Kilka lat temu jechałem sobie na urlop do Polski, pełen wakacyjnej euforii, machając głową do radiowego hitu. Dojechałem do bramek w Katowicach w stronę Krakowa, a tam korek. Śpiewam sobie w najlepsze, fałszując jak nikt, gdy nagle w aucie przede mną włączają się awaryjne. Wysiada z niego młoda brunetka, taka, że aż mi się głos zawiesił w połowie refrenu. Podchodzi, uśmiech jak z reklamy pasty do zębów, i pyta: „Hej, poratujesz paroma złotymi na bramki? Zapomniałam portfela”. Ja grzebię w kieszeni i znajduję tylko wymięty banknot 20-złotowy. Myślę: „Dobra, to nie fortuna, dam jej”. Wręczam, czując się jak rycerz na białym koniu, choć mój koń to raczej zwykły opel. Ona na to: „Daj numer, oddam ci później!”. I tu zaczyna się mój popis – jak prawdziwy geniusz mówię: „Eee, nie pamiętam swojego numeru, ha, ha”. Wiem, że to żenujące, ale serio, zapomniałem swojego numeru! Ona patrzy na mnie jak na kosmitę, a ja tylko wzruszam ramionami z miną: „No zdarza się”. Chce oddać te 20 zł, ale macham ręką, żeby je sobie wzięła. Odjeżdża, ale widzę, jak pokazuje, że zatrzyma się za bramką, żeby pogadać. Myślę: „Oho, to będzie historia na lata!”. Ale los miał inne plany. Pani w okienku na bramce szukała reszty chyba od czasów PRL-u, a ja stałem jak kołek, patrząc, jak czarny ford focus na krakowskich blachach znika w oddali. Moja szansa na romantyczną przygodę roku odjechała szybciej niż pendolino.
Najgorsze? W głowie już układałem scenariusz, jak ta dziewczyna opowiada wnukom o tajemniczym wybawcy z bramek, a ja… no cóż, zapomniałem numeru telefonu. Brawo, ja! Teraz czasem wracam do tej chwili, śmiejąc się z własnego nieogarnięcia. Może kiedyś wpadnę na nią w korku i powiem: „Hej, pamiętasz tego kolesia, co dał ci kasę i zgubił szansę na love story?”. Ale znając moje szczęście, znów zapomnę numeru. 😅
Mam tylko nadzieję, że ona też kiedyś komuś rzuci te 20 zł w potrzebie. I może, gdzieś tam, wspomni faceta, który był rycerzem na pięć minut… zanim nie zepsuł wszystkiego swoją pamięcią do bani.
Dodaj anonimowe wyznanie
Refleksu/ bystrości umysłu też Ci zabrakło, zawsze mogła zapisać Ci swój numer.
Historia z czasow kiedy mieszkalem jeszcze w wieklim miescie i namietnie korzystalem z apliakcji randkowych. Podczas jednej takiej randki (zawsze staralem sie byc dzentlemenem w kazdym calu), dziewczyna non stop opowiadal mi oswoich przygodach, ze jej nagie zdjecia mozna bylo zobaczyc w pewnej gazecie. A na zakonczenie milego wieczoru zaproponowala abym wrocil z nia do domu to zrobi mi cos dobrego do jedzenia i masaz. Odparlem ze sie najadlem wszak bylysmy razem w kinie na kolacji i ze musze wracac do domu bu jutro rano do roboty a nie chce nocnym wracac do domu... No coz dotralo do mnie co zrobilem nastepnego dnia kolo poludnia, jednak moja towarzyszka zablokowala mnie w owej aplikacji a telefonu tez nigdy juz nie odebrala :D
Najgorsze ze to nie byla jedyna taka "akcja" w moim wykonaniu :D