle rozsądna żeby widzieć, że to nie czas na dziecko, to sama wiesz że niestety pozostaje aborcja. Trzymaj się.
Można też oddać dziecko po urodzeniu do adopcji.
Notaka można. Ale wiąże się to z przejściem całej ciąży, a na końcu porodu z wszystkimi ich konsekwencjami + społecznym osądem, że oddała, bo rzadko się zdarza ciąża, której nie widać do końca.
Uważam, że rozwiązanie, które niektórzy serwują jako najprostsze - usunąć po cichu, żeby nikt się nie dowiedział, nie jest dobre. Czy ktoś z osób namawiających autorkę na aborcję pomoże jej, jeśli będzie mieć wyrzuty sumienia albo jeśli będzie zastanawiać się, jak wyglądałoby dziecko i ile by miało lat? Są różne scenariusze. Wiem, że nikt z radzących nie pomoże jej także, gdy będzie zmagać się z trudami macierzyństwa, ale jest różnica pomiędzy zgaszeniem bytu, życia, które się w sobie nosi, a urodzeniem go, opiekowaniem się nim i budowaniem z nim relacji. Nie muszę też powoływać się na argument religii i wiary, bo uważam, że chodzi o człowieczeństwo. Płód jest człowiekiem i powinien być traktowany humanitarnie. Żyjemy w najlepszych czasach w historii, a przynajmniej w historii Polski, jest praca, opieka medyczna, pomoce socjalne i nie trzeba zabijać swojego dziecka, bo było nieplanowane. Co do hejtu ze strony ludzi, np. za oddanie dziecka - ludzie lubią gadać i zawsze będą. Nigdy nie byłam w ciąży, nie zabiłam, nie okradłam itd., a też słyszałam o sobie niejedno złe słowo, np. w pewnej gałęzi rodziny. Na złe słowa innych trzeba się uodpornić, a nie - robić tak, żeby innym pasowało. Choćbyśmy się nie wiadomo jak starali, i tak ktoś powie o nas coś złego. Gdyby autorka chciała oddać dziecko, może spróbować to zrobić tak, żeby z osoby z otoczenia nie wiedziały, np. może nie przyjeżdżać do miejscowości rodzinnej podczas ciąży, jeśli mieszka gdzieś indziej, ale przynajmniej dziecko będzie żyć. Można zrzec się praw rodzicielskich w miarę szybko po urodzeniu i jakaś para będzie mogła je adoptować. To, że ktoś jest wychowywany przez osobę inną niż matka, nie znaczy, że musi być nieszczęśliwy. Choć ja uważam, że autorka da radę wychować dziecko i byłby to najlepszy scenariusz. Ale z dwojga złego - dokonać aborcji albo oddać do adopcji, lepiej oddać niż pozbawić życia. Bodajże wcześniej niż miesiąc od zapłodnienia bije już małe serduszko, jest głowa, ręce i nogi.
EDIT: Ręce i nogi może nie są widoczne aż tak szybko, ale w Internecie napisali: "Rączki i nóżki u płodu są widoczne w badaniu USG już około 8. tygodnia ciąży, kiedy są jeszcze w postaci zawiązków. W 10. tygodniu ciąży kończyny są już dłuższe, z widocznymi paluszkami, ale wciąż pozostają zrośnięte błonami przypominającymi płetwy, z kolei palce stają się lepiej widoczne i rozróżnialne, jak podaje Medycyna Praktyczna. Po 16. tygodniu, ruchy te stają się na tyle silne, że mogą być odczuwalne przez matkę". Wystarczy poszukać materiałów o rozwoju płodu, żeby było widać, że to jest mały człowiek, nasz potomek, krew z naszej krwi.
