#jek1i

Czy szczęście istnieje? Wątpię. 
We wrześniu 2022 r. wyszłam za mojego wymarzonego. A potem straciłam pracę i do tej pory nic nie mam. Po miesiącu okradziono nas – byliśmy głupi i 5 tysięcy zniknęło z konta. A później poszła lawina... Ciąża, poronienie, operacja mojej mamy, diagnoza – rak, chemioterapia, byłam przy niej częściej niż przy mężu. Następnie choroba teścia – operacja zastawki i bajpasy w sercu. Nie mógł się pogodzić z tym, że jest słaby, dostał depresji i chciał się wieszać, trafił na dwa miesiące na oddział zamknięty. Wyszedł całkiem inny, ogólnie było dobrze, ale miewał zaniki pamięci i majaki. Myśleliśmy, że to demencja starcza, ale chyba organizm szykował się do śmierci. Tak, właśnie wróciliśmy z pogrzebu. 
Jakiś czas temu mąż zapytał się mnie, czy jestem szczęśliwa. Szczerze mu odparłam, że oprócz momentów, które razem spędzamy, to nie, nie potrafię się już cieszyć z życia. Przykro mi, bo nie mam jeszcze 30 lat.
Econiks Odpowiedz

Może to zabrzmi okrutnie ale skoro nie masz pracy, a Wasza sytuacja rodzinna jest słaba, to może i lepiej, że nie macie dzieci.
Co do szukania pracy, lepiej obniżyć swoje oczekiwania i znaleźć cokolwiek, by potem celować w lepszą.

Tydyt Odpowiedz

Jeżeli daliście się naciągnąć to wasza wina, że straciliście pieniądze. Jeżeli was oszukano to należy to zgłosić. Poronienia zdarzają się często. Nie masz się czym przejmować. To nie twoja wina. A teraz napiszę ci jak jest u mnie. Jak poznałam mojego męża to pół roku później poznałam też jego rodziców. Jego tata zmarł miesiąc później. Nie wiadomo na co. Po prostu usiadł na krześle i nie wstał. Był zdrowy. Pół roku później zmarł mój tata. Miał raka leczył się 6 lat. Z 10 lat temu okazało się, że mój brat ma wrzodziejące zapalenie jelita-ciężka choroba i leczenie długo trwało, a nie wiadomo było czy z tego wyjdzie. A teraz okazało się, że siostra mojego męża ma nowotwór trzustki. Ma 34 lata. Tego nie da się wyleczyć. W ciągu wielu lat w mojej rodzinie działo się dużo: wycięcie wyrostka, wycięcie tarczycy, operacja żołądka, bo wrzody już dziurę zrobiły, ostre zapalenie nerek (podejrzewano najpierw sepsę), boleriozą, cztery zapalenia płuc, dwa poronienia, wstrząs mózgu i inne mniej inwazyjne choroby. Więc jak widzisz ja musialabym być załamana , a też nie mam 30 lat. Ale nie wolno. Życie masz jedno i trzeba je przeżyć najlepiej jak możesz. Ciesz się, że jesteś zdrowa i spędzaj czas z mężem. Idź do psychologa. Nawet 1 wizyta może pomóc. Idź do pracy choćby na pół etatu gdziekolwiek. Twoi bliscy na pewno nie chcieliby, żebyś była załamana.

Jumalatar

Hvafaen: Tak właśnie - trzeba kobietom to często powtarzać: poronienia zdarzają się często. Kobieta zachodząca w ciążę powinna mieć tego świadomość i nie przeżywać potem zdarzenia praktycznie fizjologicznego (30% zygot obumiera w ciągu pierwszych 12 tygodni). Przestańmy hodować płatki śniegu ! Może jeszcze po każdej miesiączce należy zakładać żałobę - toż to przecież potencjalne dziecko zmarło - przecież jajeczko mogło zostać zapłodnione !.

aabs Odpowiedz

Życie potrafi dać w kość. Straciłam dwoje dzieci. Straciłam ojca. Mam jest dla mnie obca. Depresja mi daje po tyłku i inne choroby. Stuknęła mi 30stka i kochana wiesz kiedy jestem szczęśliwa? Kiedy mój partmer wraca do mnie z pracy. Kiedy mamy tą chwilę dla siebie. Znam to doskonale. Każdy dzień to smutek, to lęk ale widzę po twojej wypowiedzi, że łączy Was miłość. TO JEST NAJWAŻNIEJSZE. TY mnie nie znasz, ja Ciebie nie znam, ale Kocham Cię i ślę ogrom całusków. Dasz radę. <3

