#qGoxl

Pracuję na co dzień z ludźmi w jednej z czterech głównych firm komórkowych. Wiadomo, ludzie są różni... Ale powiedzcie mi, jak mam się zachować, kiedy przychodzi starsza osoba, którą na sam widok mam ochotę uściskać, bo przypomina mi moją babcię, i wykorzystując brak innych klientów, zaczyna opowiadać mi o swojej sytuacji, z której wynika, że jest maltretowana przez córkę (pokazywała siniaki, których absolutnie sama nie mogła zrobić)? Pokazywała SMS-y, po których aż serce się kraja... Widać, że pani potrzebuje się wygadać. Na policję nie zgłosi, bo nie, bo kiedyś jak poszła do szpitala, to lekarz wezwał policję, pojechali do córki i później było gorzej.

Co robić, jak pomóc?
NAUS Odpowiedz

Jeśli ktoś Cię nie prosi o pomoc, to najlepiej nie pomagać, ponieważ gdy coś pójdzie nie tak, często wina spadnie na Ciebie pomimo Twoich dobrych chęci.
Jeśli ktoś Cię prosi o pomoc, to skieruj go po prostu do odpowiednich organów, to czy pójdzie czy nie to już jej sprawa i odpowiedzialność.

Też pracuję w sprzedaży i jeśli widzę, że klient chce mi opowiedzieć po prostu historię życia zaczynając od lat 80, przez chwilę słucham, później delikatnie sugeruję, że przeszłości nie zmienisz, jest jak jest, no a co z tym produktem X? Po co on Panu? Potrzebne to w ogóle? - i tak wraca się z rozmową na właściwe tory. Jeśli nie działa, to po prostu kończę spotkanie i tyle. Wiem, że każdy człowiek ma bardzo rozbudowaną potrzebę bycia wysłuchanym i ważnym, ale nie należy oczekiwać, że będą ją spełniać obce osoby. Jest to wręcz nieprzyzwoite.

Niestety czas to pieniądz, a żadne z nas nie dostaje pieniędzy za udawanie terapeuty, toteż spędzając na tym czas po prostu go tracisz, często razem ze spokojem i dobrym dniem w zamiast dostając bardzo złudne poczucie zrobienia dobrego uczynku.

Dragomir

Ty jesteś stabilnie bezemocjonalny. Jak nie możesz zarobić, to nic nie robisz z dobrego serca bo masz tam kalkulator. W ten sposób nie czujesz że masz zmarnowany dzień przez niezrobienie czegoś dobrego, bo nie czujesz takiej potrzeby. Za to jak wciśniesz dziadkowi bubel którego nie potrzebował na jakąś umowę, i dzięki temu dostaniesz premię od Januszefa to już dzień był udany.

KurzaStopa

Odezwał się o "potrzebie robienia dobrych rzeczy" ten, który czerpie przyjemność z obrażania ludzi z dowolnego powodu

Dragomir

Ale taką potrzebę mam i często ją spełniam. Taka praca :) i nie, nie mam ekstra kasy jak się staram. A jak widzę sens starania się, to się staram.

NAUS

Dragomir, dziękuję za Twój komentarz. To doskonałe zobrazowanie "udawania terapeuty", o którym wspomniałem. Mam nadzieję, że na polu usługiwania innym jesteś skuteczniejszy niż w dziedzinie psychoanalizy internetowej.;)

Dragomir

Tyle że ja nie mam nic wspólnego z psychoterapią czy psychologią poza tym, że niektóre problemy z którymi ludzie przychodzą do mnie mogą mieć podłoże emocjonalne/psychiczne. Ja się zajmuję fizycznością i oczywiście, nie wyleczę kogoś z choroby autoimmunologicznej czy choroby narządów wewnętrznych, ani z ostrego stanu zapalnego (tutaj leki plus czas) ani nie cofnę zwyrodnienia stawów u siedemdziesięciolatka. Ale niektóre rzeczy "robię" od ręki i tacy pacjenci są na tyle zadowoleni, że chętnie wracają oraz polecają mnie znajomym czy rodzinie. Tak że cudów nie robię, ale co muszę to robię a jak widzę że jest szansa żeby komuś pomóc, to wykraczam poza zwykłe pitu-pitu (chociaż na pieniądze mi to nie wpływa). Bo dzięki temu wiem, że robię to po coś.

TwojaStaraSieODzieci

@Naus, och och, jak ty świetnie potrafisz sprowadzić rozmowę na właściwe toryyy, jak cudownie poukładałes sobie priorytetyyy... No szał ciał... Szef na pewno jest z ciebie dumny.

Dragomir

Jak wciśnie komuś produkt którego nie potrzebował plus ubezpieczenie, którego nigdy nie wypłacą bo to w większości naciąganie na kasę.

Dla kontrastu dodam, że mój brat pracował kiedyś w banku. Wiedział że te ich kredyty to g.wno i ubezpieczenia też, ale musieli je wciskać klientom. On tego nie robił, co bylonwidac po wynikach. Zamiast tego zaczął szukać nowej pracy, wiedział że mu nie przedłuża umowy w tej za takie "starania". Ale jak widać da się być człowiekiem, tyle że nie w takiej pracy. A pan NAUS jest tego przeciwieństwem. No ale ma poukładane priorytety i kończy dzień zadowolony. W przeciwieństwie do klientów, których naciągnął.

Zaś co do mojej pracy - pacjentka miała ostry ból, bardzo ograniczoną ruchomość i termin na operację kręgosłupa. Szczęściem dostala wcześniej termin u mnie. Po pierwszej wizycie znakomita większość objawów ustąpiła, kazałem jej przemyśleć zasadność operacji. Przed operacją miała termin u lekarza na badania. Lekarz potwierdził, że na chwilę obecną operacja nie jest potrzebna. Podziękowała mi później, że uratowałem ja od operacji. A mogłem odbębnić byle co, i powiedzieć, że już taki wiek, że się nic nie da zrobić... Dla mnie bez różnicy. Dla niej różnica ogromna. Tym bardziej że ma problemy z sercem a narkoza to nie witaminki, a po operacji i tak nie ma gwarancji poprawy, a w jej stanie mogłoby ja to dojechać bo przez długi czas nie mogłaby się sensownie ruszać, a młoda już nie jest. Właśnie to miałem na myśli mówiąc o satysfakcji i pomocy komuś. Głupek mnie wyśmiał, a ja robię dalej swoje.

Dodaj anonimowe wyznanie