#mWv3r
Na początku moich spotkań przeżyłem katharsis. Skala problemu pedofilii w kościele jest wprost proporcjonalna do poczucia władzy struktur klerykalnych w tymże kościele. To, co opowiadają, jest przerażające. Pracujemy wspólnie z terapeutami, aby im pomóc, ale to prawie syzyfowy trud. Z moich obserwacji wynika, że struktury klerykalne działały (i w wielu miejscach wciąż jeszcze działają) jak magnes, przyciągając do stanu klerykalnego osoby nie tylko niedojrzałe, ale wręcz czerpiące satysfakcję z używania władzy w celu podporządkowania sobie ludzi bezpośrednio zależnych od struktur życia duchowego.
Cieszę się, że w Polsce wreszcie rozpoczął się proces wycinania raka zwanego pedofilią. Jego korzenie jednak znajdują się — w moim przekonaniu — w wielowiekowym poczuciu władzy administracji kościelnej (do której zresztą sam należę). Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje w sposób absolutny. Dlatego myślę, że naprawdę walka dopiero się zaczyna, a trup będzie się ścielił gęsto.
Patrząc na podejście kościoła i to jak powoli im zajmuje posypanie głowy popiołem, jest szansa, że kościół katolicki szybciej upadnie niż zdąży to naprawić.
Kiedy niby rozpoczął się proces wycinania raka zwanego pedofilia w kościele? Wciąż kościół często nie współpracuje z policją, czy prokuraturą, gdy jest podejrzenie pedofilii wśród duchownych. Nadal osoby ukrywające księży pedofili nie poniosły żadnych konsekwencji. Wciąż kościół nie chce wypłacać odszkodowań. Wciąż wysocy hierarchowie kościelni mówią, że "to było tylko macanie".
klamczuszku, nie jestes ksiedzem, ale problem, ktory poruszasz istnieje. I tak, czescia problemu jest wladza, autorytet w takiej relacji. Ale mysle tez, ze nagonka na cala instytucje rowniez nie pomaga. Kosciol zamiast pokazac: patrzcie, odcinamy zgnile czlonki, probuje to jakos tuszowac, zeby wina nie splynela na cala instytucje. Nie twierdze, ze robia dobrze, ale wydaje mi sie, ze to czesc problemu. Opinia publiczna potem robi nagonke i bledne kolo sie zamyka.