#qkFe2

Kacper był bardzo specyficznym chłopakiem. Przypominał leniwie uśmiechniętego kota, zawsze odrobinę zaspanego. Jeździł na deskorolce od ósmego roku życia. W miarę dorastania zaczęły się zawody, kumple i imprezy. Był cholernie zdolny, podczas jazdy wyglądał lekko i eterycznie, jakby płynął w powietrzu. Nie jestem i nigdy nie byłam fanką tego sportu, ale on robił to w magiczny sposób.

W wieku piętnastu lat uzależnił się od kontaktów z pewną dużo starszą osobą, która zapoczątkowała jego uzależnienie od morfiny. W wieku siedemnastu lat trafił na odwyk. Szkoła przyjęła wersję o depresji, tłumaczyło to jego apatyczne zachowanie. W międzyczasie przeżył śmierć swojego mentora, po czasie okazało się, że także miłości. Wyszedł po dwóch miesiącach, ledwo zdał do następnej klasy. Potem wszystko zdawało się iść dobrze, poznał kogoś, zaczął się lepiej uczyć, chyba był szczęśliwy. Przyjechał ze swoją miłością do mnie, do Holandii. Udzieliłam im ślubu, ślubu bez formalności. Widać było, że są ze sobą szczęśliwi. Sposób, w jaki na siebie patrzyli zawsze wzbudzał we mnie zazdrość.

Ale sielanka nie mogła trwać długo, Kacper po trzech latach powrócił do starych nawyków. Nietrudno w jego mieście o heroinę, co do jej czystości jednak nie mam pewności. Uzależnił się ponownie. Jego miłość go kochała, była przy nim, gdy jego żołądek skręcał się. A potem znowu brał.
Odszedł mu na rękach. Winne było serce, zapalenie wsierdzia. On bardzo się o to obwinia, ale każdy wie, że wszystko zależy od osoby uzależnionej.

Nasi rodzice nigdy zbytnio się nami nie interesowali, Kacper od osiemnastego roku życia mieszkał sam. Nasi rodzice przebywali zagranicą, przyjeżdżając tylko czasami. Ja też bardzo szybko wyjechałam, zaraz po maturze i zostawiłam go samego, kiedy potrzebował pomocy. Nie potrafię sobie tego wybaczyć.
Wiem, że narkomani to według wielu idioci i śmiecie. Że przecież mógł nie brać. Ale mój brat był wspaniałą, oryginalną osobowością, niestety bardzo zagubioną. Odszedł za młodo

Tęsknię za Tobą, Kocie.
M.
ArabellaStrange Odpowiedz

Współczuję straty brata.

To nie była Twoja wina ani Twoja odpowiedzialność.

Dragomir Odpowiedz

On by wszystko sprzedał żeby przyćpać, włącznie z Tobą. Nie miałabyś na to większego wpływu, bo koleżkowie byli ważniejsi. Jeśli sam nie chciał z tym skończyć, to nikt na siłę by mu nie pomógł. Szkoda człowieka, ale sam wybrał swój los.

Dodaj anonimowe wyznanie