#hGRP2
Na morzu także nie miałem szczęścia. Prom, którym płynąłem walnął w skały i rejs się skończył. Kiedy na rybach ze szwagrem wzięliśmy stary kajak dziadka, ten zatonął pośrodku rzeki. Bardziej byliśmy wściekli niż mokrzy.
Mam serdecznie dość na jedno życie tego wszystkiego. A szwagier z resztą rodziny, w tym głównie z teściową (kochana mamusia - żmija jedna), żartują sobie, że brakuje mi jeszcze do życiorysu wypadnięcia z balonu, uderzenia rejsowcem w górę lodową i podróży łodzią podwodną na samo dno oceanu.
Niedoczekanie. Jeśli popłynę w rejs na Karaiby czy w inne tropiki, to całą rodzinę specjalnie zabiorę ze sobą.
Pociąg się wykoleił, ale nie wypadł z torów?
To możliwe jeśli skarpa obsunęła się o 10 centymetrów.