#juFJJ
I narzekam. Na to, że są nadopiekuńczy, że chcą ciągle mnie zawozić i przywozić. Nie mogę sama pójść na zakupy. „Nie, pójdziemy razem”. Nigdzie nie mogę pójść sama, spotkać się z ludźmi ze szkoły. Żyję w dostatku, ale czuję się jak w klatce.
Wchodzę na Anonimowe i czytam o tych wszystkich osobach, którym się w życiu nie przelewa. O warunkach, w jakich żyją. O szkołach, w których się uczą. I jest mi wstyd za samą siebie, że jeszcze mam czelność narzekać na własne życie.
Czuję ogromny strach, bo wiem, że wychowywałam się w bańce, bezpieczna i nieświadoma otaczającego mnie świata.
Odpuść sobie ten wstyd. Masz prawo narzekać, masz prawo walczyć o swoją wolność.
Zaś trzymanie dziecka w złotej klatce to też patologia.
Takie dziecko w ogóle nie jest przygotowane do życia, nie umie sobie radzić w wielu sytuacjach społecznych, nie jest "zahartowane" emocjonalnie do radzenia sobie z konfliktami i wyzwaniami. Nie rozwija pewności siebie, która bierze się ze stopniowego pokonywania coraz większych przeciwności.
A potem mamy trzydziestolatków, którzy boją się iść sami do urzędu czy lekarza...
I to nie jest wina dzieci, ale rodziców właśnie.
Dziecko POTRZEBUJE mierzyć się z trudnościami. W ten sposób uczy się sobie ufać i w siebie wierzyć. Buduje siebie.
Zachowanie Twoich rodziców nie wynika wcale z miłości. Wynika z LĘKÓW. Ich własnych lęków przed życiem, przed ludźmi. To oni boją się, że stanie Ci się krzywda, że okrutny świat zrobi Ci kuku.
I w ten sposób to oni krzywdzą Ciebie.
Motto jej rodziców - nikt nie będzie krzywdził naszego dziecka! Sami zrobimy to najlepiej.
Dragomir
O to to.
Najpierw trzymają dzieciaka w złotej klatce, a potem, nagle, w wieku 25 albo 30 lat zaczynają się pretensje: co z tobą nie tak?! Czemu nigdzie nie chodzisz, ciągle w domu siedzisz? Rusz się, wyjdź do ludzi! Skąd to zahukanie, przecież my żyły sobie dla ciebie wypruwaliśmy, żeby ci ptasiego mleka w dupie nie brakowało. A ty wszystkiego się boisz, nie masz znajomych, nic nie potrafisz załatwić. Matka i ojciec tacy zaradni, w kogo ty się wdałaś?!
Jak zawsze w punkt, ale nie zgodzę się ze zdaniem że zachowanie rodziców nie wynika z miłości. Moim zdaniem wynika, tylko te lęki są tak silne że chcą chronić dziecko przed całym światem i przed samym sobą właśnie z miłości. Choć może się mylę? Naginanie dziecka pod swoje zachcianki (tylko te studia, zajęcia i przyjaciół my ci wybierzemy itp) to jednak egoizm.
Jak zawsze w punkt, ale nie zgodzę się ze zdaniem że zachowanie rodziców nie wynika z miłości. Moim zdaniem wynika, tylko te lęki są tak silne że chcą chronić dziecko przed całym światem i przed samym sobą właśnie z miłości. Choć może się mylę? Naginanie dziecka pod swoje zachcianki (tylko te studia, zajęcia i przyjaciół my ci wybierzemy itp) to jednak egoizm.
Wychowywać dziecko to nie znaczy planować mu każdą chwilę wedle własnych rodzicielskich zamysłów, i też nie chronić je za wszelką cenę. Wychowywać dziecko to znaczy przygotować je do samodzielności w dorosłym życiu. Szkoda że Twoi rodzice, tacy wykształceni i dobrze sytuowani nie wiedzą tego.