#hZd0X

Wyznanie skierowane do wszystkich osób, które twierdzą że zawsze warto pomagać.

Jestem pracownikiem sklepu monopolowego już drugi rok. Sklep jest w samym centrum miasta naprzeciwko burdelu, a zaraz obok są trzy kluby, więc w godzinach nocnych mamy sporo klientów. Historii, które w ciągu tych dwóch lat spotkały mnie w sklepie jest naprawdę sporo, większość rzeczy nienormalnych tutaj działo się na porządku dziennym. Postanowiłem wybrać jednak historię, która mnie mocno zszokowała.

Pewnego dnia przyszedł do nas do sklepu nowy pracownik. Na pierwszy rzut oka nieśmiały, sympatyczny chłopak około 18 lat. Od razu wiedziałem, że ta praca nie będzie dla niego. Gość podchodził bardzo profesjonalnie do pracy, zawsze dobrze doradzał klientom, kiedy ja wciskałem patologii, która przychodziła do tego sklepu, tylko to, co mi się opłacało. Awanturników uciszałem przekleństwami, a śmierdzących żuli wyrzucałem za drzwi.

Pewnego dnia przyszedł do nas stały, śmierdzący klient. Ja akurat byłem na zapleczu i przyglądałem się, jak sobie poradzi nowy pracownik. Żul był tak pijany, że wywracał się na wszystkie strony, jednak udało mu się złapać butelkę piwa i podejść do kasy. Nowy kolega Marcin chciał go obsłużyć. Podczas płatności żul sięgnął do kieszeni i wyciągnął zakrwawioną rękę, którą oparł o blat. Widok był naprawdę nieciekawy, bo wyglądało tak, jakby dostał ostrym narzędziem gdzieś w okolicach nogi.

Gdy klient wyszedł ze sklepu i zaraz za progiem potknął się i stracił przytomność, Marcin podbiegł do niego i zaczął sprawdzać, co się dzieje. Stwierdził, że nie czuje tętna, to zatrzymał przechodnia, kazał zadzwonić po pogotowie, a sam zaczął go reanimować. Pogotowie się bardzo nie spieszyło, ale przyjechało na miejsce i zabrało go do szpitala.

Następnego dnia, gdy Marcin był w pracy, przyjechała policja w celu ustalenia, co się dokładnie działo. Gdy policjanci dowiedzieli się wszystkiego, co chcieli, powiedzieli, że osoba, której wczoraj pomógł Marcin, miała HIV. Mimo że Marcin umył dokładnie ręce, tak jak ratownicy radzili, to jednak miał bezpośredni kontakt z krwią.

Teraz musi czekać miesiąc zanim będzie mógł zrobić test, a później kolejny na wyniki.
Bardzo mi szkoda tego kolegi, bo miał naprawdę strasznego pecha. Jeden zrobi ogromną głupotę i ujdzie mu na sucho, drugi chciał pomóc i możliwe, że będzie tego żałował do końca życia.

Mam nadzieję, że jednak nic mu nie będzie...
Bulbulator Odpowiedz

To może warto pomagać mądrze? Najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo, powinien był założyć rękawiczki, a jeśli ich nie miał, to nie miał obowiązku reanimować poszkodowanego, Zadzwonienie po pogotowie to też pomoc. Poza tym jak niby robił sztuczne oddychanie? Chyba nie dotykał menela ustami?

Risha

W reanimacji najważniejsze są uciski, a nie powietrze. Zwłaszcza jak się jest samemu i nie zna się tej osoby to nie powinno się reanimować ustnie, tylko właśnie poprzez uciski klatki piersiowej.

coztegoze2

Są specjalne maski do reanimacji. Kosztują koło 2,5 zł. Dzięki temu gdyby komuś trzeba było robić sztuczne oddychanie to go nie dotykacie bezpośrednio. Warto mieć w apteczce samochodowej, w plecaku i w torebce. Oby się nikomu nie przydało. Ale gdyby zaistniała konieczność udzielania pierwszej pomocy to zawsze jest bezpieczniej.

HansVanDanz Odpowiedz

Policji nie zaciekawiło, że sprzedajecie alkohol ludziom na bani?

3210 Odpowiedz

Sprzedał alkohol nietrzeźwemu?

Dodaj anonimowe wyznanie