#nGfjg
Najpierw wlazłam do działu dziecięcego i po dwudziestu minutach szukania bluzki w moim rozmiarze zapytałam panią z obsługi, czy mają coś większego niż S.
Następnie wlazłam do przebieralni i będąc bardzo podekscytowana wygrzebaną w promocji kiecką, zapomniałam zasłonić zasłonki. W rezultacie cały sklep widział mnie prawie nagą. Czerwona jak cegła pognałam jak najszybciej do kasy, mijając po drodze ludzi rzucających mi dziwne uśmieszki.
Na koniec, będąc już koło kasy, z impetem wpadłam na manekina. Najpierw ryknęłam: „Bardzo pana przepraszam!”. Poprawiwszy okulary, kiedy już zorientowałam się, co jest grane, rzekłam: „Oj, kurczę. Jeszcze raz sorry. Nie wiedziałam, że jest pan manekinem”. Ludzie pokładali się ze śmiechu, a ja marzyłam tylko o tym, aby jak najszybciej opuścić to piekło. A kiedy już wychodziłam ze sklepu, włączył się alarm (pani chyba zapomniała zdjąć nadajnik).
Teraz siedzę w domu i na samo wspomnienie tych „zakupów” czerwienię się jak burak.
jak prawie nagą? Bieliznę raczej miałaś
Dlatego "prawie".
Zwierzenie za zwierzenie; ja w sklepach odzieżowych często mylę dział męski z kobiecym. Oczywiście rozróżniam gdzie są sukienki, ale przy bluzach, czasami spodniach, swetrach itd. się gubię.
To reakcja na stres i nerwy. Rozpisałem kilka akapitów porad jak sobie z tym radzić, ale uznałem, że to bez sensu. Zamiast tego przypomnij sobie ostatnią żenującą sytuację, jaka przytrafiła się komuś innemu. Ciężko, prawda? Pamięta się tylko swoje, co? Gwarantuję Ci, że inni też tak mają. Ty swoją scenkę ze sklepu zapamiętasz do końca życia, ale klienci i obsługa sklepu już zapomnieli.
PS. "Nie wiedziałam, że jest pan manekinem" - genialne.