#eFQmE

Wkurza mnie niemiłosiernie, jak miesiąc w miesiąc muszę się prosić o to, by szef wreszcie przelał mi wynagrodzenie na konto. Jestem „jego prawą ręką” i traktuje mnie „jak córkę”, ale jak przyjdzie koniec miesiąca rżnie głupa i zawsze jestem ostatnia do wypłaty.

Siedzę teraz wkur...na i piszę to wyznanie, a ten stary pryk myśli, że ciężko pracuję – jaka płaca, taka praca!

PS A wypłaty ani słychu, ani widu...

#KBZAH

Nie mam komu powiedzieć, że czuję się strasznie samotna, niechciana i niedoceniona.
Przeprowadziłam się z partnerem i miałam problem ze znalezieniem pracy, dlatego przez moment musiał mnie utrzymywać. Znalazłam pracę na umowę zlecenie, nie jedną, a dwie, do czasu aż znajdę pracę na zwykłej umowie. Chcę się odkuć. Pracuję różnie, w zależności od dnia czasem to 9 godzin, czasem 5, są dni, że mam po 14 godzin. Jestem zmęczona – w domu to ja sprzątam, gotuję i piorę. On nawet łóżka nie pościeli.
W domu codziennie słyszę pytania, kiedy dostanę wypłatę. Komentarze w stylu: jesteś leniwa, nie zarabiasz, długo jeszcze będę musiał cię utrzymywać?
Doszło do tego, że nie kryje się komentarzami do mnie przed rodziną. Śmieje się ze mnie z innymi. Czuję się coraz gorzej, przestałam panować nad emocjami, wybucham płaczem, zaczęłam krzyczeć. Przez to on mówi, że ja nie znam się na żartach albo popularne już: idź się leczyć. Namówił mnie raz na wolny wieczór i nie poszłam przez to do pracy – tylko po to by usłyszeć, że się nie staram. Czasem mówi, że by gdzieś że mną wyszedł, ale mnie nie stać. No tak. Gdy tylko jeden dzień chcę odpocząć, z automatu wiem, że jestem leniwa. Bez ambicji. Co to za kobieta, co nie posprząta.
Myślałam, że jak on nie będzie obciążony obowiązkami domowymi, to mnie doceni. Ale prawda jest zupełnie inna. On ma kasę, więc sobie wychodzi. On robi zakupy, więc moje potrzeby nie są ważne. Z chęcią pójdę do psychiatry, o ile to się skończy.

#DsRGJ

Czekałam kiedyś na koleżankę. Miała być o 10. Przed 10 mnie przycisnęło i poszłam na dwójeczkę (a drzwi do toalety mamy zaraz przy drzwiach do mieszkania). Siedzę i nagle słyszę pukanie do drzwi. Dziwię się, bo ona nigdy nie puka, tylko wchodzi, więc krzyczę: „Sram, wchodź!”, ale cisza... Pomyślałam, że nie usłyszała, więc drę się na całe gardło: „SRAM, WCHOOOODŹ!”. Ale ona dalej nie wchodzi. Kończę więc jak najszybciej i wychodzę na korytarz, a na wycieraczce leży paczka i słyszę pośpieszne kroki zbiegającego po schodach Grześka, naszego kuriera (a trochę się znaliśmy, jak to z kurierem). Potem przez jakiś czas głupio mi było spojrzeć mu w oczy, na szczęście zmienił region na wioskę obok.

#GddhL

Wynajmowałam jakiś czas temu przez kilka miesięcy z moim narzeczonym pokój w domu, którego głównymi najemcami była para rodaków z dzieckiem.
Pewnego dnia nasz współlokator powiesił się we wspólnym garażu.
Ja go znalazłam.
Ja go zdjęłam z kabla.
Krzyczałam o pomoc, jednocześnie wymiotując, choć wiedziałam, że nic mu już nie pomoże.
Za długo wisiał.
Ten chłopak nie był mi jakoś szczególnie bliski, ot co, mieszkaliśmy w jednym domu.
Umiem o tym rozmawiać, ale np. nie mogę teraz przebywać tam, gdzie jest zupełnie ciemno, bo się boję, na pewne wyrazy lub dźwięki reaguję lękiem.
Sama miałam kilka prób lata temu, ale nic nie wstrząsnęło mną tak jak to.
Nie umiem się pozbierać.
Chyba to sam fakt znalezienia go i dotykania trupa.
Nadal mam wrażenie, że to był sen.

