Moja mama pracuje w przedszkolu. Kiedy miałam ok. 9 lat, przyniosła z pracy lalkę z urwaną ręką – do naprawienia w domu. Lalka szalenie mi się podobała, mimo panującej wówczas mody na baby born, bo w przeciwieństwie do niej miała ciałko wypchane czymś miękkim, dzięki czemu była bardzo plastyczna i można ją było nosić i przytulać jak prawdziwe niemowlę. Zresztą bardzo dbałam o zabawki i żal mi było wszystkich zepsutych i zniszczonych.
Żal mi było też niepełnosprawnej lalki, ale nie udawałam, że wszystko z nią OK. Bawiłam się więc w występy w telewizji, w których mówiłam o trudach związanych z opieką nad chorym dzieckiem, wysokich kosztach protezy i zabiegów. Jednym słowem... Miałam horom curke, zanim to było modne...
Niestety lalka została naprawiona i wróciła do przedszkolaków, które zapewne ponownie się nad nią znęcały.
Dodaj anonimowe wyznanie
Świetny materiał na horror.
Przedszkolaki znęcają się nad lalką aż do jej okaleczenia. Autorka bawi się nią, zapewnia opiekę i dobre traktowanie. Niestety siła wyższa naprawia uszkodzenia i wtedy kończy się czas wytchnienia. Świadoma lecz niema, niezdolna do jakiejkolwiek komunikacji lalka, wędruje z powrotem do przedszkola, trafiając ponownie w ręce młodocianych oprawców.
"które zapewne ponownie się nad nią znęcały" - no tak. Tylko Ty szanowałaś zabawki.
A kto twierdzi, że tylko autorka szanowała zabawki? Wystarczy, by w przedszkolu była mała grupka niegrzecznych dzieci, by zniszczyć lalkę. Może nawet wystarczyć jedno niegrzeczne dziecko.
Ona pisze o większej ilości dzieci, które na pewno znęcają się nad zabawkami. A w przedszkolach panie bardziej pilnują niż ja w domu - urywanie lalce ręki byłoby zauważone.
Wiesz, że coś się może zniszczyć w normalnym zużyciu? Zwłaszcza, jak używa tego bardzo dużo osób?
Autorka napisała "które zapewne ponownie się nad nią znęcały" masz tu gdzieś słowo większość albo większa liczba dzieci? Napisała, że dzieci z przedszkola zapewne będą się znęcały nad lalka. Może to być zarówno dwójka dzieci, jak i wszystkie. Nie dopowiadaj sobie rzeczy, których w wyznaniu nie ma. Kolejny raz walczysz z chochołem, który nie istnieje.
A co do zabawek, zależy od przedszkola, zależy od dzieci. Nauczycielki w przedszkolu najczęściej skupiają się na bezpieczeństwie dzieci, a nie na tym, by zabawki nie zostały uszkodzone. Opanowanie sporej grupy dzieciaków to duże wyzwanie i naprawdę zabawki schodzą wtedy na drugi plan.
"Wiesz, że coś się może zniszczyć w normalnym zużyciu? Zwłaszcza, jak używa tego bardzo dużo osób?"
A ja gdzieś napisałem, że zabawki niszczą się tylko w przedszkolu, a podczas normalnego użytkowania nie? Naprawdę apeluję, zacznij odpisywać na to co jest w wyznaniu i to co napisał Twój rozmówca, a nie na to co sobie sama wymyśliłaś. Tu chodzi o wyrwana rękę. Ciężko to zrobić "przypadkiem" przy normalnym użytkowaniu. No chyba, że za normalne użytkowanie uważasz ciągnięcie za rękę lub wyrywanie sobie lalki przez dzieci, ale ja tak nie uważam. Ta ręka nie odpadła sama, została urwana.
Niech Ci będzie, dzieci wyrwały lalce rękę specjalnie, żeby zepsuć zabawkę. Oczywiście to widziałeś, stąd wiesz.
Twoją logika w praktyce:
Prokurator: wszystkie dowody wskazują na to, że oskarżony zabił.
Sędzia: widziałeś, że zabił? Nie? To się zamknij! Niewinny!
Opisz mi proszę jak można wyrwać (podkreślam wyrywać, nie odczepić, a wyrwać siłą) przy normalnej zabawie. Podkreślam też, że jeśli jedno dziecko drugiemu próbuje wyrwać lalkę z rąk, to nie jest normalna zabawa.
@ Dantavo: Absolutnie nie zgadzam sie z Twoim ostatnim stwierdzeniem / podkresleniem.