Zawsze byłam większa. Już w przedszkolu ważyłam statystycznie więcej od reszty dzieci, ale oczywiście wtedy mi to nie przeszkadzało. Jedyne czego jeść nie mogłam w domu to chipsy — reszta to ile chcę. A co oczywiste, zakazany owoc smakuje najlepiej. Przy każdej okazji, gdy rodziców nie było w domu, kupowałam te chipsy jak szalona. Każde wyjście z koleżankami czy impreza – zawsze musiałam je jeść. Później zauważyłam krzywe spojrzenia i zdałam sobie sprawę, że dłużej tak nie może być – zaczynam kupować je tak, by nikt o tym nie wiedział. Po szkole chowałam je w torebkę a po powrocie do domu szybko w szafce. Jadłam je w nocy, a opakowania zbierałam i wyrzucałam na przystankach lub na mieście. Później wyprowadzka na studia, a co za tym idzie jeszcze gorsze uzależnienie – chipsy codziennie, często po parę paczek; obżeranie się, bo mimo że nie czuję głodu, jem cały czas i nie umiem się powstrzymać. Mimo tego znalazłam chłopaka, miałam nadzieję, że może wstyd mnie powstrzyma, ale po ponad trzech latach razem widzę, że to ja wciągam jego, a nie na odwrót. Nadal chipsy codziennie, do obiadu, zamiast kolacji. On tyje, ja tyję, a nadal nic nie potrafię z tym zrobić.
I tak przez całe życie w uzależnieniu nabawiłam się ogromnych problemów z jedzeniem, wagi 108 kg, wstydu przed samą sobą, problemów z okresem. Jem ciągle i nieprzerwanie, mam wrażenie, że już kompulsywnie. Jeśli nie zjem przez jeden dzień chipsów, później zjadam odpowiednio więcej, nawet jeśli jestem już pełna, to i tak muszę je wcisnąć, tak jakbym chciała się ukarać za tę przerwę. Oszukuję się przed samą sobą i najbliższymi. Mimo że chłopak je ze mną te chipsy, to i tak potrafię kupić je gdy jest na uczelni i zjeść sama, mimo że wiem, iż wróci wieczorem i zjemy kolejne razem... Mam już tego dość, a z drugiej strony nic nie pomaga. Lekarze uważają, że jestem krok od cukrzycy, mimo to nie jestem w stanie się przed nimi przyznać, ile naprawdę jem... Przeraża mnie perspektywa tej choroby, a nie potrafię nic zmienić. Mam już siebie dość i chipsów też, ale mimo to i tak zaraz zjem kolejną paczkę.
PS. Byłam u dietetyka, wszystko szło super, a później przez brak kosztów musiałam zrezygnować i wszystko wróciło... Psycholog odpada również z tego samego powodu.
Dodaj anonimowe wyznanie
Ty potrzebujesz pomocy psychiatry i psychologa i to kogoś od terapii problemów z jedzeniem.
Jesz kompulsywnie od dzieciństwa już. Masz problemy z okresem, bo masz niedożywiony organizm - brakuje mu składników odżywczych skoro tyle chipsów jesz a nie piszesz nic o normalnym jedzeniu.
coztegoze2
Niedożywiony i bardzo zatruty. Tłuszcze trans, syntetyczne dodatki smakowe w chipsach. Być może poważnie przedawkowany potas, bo nie dość, że ziemniaki są solidnym źródłem potasu, to jeszcze niektóre firmy dodają do chipsów chlorek potasu. A przedawkowany potas grozi zatrzymaniem akcji serca.
Terapia na cito. Dietetyk w dalszej kolejności, o ile w ogóle będzie jeszcze po terapii potrzebny.
Umów się do psychologa na NFZ. Tak, wiem, terminy są za 2 lata - 2 lata i tak miną, i możesz wtedy mieć spotkanie, albo dalej nic nie zrobić.
Chipsy kosztują dzisiaj tyle, że spokojnie zamiast nich wystarczyłoby Ci na min. dwie wizyty w miesiącu u psychologa.
Brak pieniędzy to tylko wymówka, to jest kwestia priorytetów i wyborów.
Tak, ale to z tymi priorytetami i wyborami dziewczyna ma problem…
NFZ ma darmowy program dietetyczny (wygooglaj Narodowe Centrum Edukacji Dietetycznej). Nie wiem jakiego miałaś dietetyka, ale porządny nie będzie ci ustawiać codziennej diety, a zasugeruje zmiany w diecie które możesz kontynuować bez jego zaangażowania. Pewnie, może ci stworzyć diete na jakiś czas, ale masz wiedziec dlaczego ta dieta jest dobra i na co zwracać uwagę na codzień. To własnie pozwoli ci trzymać się zdrowego trybu życia bez ciągłego uzależnienia od dietetyka.