#QbIFU

Ostatnio leciałam odwiedzić mojego męża i byłam dość mocno zestresowana. Na tyle mocno, że jak dotarłam do kontroli bezpieczeństwa na lotnisku i pani ochroniarz stanęła przede mną i rozpostarła ramiona, aby wskazać mi, żebym zrobiła to samo, w swojej bezdennej bezmyślności pomyliłam to z gestem powitania i zaczęłam ją obejmować... Spojrzała na swojego kolegę i chyba nie mogła uwierzyć w to, co się stało.
Najgorsze, że byłam jedną z pierwszych osób w kolejce do kontroli, więc chyba wszyscy pasażerowie to widzieli i mieli niezły ubaw. Na samo wspomnienie do teraz mam ciarki.

#MO7sJ

Mieszkamy razem z chłopakiem. Czasem się kłócimy, ale na ogół się dogadujemy. Uważam, że jest wspaniałym mężczyzną, a mimo to rozważam, czy z nim zerwać. Kocham go i miałam ogromne szczęście, że go poznałam, ale jesteśmy swoimi przeciwieństwami. Mamy inne charaktery, inne plany i marzenia. O ile wiele jestem w stanie zaakceptować, to jest jedna kwestia, w której nie mogę pójść na kompromis. Dzieci. Decyzję, że nie chcę mieć dzieci podjęłam już dawno, kilka lat temu doszłam też do wniosku, że chcę się poddać zabiegowi podwiązania jajników. Rozmawiałam z nim na ten temat, on chce kaszojada i już. Żadne z moich argumentów go nie przekonują, bo on chce „małą wersję siebie”. Kocham go, ale nie poświęcę zdrowia psychicznego i fizycznego dla jego widzimisię. Wiem, że powinniśmy się rozstać, bo inaczej jedno z nas obudzi się za 30 lat zgorzkniałe i nieszczęśliwe. Nie chcę go też pozbawić szansy na zostanie ojcem. Serce mi pęka na myśl, że nie będziemy razem, ale wiem, że tak będzie dla niego lepiej.

#KYim2

W 2010 roku, kiedy chodziłam do 4 klasy, jechaliśmy na wycieczkę szkolną na 2-3 dni. Jestem ze wsi i wtedy ani ja nie jeździłam na żadne dalsze wyjazdy, ani moi rodzice, więc nie mieliśmy walizki ani nawet żadnej torby i mimo moich próśb o jej kupno, zostałam spakowana w zwykłą wieeeelką sklepową reklamówkę.

Nikt nie robił mi z tego żadnych docinek, ale i tak było mi wstyd.

#45hB9

Moja mama zawsze była wielką fanką krzyżówek. Potrafiła rozwiązać każdą w kilka minut. Tak samo uwielbiała przeróżne telewizyjne teleturnieje – Milionerów, Koło fortuny, Jeden z dziesięciu, Jaka to melodia czy Familiadę. Odpowiadała na pytania szybciej niż uczestnicy. Po prostu miała ogromną wiedzę i świetną pamięć. Ja mam to po mamie. Też uwielbiam rozwiązywać krzyżówki, sudoku i jestem niezły w teleturniejach. Nawet w jednym wziąłem udział kilka lat temu i wygrałem niezłą kasę.

Niestety moja mama zachorowała na Alzheimera. Zapomniała, jak się pisze i czyta, zapomniała, jak się ubiera i używa widelca, w końcu zapomniała mnie, pozostałe swoje dzieci, wnuki i swojego męża. Mój tata opiekował się nią przez 10 lat, choć było z nią trudniej niż z dzieckiem. Karmił ją, mył, przebierał, podawał leki. A w zamian słyszał pytania „kim ty jesteś?”, wyzwiska, mama potrafiła go uderzyć czy rzucić się na niego, bo go nie rozpoznawała. Przez ostatnie 2 lata życia mama nie umiała już mówić ani chodzić. Z jej ust wydobywał się jedynie niezrozumiały bełkot. Jeśli oglądaliście kiedyś jakikolwiek film o tej chorobie, to zapewniam was, że nie oddaje on rzeczywistości. Ani „Pamiętnik”, ani „Ojciec”, ani „Daleko od niej”, ani „Strzępy”. Te wszystkie filmy są piękne, wzruszające i smutne, ale nie pokazują całej prawdy. Może początki choroby, ale nie to, co dzieje się z człowiekiem pod koniec. Przy czym ten „koniec” może trwać nawet kilka lat, jak to było u mojej mamy.