Płód nie jest człowiekiem z biologicznego punktu widzenia. Co więcej, nawet biblia moment początku życia okresla jako wzięcie pierwszego oddechu. To jak się do tego podchodzi to wszystko kwestia mind setu, zależy jaki ma autorka
PeggyBrown2022, nie ma pewności, czy autorka poradzi sobie z wychowaniem dziecka, zwłaszcza, że sama nie czuje się gotowa. Prawdopodobnie ma 18 albo 19 lat, nie znamy jej sytuacji życiowej, czy się uczy, czy pracuje, jaka jest jej sytuacja rodzinna i finansowa. Ma poczucie, że jej rodzice się jej wyprą, boi się ich Samo odczuwanie tego ma na nią wielki wpływ. No i nie zawsze tak działa świat, że po narodzinach dziecka ludzie zaczynają szaleć na jego punkcie, a ona chyba lepiej zna swoją rodzinę. N
Autorka ma po prostu do wyboru aborcję, zachowanie dziecka lub oddanie do adopcji. To są fakty. Do żadnej z nich nie powinno jej się namawiać, lecz zachęcić do przemyślenia z chłopakiem konsekwencji każdej z nich i wspólnej decyzji. Powinni przemyśleć swoje możliwości, zastanowić się czego chcą, w co wierzą, co ryzykują i co mogą zyskać. Bo każdej z tych trzech opcji mogą żałować, ale mogą też nie żałować żadnej. To w pewnym sensie loteria. Ale to MUSZĄ być ich przemyślenia i ich decyzja. Wciskanie im swoich przekonań o tych opcjach może im tylko zaszkodzić. To jest zbyt delikatna sprawa, by przytłaczać ją własnymi poglądami w sprawie aborcji czy tego kiedy zaczyna się człowiek, bo jest tak jak mówiłeś/aś, ani ty jej nie pomożesz jeśli zdecyduje się urodzić, ani zwolennicy aborcji jej nie pomogą, jeśli usunie i będzie miała wyrzuty sumienia. Trochę to
Autorko, najlepiej zrobić do każdej z tych trzech opcji coś w stylu analizy SWOT, czyli rozpisać mocne strony, słabe strony, szanse i zagrożenia i na tej podstawie zadecydować. Wybierzcie pod siebie i nie patrzcie na zdanie innych, złaszcza tych, którzy wam nie pomogą. Życzę wam szczęścia i powodzenia, cokolwiek wybierzecie!
Idź też do ginekologa, tak jak ktoś radził, czy to na pewno ciąża, jeśli tak to faktycznie lepiej przenalalizować metodę antykoncepcji na przyszłość.
I co z rodzicami chłopaka? Może oni będą w stanie cię wesprzeć. I pamiętaj, nie jesteś sama, twój chłopak jest przy tobie skoro cię wspiera.
Chyba do 10. tygodnia masz czas na zwrócenie się po tabletki. Możesz je legalnie zamówić (nielegalne jest tylko pomaganie komuś w zamówieniu, czyli np. gdyby ktoś za Ciebie zapłacił). Poszukaj kontaktu do organizacji typu aborcja bez granic.
Tutaj nie ma prostego rozwiązania, nikt też Ci nie powie co zrobić, bo Ty będziesz żyła z konsekwencjami wyboru. Ty też najlepiej znasz swoją sytuację i swojego chłopaka, na ile możesz liczyć na jego wsparcie. Opcje są dwie, przeanalizuj je na spokojnie i rozważ, która jest dla Ciebie lepsza. Młoda ciąża nie jest łatwa, ale też nie jest życiową tragedią. Brak wsparcia rodziców będzie trudny, ale znowu, to nie rodzice będą żyli z Twoim wyborem a Ty sama.
Niezależnie od Twojej decyzji uważam, że jesteś dobrą, dzielną dziewczyną. Życie się ułoży, tak jak wygładzają się fale na tafli wody. I ważna rzecz, umów się do ginekologa i porozmawiaj o dotychczasowej antykoncepcji, bo coś nie zagrało, a lepiej zapobiegać niż później się martwić.