AvusAlgor Odpowiedz

Są takie przypadki, a i owszem, że ktoś po prostu jest nosicielem pecha i rozsiewa go dookoła. Widać Ty jesteś takim siewcą. Tak do końca nie wiadomo o co chodzi, bo to się dzieje nagle. Znam podobny przypadek. Jeden taki Sebastian poznał przez Tindera dziewczynę z Sieradza. Było miło, wylądowali u niej w łóżku. Ale potem się zaczęło. Gdziekolwiek Seba się nie pojawił ludzie odwracali się ze wstrętem. Zatykali nosy, sugerując, iż czują zapach siarki czy inny odór. Czynili znak krzyża lub machali rękami z rezygnacją i zniecierpliwieniem. Wystarczało, że Sebek szedł ulicą nie wadząc nikomu, a przechodnie wyciągali różańce, krzyżyki lub wzywali pogańskich bożków przeciwko niemu lub trzykrotnie spluwali przez lewe ramię. Sklepy i urzędy, do których wchodził natychmiast były okadzane kadzidłami, a arcybiskupi nie nadążali kropić ich święconą wodą. Czasem wzywano specjalistów od odkażania i deratyzacji, aby oczyścili miejsca, w których przebywał. . Znajomi nie odpowiadali na maile i esemesy. Z domu uciekł mu kot, a wszystkie kwiaty doniczkowe zwiędły. Chłopak też zaczął schnąć. Poszedł do lekarza, ale ten przełożył wizytę na kolejny dzień, po czym wyjechał na urlop do Tajlandii. Sebastian pomyślał, że odwróci sytuację, jeśli jeszcze raz spotka się z tą dziewczyną. Kiedy jednak do niej zadzwonił, zamiast odpowiedzi na swoje "Cześć" usłyszał egzorcystyczną modlitwę do Świętego Michała Archanioła. Na skutek tych wszystkich okoliczności uwierzył, iż rzeczywiście stał się wcieleniem Antychrysta. Roześmiał się diabelsko, zatarł ręce i umyślił sobie spłatać jakiegoś szatańskiego psikusa znienawidzonemu sąsiadowi. Niestety, tego ostatniego nie było akurat w domu. Rozżalony Seba postanowił wyemigrować do Anglii. Spontanicznie udał się na dworzec autobusowy, podszedł do pierwszego autokaru i zapytał kierowcy, dokąd jedzie. Ten odparł szybko "Mam awarię" i gdzieś uciekł. Ewakuowali się też pasażerowie. Załamany chłopak usiadł na ławce i i zapłakał. I nie wiem co było dalej...

ravageuse

"Załamany chłopak usiadł na ławce i i zapłakał."
Czego oczekujesz? Jaki swiat taki Antychryst.

1313 Odpowiedz

Szczęście szczęściem ale jaki jest sens życia?
Im dłużej żyje tym bardziej to nie ma sensu...

Lauramythoughts Odpowiedz

Ciężko się czyta niektóre komentarze, pozbawione wcześniej przemyślenia... od kiedy w ciągu jednego roku straciłam 4 osoby z rodziny, w tym tatę, w końcu zrozumiałam, jakie życie jest strasznie straszne (mam 28 lat). W zasadzie mogę powiedzieć, że do tej pory żyłam jak w bańce, nic złego mnie nie spotykało, pierwszy raz dostałam tak w kość. Najgorsze jest to, że każdy kolejny dzień to nowa możliwość jakiegoś zła... bo przecież wciąż mam dużo do stracenia. Czy nie należy się przejmować, tylko żyć każdą chwilą? Nie wiem. Myślę, że warto czytać rozważania różnych filozofów, może wśród nich znajdzie się jakaś myśl, która nakieruje nas na jakieś podejście do życia. Niektórym religia bardzo pomaga, ale tu nie wystarczy chodzić do Kościoła, dobrze byłoby poczytać Biblię i tam poszukać odpowiedzi i spróbować ją zinterpretować. Życie jest okrutne i co do tego nie ma wątpliwości, mój kolega uważa wręcz że w cierpieniu należy szukać sensu naszego istnienia.

Dodaj anonimowe wyznanie