A o samych chipsach, to co one ci dają? Chodzi o smak, o dźwięk chrupania, o to że masz co robić z rękami? I nie mów że to wina tego że rodzice zabraniali, bo chyba każdemu czegoś zabraniali, a nie przeszło to w obsesje. Popróbuj może zdrowsze alternatywy? Można samemu zrobić chipsy z tortilli czy serowe. Na youtubie jest masakrycznie dużo "shortów" z banalnymi przepisami na domowe chipsy.
Nie będę Ci mówić, jakie chipsy są szkodliwe bo pewnie to wiesz.
Powiem Ci natomiast, że dostarczenie organizmowi tego, czego on potrzebuje, zniweluje te napady obżarstwa do tego stopnia, że aż się zdziwisz.
Przede wszystkim chodzi o odpowiednio wysoką podaż białka, które hamuje głód i jednocześnie zwiększa sytość.
Jeżeli nie masz kasy na porady to poproś chata GPT żeby wcielił się w dietetyka a potem opisz mu swoją historię, wagę itp. i poproś o fachową poradę dotyczącą walki z otyłością bez farmakoterapii i operacji, opartą o najnowsze badania nad redukcją wagi. Pomoże!
Jeżeli dieta od dietetyka nie pomogła na dłuższą metę to znaczy, że była niedopasowana do Ciebie.
Wybacz, ale to bzdury z tym magicznym białkiem, które nie dość że odchudza, to jeszcze tak bardzo syci. Mnóstwo mocno otyłych ludzi, je wręcz ogromne ilość białka.
@SokoliWzrok Co z tego, że jedzą ogromne ilości białka, skoro jedzą też ogromne ilości węglowodanów i tłuszczu? Nie chodzi tylko o ilość białka ale też o to, żeby stosunek białka do innych rzeczy był zwiększony. I żeby te "inne rzeczy" nie były podłej jakości, tylko żeby odzywiały organizm. No i jednak musi być zachowany deficyt kaloryczny. Dobrany na tyle rozsądnie, żeby człowiek był w stanie to wytrzymać na dłuższą metę. Bo dieta-cud 1000kcal tylko wyniszczy organizm i zniechęci do odchudzania już po miesiącu. A przy wadze powyżej 100kg trzeba jednak trochę dłużej nad tym popracowac.
Tutaj się zgadzam. Przede wszystkim deficyt kaloryczny. Myślałem, że masz na myśli wypowiedź w stylu - jedz dużo białka i schudniesz jedząc nawet 10 tysięcy kalorii dziennie.
Lub wysoka podaż białka, sprawi że nie będziesz miała w ogóle ochoty na słodycze.
@SokoliWzrok
Z własnego doświadczenia wiem, że zwiększone białko w diecie + dodatek warzyw i rozsądnej ilości zdrowego tłuszczu daje o wiele większy komfort odchudzania niż jedzenie wyłącznie całych wiader warzyw, po których nie dość, że jest się głodnym to jeszcze boli brzuch.
Białko bardzo pomaga, ale też nie oszukujmy się. Odchudzanie to odchudzanie i kalorie trzeba obciąć :)
Dobra rada. Nie opuszczaj posiłków, jeśli na ten moment nie umiesz się powstrzymać przed zjedzeniem chipsów to jedz je po pełnowartościowym posilku. Nie zamiast
Do psychologa możesz iść na NFZ, poproś swojego lekarza rodzinnego o skierowanie.
Na NFZ też dostaniesz pomoc psychologa i psychiatry. A dla rodziców gratulacje... Koniecznie z nimi o tym porozmawiaj. Powinni mieć świadomość jakie zaburzenia odżywiania ci zafundowali.
Zawsze wina rodziców. Nie pozwalają się opychać chipsami - źle bo zakazany owoc smakuje najbardziej, ograniczają chipsy, też źle, bo nadal kusi, pozwalają jeść co chcesz- okropnie, pozwolili dzieciątku rozwinąć złe nawyki.
Była tu już taka jedna, co jej rodzice ograniczali czekoladę, do jednego razu w tygodniu. Udało im się ją upilnować, aż do studiów i co? Na studiach zaczęła żreć czekoladę na kilogramy i też obwinia rodziców.
Autorka podejmowała złe decyzje konsekwentnie przez całe życie. Pewnie to nie była jej wina jak miała 5 lat, ale to, że nie przestała mając lat 18, już tak. Mocno podejrzewam, że nawet jakby ją upilnowali, kiedy była w przedszkolu, co oczywiście powinni byli zrobić, to zaczęłaby żreć mając 12, 15, albo na studiach i efekt ten sam. Skłonność do uzależnień, to nie wina rodziców, tylko cecha wrodzona.