Twoja sytuacja jest niełatwa, ale pamiętaj, że masz oparcie w chłopaku. Nie słuchaj rad aborterów. To dziecko to osobny byt. To nie jest jakiś przedmiot, paznokieć, ani krzesło. To Twoje dziecko. W tych czasach można chodzić normalnie do szkoły, będąc w ciąży. Nikt z niej nie wyrzuci tak jak się robiło za komuny. Znam dziewczyny, które urodziły młodo i kochają swoje dzieci. Nie twórz najczarniejszych scenariuszy. Nawet jeśli Twoi rodzice się zdenerwują, to im w końcu minie. Gdy zobaczą dziecko, mogą wręcz oszaleć na jego punkcie - tak często jest z dziadkami. Bo jak tu gniewać się na małego, bezbronnego i niewinnego bobasa? Nawet w mojej dalszej rodzinie zdarzyła się dosyć niedawno nastoletnia ciąża i widać gołym okiem, że matka dziecka bardzo je kocha i się nim opiekuje. Nie jesteś sama. Sprawy na pewno się ułożą, prędzej czy później. Jest program 800+ i wsparcie od Państwa. Jeśli ktoś nie chce albo nie może chodzić do szkoły tak jak wszyscy, to są szkoły wieczorowe lub zaoczne. Co do opinii znajomych, która jest ważna dla wielu młodych osób - ludzie zawsze muszą o czymś albo o kimś gadać. Znajomi z podstawówki albo liceum dzisiaj są, a jutro ich nie ma. Nie ma co się przejmować ich opinią. Na pewno znasz przykłady młodych matek, które po czasie przyzwyczaiły się do sytuacji i po jakimś czasie czują się normalnie. W tych czasach wiele par nie może mieć dzieci. Dla niektórych urodzenie dziecka w młodym wieku może być jedyną szansą, bo np. po 30. roku życia organizm może odmówić posłuszeństwa, może być większa szansa na poronienie albo po prostu mniejsza szansa na zajście w ciążę, zwłaszcza po aborcji. Proszę Cię, nie rób tego, na pewno jesteś silną dziewczyną i dasz radę w roli matki.
To dar od Boga. Kiedyś zrozumiesz. Nie zabijaj tego życia.
Od którego? Peruna, Ra, Odyna, czy Zeusa?
Zeusa chyba możemy wykluczyć, nie było w wyznaniu nic o gwałcie.
Od burego.
Rodzina, rodzice mają prawo być źli, jeżeli byli też wobec ciebie ok wcześniej i mówili, ostrzegali, ale ta złość mija, a szczególnie kiedy pojawia się wnuk, wnuczka.
Jak czytam tych degeneratów radzących aborcję to mnie mdli. Sami na sobie ją zróbcie (ze sobą). Bycie rodzicem to wysiłek, wiem co piszę bo mam trójkę. I całe życie będzie tak, że będzie super i będzie tak, że będziesz miała dość. Na tym jednak polega życie. A wszystkim od aborcji powiem - żal mi was. Zwierzęta lepiej chronią swoje potomstwo. Nie wiem czym jesteście, że chcecie zabijać dzieci, ale raczej jakimś duchowym odpadem.
Urodziłam dwójkę dzieci w młodym wieku j nie żałuję. Teraz jestem przed trzydziestką i gdybym zdecydowała sie na dzieci teraz nie było by szans bo wykryto u mnie PCOS. Moja koleżanka urodziła w wieku 17 lat i dała sobie ze wszystkim radę i ty też dasz. Jest wiele zapomóg. Jak chłopak Cie wspiera to tylko lepiej. Jeśli dziecka nie chcesz to zawsze mozesz oddać je po porodzie.
Nie chcę być czarnowidzem, ale jeśli naprawdę regularnie brałaś tabletki - to podwyższony wynik beta-hCG (a dokładnie to bada test ciążowy) nie musi oznaczać ciąży, ale nowotwór. Idź jak najszybciej do lekarza i zbadaj się, żeby wykluczyć mięsaka.
Gdyby to jednak była ciąża to pamiętaj, że aborcja - bezpieczna dla kobiety jest do 12 tygodnia - naprawdę miej to na uwadze, bo potem możesz całe życie zmagać się z powikłaniami po łyżeczkowaniu. Życzę Ci szczęścia i żeby wszystko ułożyło Ci się tak, jak tylko byś chciała.
skoro się wyprowadziłaś to rodziców nie potrzebujesz. No chyba ze placili ci za mieszkanie, ups
Zostaniesz sama, czy z chłopakiem? Bo to jest różnica. To jego dziecko tak jak i Twoje, więc powinniście razem podjąć decyzję - jakakolwiek ona nie będzie.
Skoro opuściłaś dom, to jesteś już w jakimś stopniu samodzielna. I rodzice się Ciebie wyprą, bo masz dziecko? Ty masz normalnych rodziców?