#ooF9a
Zastrzegłam to, bo zbyt wiele razy słyszałam jak sąsiad się zachowuje i bałam się go. Raz i drugi, a nawet piąty i dziesiąty rozmawiałam z mężem co sądzi o tych dziwnych odgłosach z dołu z przemyśleniami, czy nie warto byłoby wezwać policji. Zawsze po takiej rozmowie ktoś wydzwaniał nam domofonem w środku nocy, próbował wejść do mieszkania licząc na otwarte drzwi, porysował nam dzwonek, drzwi i ściany wokół nich. Agresor doskonale wiedział, kiedy byłam sama w domu i wtedy najchętniej atakował. Żeby nie było łatwo, robił to w kominiarce, więc nawet patrząc przez "judasza" nie mogłam go potem opisać. Mąż próbował go złapać, ale facet znikał jak kamfora, mimo że mieszkaliśmy na 4 piętrze i musiałby użyć albo winy, albo schodów. A on po prostu tak sobie znikał. Nie mamy monitoringu ani nic takiego. W dniu zgłoszenia męża akurat nie było w domu.
Policja przyjechała po 20 minutach, mimo tego, że komisariat jest 200 metrów od nas. Zadzwonili, otworzyłam drzwi do bloku bez słowa. Zadzwonili dzwonkiem do mnie. Udawałam, że mnie nie ma. Poszli na dół. Pogadali ok. minuty i razem z sąsiadem (!) wrócili pod moje drzwi, dobijając się ok. 6 razy. Odpuścili, pogadali z nim, poszli sobie. Dwie minuty później z mieszkania sąsiadów znowu było słychać wycie, płacz i kwiki, a także głuche, tłukące dźwięki. Po kwadransie "ktoś" wybił w moich drzwiach kilka dziur młotkiem.
Następnego dnia zgłosiliśmy z mężem całość zdarzenia na komisariacie. Uznano mnie za osobę niewiarygodną przez "fałszywe" zgłoszenie po tym, jak na komendzie podałam adres. Próba wyjaśnienia sytuacji od początku do końca była beznadziejna. A pani w słuchawce tak mnie zapewniała o kompletnej anonimowości, poszanowaniu jej, dziękowała za zgłoszenie itd....
Sąsiad dalej nas nachodzi. Niszczy drzwi, ściany, wydzwania. Mąż by go najchętniej zbił, ale nie może, bo prawo będzie po stronie tamtego. Kamery nie wolno nam założyć, policja i zarządca bloku umywają ręce. Ja też umywam. Od wszystkiego, niech tam się dzieje co chce.
A potem jak się już stanie tragedia będzie czemu nikt nie reagował... Jak służby w taki sposób działają to się nie dziwię, że nawet jak ktoś słyszy albo widzi coś złego to nie chce się wtrącać.
Kamera w formie judasza pomoże, sam taką mam
Idźcie na policję z prawnikiem
Super służby. Czekają na tragedię, żeby dupę ruszyć. A dziecku może się krzywda dziać.
Chociaż nie musi - może tak reagować np na obcinanie włosów. Ale warto to sprawdzić, a nie udawać, że nic się nie dzieje.
ale popatrz na to z tej strony - zniechęcili i to skutecznie do zgłaszania. Więc automatycznie statystyki idą im w górę!
A jeśli dojdzie do jakiejś tragedii to będą obwiniani sąsiedzi za brak reakcji. I ponownie "my nic nie wiedzieliśmy".
I tak się dzieje życia cud.
Nie ma sie co dziwić bo w Policji najważniejsza jest statystyka a nie pomaganie ludziom. Dodatkowo ostatnio bardzo spadły wymagania dot. przyjęcia do służby, więc praktycznie każdy może służyć w Policji. Funkcjonariuszy którzy służą z powołania i mają łeb na karku jest może dziesięć procent w tej formacji...
Trzeba było zgłosić anonimowo, że coś się dzieje u sąsiadów. Opisać całą sytuację. Proponuję założyć sobie kamerkę w dyskretnym miejscu na klatce, tak żeby nagrywała wasze drzwi.
Anonimowo nie mogą nic zrobić, nawet mandatu dać za zakłócanie ciszy
Nagrywaj i zbieraj dowody, zgłoś sprawę do mopsu, kto powiedział że nie możesz założyć kamery skierowanej na swoje drzwi?
Kamera w judaszu i pismo do komendy wojewódzkiej z opisem sytuacji, szybko temat ogarną…
Zawsze możesz składać skargę na działanie komendanta za pośrednictwem prokuratury, ale wtedy solidne dowody. Nagłaśniaj sprawę w mopsach oraz portalach internetowych lokalnych i będziesz miała dupochron, że coś robiłaś, a psiarskie nic nie robiły