#kpTRn
Minęło kilka lat, a ja jestem nieszczęśliwa. Mamy dom, spłacamy za niego kredyt. Mąż już naciska na dzieci, a ja? Jestem w potrzasku. Nie chcę dzieci, gdyż wiem, że wtedy już nigdy się od niego nie uwolnię. Nie jest złym mężem, mimo to irytuje mnie niesamowicie. Jest dobrym człowiekiem. Myślę, że mnie kocha. A ja nie jestem w stanie odwdzięczyć się tym samym.
Kobieta krzywdzona, wiadomo, że powinna jak najszybciej uciekać od męża. Jest na to społeczne przyzwolenie. A co z kobietą, która ma męża i wegetuje każdego dnia? Praca, dom, praca, dom. Nie mamy wspólnych pasji, zainteresowań, nie mamy o czym rozmawiać, nudzimy się ze sobą. Czuję, jak życie przecieka mi przez palce. Boję się rozwodu, boję się odejść, boję się, co stanie się z kredytem, boję się, że mąż sobie nie poradzi psychicznie. Boję się, że ja nie poradzę sobie w życiu.
Pewnie usłyszę, że się nudzę i wymyślam. Ale ja naprawdę każdego dnia wstaję bez chęci do życia, bez jakiegokolwiek optymizmu, bo wiem, że lepiej nie będzie.
Idź na terapię dla par. Już wzięłaś ten ślub, to chociaż się postaraj ratować małżeństwo.
Najlepiej by było, jakbyś ślubu nie brała, skoro "to nie to".
Po co ratować coś w czym ona nie chciała być od początku? Żeby się umartwiała do końca życia w tym małżeństwie? Lepiej być rozwiedzionym a szczęśliwszym człowiekiem.
Żeby być konsekwentnym. Nie chciała, ale jednak z jakiegoś powodu wyszła za mąż, a teraz ona taka biedna, bo się męczy... Jak nie chciała, to mogła ślubu nie brać. Jak już wzięła, to może wykonać minimalny wysiłek, żeby ten związek uratować.
@Postac no to żeby być konsekwentną ma żyć w tym małżeństwie nieszczęśliwa, ma dostać depresji? Depresja może być śmiertelną chorobą.
Naprawdę, czy ludzie mają marnować swoje życie tylko po to żeby anonimy w internecie mogły napisać, że byli "konsekwentni"? Co za głupi sposób na marnowanie swojego życia. Bo już inaczej tego nie da się nazwać.
Anonimowym ludziom wszystko jedno, czy ona dostanie depresji. Jej mężowi na pewno nie jest wszystko jedno, że ma zakłamaną żonę, która najpierw go oszukała biorąc z nim ślub, a teraz użala się nad sobą, że ona taka nieszczęśliwa. I kompletnie nic nie próbuje z tym zrobić. Co obiecywała na ślubie? Czemu teraz ma nawet nie próbować obietnicy dotrzymać?
Jej sytuacja jest konsekwencją jej wyborów.
@Postac owszem jej sytuacja jest konsekwencją jej wyborów. Tylko bycie nieszczęśliwym w małżeństwie to albo droga do np. do depresji albo do romansu. I nie ma się co oszukiwać: jak ona jest taka nieszczęśliwa z tym mężem to jak pozna kogoś kto ją emocjonalnie porwie to się nie powstrzyma. Dużo uczciwiej jest się rozwieść. A tutaj widać, że tylko brakuje iskry żeby rozwaliło ten związek. Pytanie tylko czy rozwali kulturalnie podczas rozwodu czy z mega wybuchem przy romansie.
A co jej szkodzi pójść na terapię dla par? Dlaczego ma się od razu poddać? Już raz oceniła źle sytuację. Skąd pewność, że teraz dobrze rozumie swoje uczucia?
Terapeuta nie będzie jej na siłę zatrzymywał w związku. A przynajmniej nie powinien. Jeśli będzie lepiej się rozejść, też do tego dojdzie na terapii.
@Postac Autorka napisała, że biorąc ślub czuła, że to nie jest to czego chce, więc ona nie miała problemu z oceną sytuacji. Ona zrobiła dokładnie to czego Ty chcesz od niej teraz: była konsekwentna i zrobiła kolejny krok. Ona doskonale wie od lat, że nie chce być w tym związku. Terapia nie ma sensu w takiej sytuacji.
Postać ma rację, terapia może być najlepszym rozwiązaniem dla tego małżeństwa. Zdecydowanie byłaby najbardziej uczciwa wobec męża - bo on też ma prawo ratować swoje małżeństwo. A nie, że najpierw autorka w sumie nie chciała za niego wyjść, ale wyszła, a teraz właściwie nie chce z nim być, to może odejdzie… małżeństwo dotyczy dwóch osób, które w dodatku powinny być wobec siebie UCZCIWE.
@ArabellaStrange Nie da się naprawić małżeństwa jeśli chce tylko jedna strona.