Wiele razy czytałem, że rozwiązywanie krzyżówek czy ogólnie ćwiczenie mózgu i pamięci może uchronić przed zachorowaniem na Alzheimera, ale teraz wiem, że to gówno prawda. Mojej mamie nie pomogło. Mi nie pomogło.
Niedawno otworzyłem krzyżówkę i zamarłem. Gapiłem się na nią przez kilka minut i nie potrafiłem odgadnąć żadnego hasła. Widziałem litery, rozumiałem słowa, ale nie wiedziałem, jakie są na nie odpowiedzi. Przerażenie odjęło mi mowę. Bo Alzheimer jest dziedziczny. Mój dziadek, tata mamy, również był chory. Ja mam dopiero 54 lata. Mama zachorowała znacznie później, bo pierwsze oznaki zaczęły być u niej widoczne, gdy była starsza ode mnie o przeszło dekadę.
Strasznie się boję. Nie chcę, żeby moja żona przechodziła przez to samo, co mój ojciec przechodził z mamą. Dlatego rozważam odejście z tego świata. Muszę to zrobić, póki jeszcze mam świadomość.

#n0hUA

Właśnie rzuciłem pracę. Dlaczego?

Od pół roku nie ma funduszy na spodnie firmowe, ale wczoraj odbierałem od kuriera dwa komplety nowych felg do mercedesa szefa, oczywiście na fakturę. Plus do tego dwa komplety opon: 20 i 21 cali, więc troszkę takie kosztują.

Dodatkowo siadam do zawiadomienia Państwowej Inspekcji Pracy o wszystkich uchybieniach w firmie.

#GAF0q

Spotykałam się z pewnym człowiekiem. Było nam naprawdę dobrze pod wieloma względami, podobne poczucie humoru, wspólne hobby, muzyka i filmy.
Ale oczywiście musi być jakieś „ale”. U nas problemem okazały się poglądy.
Od razu mówię, że nie oceniam ludzi po poglądach. Każdy może myśleć co chce i żyć jak chce. Mam znajomych i osoby w rodzinie o zupełnie innych poglądach i w ogóle mi to nie przeszkadza. Jednak życie chciałabym spędzić z kimś, kto myśli podobnie do mnie.
Pierwszym problem było podejście do homoseksualizmu i osób innych ras. Ja jestem tolerancyjna, uważam, że wszyscy jesteśmy równi, bez względu na płeć, kolor skóry, czy orientację. On był bardzo anty. Obraźliwie i pogardliwie wypowiadał się o czarnoskórych i Azjatach. Twierdził też, że nie chciałby, aby jego dzieci wychowywały się w świecie, w którym homoseksualizm jest czymś normalnym. Ja nie chcę, by moje dzieci wychowywały się w świecie, w którym homoseksualizm jest czymś nienormalnym. Gdy pytałam, co w przypadku, gdyby nasze potencjalne dziecko okazało się homo, odpowiadał, że tak by się nie stało, bo on swoje dzieci będzie wychowywał na osoby hetero. Dla mnie już to było pierwszym znakiem, że nie możemy tego ciągnąć, bo nie dogadamy się w kwestii wychowania ewentualnych dzieci. Ale on prosił, bym dała mu szansę i nie oceniała przez pryzmat poglądów.
Drugą sprawą było podejście do zwierząt. Mam kota, niewychodzącego. On twierdził, że go krzywdzę, że mój kot jest nieszczęśliwy, bo nie może sobie pobiegać, polować, ani bzykać, a taka jest natura kotów. I że kot zamknięty w domu nigdy nie będzie szczęśliwy. Mówił też, że nie chce mieć w domu psów, psy tylko przy budzie albo w kojcu. Ja zawsze miałam zwierzęta, które spały ze mną w łóżku i w przyszłości mam w planach adoptować psa. I mój pies będzie spał ze mną w łóżku.
To był drugi argument, dlaczego nie możemy być razem. Po prostu nie dogadalibyśmy się w przyszłości.
W końcu zerwałam tę znajomość, a on opowiadał o mnie znajomym i rodzinie, że jestem nawiedzoną feministką, nie toleruję jego poglądów i chciałam go na siłę zmienić. A to właśnie było wręcz przeciwnie. Dlatego, że toleruję odmienne poglądy i nie chcę, by je dla mnie zmieniał, uznałam, że lepiej to zakończyć. Bo swoich poglądów też zmieniać nie zamierzam, a pola do kompromisów tutaj nie widzę. Powiedziałam mu, że obojgu nam będzie lepiej, gdy znajdziemy sobie kogoś o podobnym światopoglądzie.
A jedyne co usłyszałam w odpowiedzi, to wyzwiska i oskarżenia, że jestem typową lewaczką, która wymaga tolerancji swoich poglądów, ale nie toleruje poglądów innych.
Nie toleruję to ja braku logicznego myślenia.
Dodaj anonimowe wyznanie