#r0k6V

Kiedyś asystowałem weterynarzowi przy pobieraniu krwi mojemu psu. Był sam w lecznicy, potrzebował w tym pomocy, bo pies spory i młody, zapytał tylko, czy nie mdleję.

No więc trzymam tego psa, niemałego, na stole, stoimy z wetem biodro w biodro. Zabieg trochę trwa, bo do pobrania sporo a leci niemrawo. W pewnej chwili zacząłem cierpnąć, musiałem przestąpić z nogi na nogę, więc oparłem się o stół. I widzę, jak weterynarz w jedną rękę bierze łapę psa, igłę i probówkę, a drugą... otacza mnie w biodrze i przytula do siebie.

Ja patrzę na niego, on patrzy na mnie... i robi się czerwony, mówiąc: „Ja myślałem, że pan mdleje...”.

Potem mi się tłumaczył, że gość mu tak skutecznie zasłabł kiedyś, że upadając, rozwalił łuk brwiowy, trzeba było wołać karetkę i wieźć na szycie.
Dragomir Odpowiedz

Myślę że to nie były "homopsotki" jak tu jeden gejos to określił 😄😄😄 tylko nauczony doświadczeniem, nie chciał żeby się powtórzyło.

Dodaj anonimowe wyznanie