#hGRP2

W życiu przeżyłem wszystkie możliwe katastrofy transportowe. Wypadków samochodowych doświadczyłem 5, w tym trzy razy były to tylko drobne stuknięcia w słup czy zderzak innego auta. Dwa razy przeżyłem katastrofę lotniczą. Raz awionetka, którą leciałem podczas lądowania straciła koła, a za drugim razem samolot pasażerski się rozbił, kilka osób zginęło, ale reszta, w tym ja, przeżyliśmy. Pewnego razu jechałem pociągiem, który się lekko wykoleił. Nie wypadł z torów, ale same tory zostały uszkodzone na kilka godzin.
Na morzu także nie miałem szczęścia. Prom, którym płynąłem walnął w skały i rejs się skończył. Kiedy na rybach ze szwagrem wzięliśmy stary kajak dziadka, ten zatonął pośrodku rzeki. Bardziej byliśmy wściekli niż mokrzy.

Mam serdecznie dość na jedno życie tego wszystkiego. A szwagier z resztą rodziny, w tym głównie z teściową (kochana mamusia - żmija jedna), żartują sobie, że brakuje mi jeszcze do życiorysu wypadnięcia z balonu, uderzenia rejsowcem w górę lodową i podróży łodzią podwodną na samo dno oceanu.

Niedoczekanie. Jeśli popłynę w rejs na Karaiby czy w inne tropiki, to całą rodzinę specjalnie zabiorę ze sobą.
GeddyLee Odpowiedz

Pociąg się wykoleił, ale nie wypadł z torów?

Livarot

To możliwe jeśli skarpa obsunęła się o 10 centymetrów.

Dodaj anonimowe wyznanie