Dało się wziąć ślub jak chciała tylko jedna strona, więc wszystko jest możliwe.
Jestem mężatką od 20 lat. Też myślałam, że mąż jest mało atrakcyjny, mało ambitny, nieciekawy i mało inteligentny. Chciałam rozwodzić się, uciekać na koniec świata, myślałam że przecież w życiu chodzi o przygody i wielkie namiętności. A po tych 20 latach lubię siedzieć obok niego, oglądać serial w telewizji i mieć tę pewność że obok mnie siedzi najbardziej uczciwy, najbardziej uprzejmy, najlepszy człowiek jakiego potrzebuję do miłego życia. Bez żadnych większych trzęsień w życiu, bez dramatów, bez kłamst i wielkich rozczarowań.
Jakie to piękne ❤️
Co się stało, że zmieniłaś zdanie?
Tak usłyszysz, powzielas odpowiedzialność na całe życie którego nie byłaś pewna a teraz mąż Cie irytuje i się dusisz. Z tego co piszesz tylko narzekasz, nie ma ani słowa czy w ogóle porozmawiała z mężem jak się czujesz w tym związku i że czujesz potrzebę zmiany. Cała ta historia traci wiecznie niezadowolona księżniczka która wymaga dużo, ale mało co daje od siebie....
Chyba inne wyznanie przeczytaliśmy. Na co ona narzeka? Nie wymyśla powodów, że mąż coś źle robi, pisze wręcz, że jest dobrym mężem. Czuję się winna, nie chce go srzywdzic. Martwi się co z nim będzie. Takie bym powiedziała zupełne przeciwieństwo księżniczki.
On jest dobrym mężem, a ona potrzebuje łobuza, który ją mocno będzie kochał a raz na tydzień zrobi burdę, żeby poczuła że musi ratować nowy związek.
Dla niektórych jak widzę nie do pojęcia jest, że kobieta ma swoją podmiotowość. Nie jest kotkiem z ulicy, który jak ma co zjeść i gdzie spać, to generalnie powinien być zadowolony. A jak nie to jest jakiś dziwny. Jak to kobieta może chcieć z mężem o czymś pogadać, mieć wspólne pasje? Co ona wymyśla? Jebana księżniczka. Na pewno chce łobuza. Albo już ma kogoś na boku. Albo leci na hajs.
No kuźwa, dziewczyna nikogo nie obwinia, mówi o swoich odczuciach nie obrzucając przy tym błotem męża. Pomyliła się, źle oceniła sytuację. Ale zwróćmy uwagę, że kobiety wchodzą w związki, które później przekształcają się w małżeństwo, w bardzo młodym wieku, gdzie mózg jeszcze dojrzewa, gdzie człowiek nie ma doświadczenia życiowego. I łatwo jest pomylić miłość z przywiązaniem. Albo nie zauważyć, że pewne potrzeby emocjonalne nie są zaspokojone.
Jesteś nieszczęśliwa to odejdź i nie marnuj facetowi życia
To się rozwiedź i ponieś konsekwencje swojej decyzji - proste.
Może spróbujcie pojechać na rekolekcje dla małżeństw w ruchu „Spotkań Małżeńskich”? Można się sporo o sobie dowiedzieć, myślę że pomogłoby Wam to rozeznać co dalej: Tobie co zamierzasz zrobić ze sobą, mężowi, że Ty masz taki olbrzymi kryzys. Miejsca spotkań są w całej Polsce, terminy różne. Spróbuj, może coś się w Waszym życiu ruszy.
Słabe pukanko?
Ta obsesja wynika z osobistych doświadczeń?
Zadałem pytanie o powody, o których nie napisała. Żadna obsesja.
Napisała. „Nie mamy wspólnych pasji, zainteresowań, nie mamy o czym rozmawiać, nudzimy się ze sobą.”
„Czuję, jak życie przecieka mi przez palce. naprawdę każdego dnia wstaję bez chęci do życia, bez jakiegokolwiek optymizmu„
Swoją drogą to jest ciekawe, że bardzo często kiedy ktoś w moim otoczeniu się rozstaje, to słyszę od panów, że dziewczyna/żona „ciągle się o coś czepiała”, albo że nie podała powodu odejścia. Bo kogo obchodzi na co tam baba sobie narzeka….
Sto procent o to chodzi
I nikt inny nie zmieni Twojego życia tylko Ty. Już czułaś biorąc ślub, to co teraz zrobisz?
I ten, no, właśnie dlatego nie polecam związków na dzień dzisiejszy.
Miłość i szczęście to jest możliwość dzielenia się właśnie codziennością z drugą osobą.
Czy byłaś wychowana bez ojca albo masz DDA? Takie osoby mają problem docenić dobry związek w którym brakuje akcji, kłótni. Jest potrzeba ciągłego wystawienia na skok adrenaliny chociaż raz w tygodniu albo dwa. Kiedy w związku jest spokojnie i tego brakuje to jest wtedy właśnie to co opisujesz - nuda i zauroczenie szybko znika.