#ffriS
Parę lat temu zdiagnozowano u mnie fobię społeczną. Zanim zaczęłam się leczyć, nie było łatwo mi funkcjonować, musiałam robić wiele rzeczy na siłę. Kiedy nie chciałam gdzieś wyjść np. ze znajomymi na miasto, słyszałam, że jestem leniwa. To, że nie mogłam nawiązać relacji damsko-męskich, to dlatego, że jestem za wygodna. Podsumowując, nic mi nie jest, a ja tylko narzekam i marudzę. Postanowiłam więc założyć maskę – uśmiecham się, staram się nawiązywać nowe relacje, być duszą towarzystwa, bo tego ode mnie oczekują.
Parę miesięcy temu dowiedziałam się, że po wielu latach w jednej firmie muszę poszukać sobie nowej pracy. To było jak grom z jasnego nieba. Czułam się tam bezpiecznie, miałam fajnych znajomych, było mi tam dobrze, a teraz wszystko będzie nowe. Kiedy chciałam z kimś z rodziny porozmawiać o tym, co czuję, to usłyszałam, że to bardzo dobra wiadomość, w końcu poznam nowych ludzi, to dobrze mi zrobi. No tak, przecież marzę o tym, żeby wyjść ze strefy komfortu, zmienić pracę, poznać nowych ludzi. Przecież nie mam na co narzekać, żyję jak pączek w maśle, niczego mi przecież nie brakuje, a w sumie to jestem farciarą i zawsze wszystko mi się udaje. Przestałam więc mówić o swoich problemach, a tylko napomknę, że wypowiedzenie to jeden z kilku obecnych problemów.
Trochę czasu potrzebowałam, aby sobie to poukładać i dopiero po kilku tygodniach postanowiłam wysłać CV do czterech firm. Oczywiście liczba pytań, czy już znalazłam pracę, zaczęła dorównywać zdaniu, że nie mam na co narzekać, a odpowiedź, że jeszcze nie szukałam, raczej wywoływała zniesmaczenie na wielu twarzach.
Wracając do poszukiwań pracy, to jeszcze tego samego dnia, co wysłałam CV, zadzwonił telefon z propozycją. Obecnie mam dwie oferty: jedna to nowa, mała firma, praca podobna do tej, którą wykonywałam, a druga do duża firma, z prestiżem, stawiająca nowe wyzwania. Zastanawiam się, czy jest sens mówić o tym rodzinie, bo jak usłyszą, że raczej wolę przyjąć ofertę mniejszej firmy, to znów się dowiem, że jestem leniwa, że sama sobie znajduję problemy, zamiast się rozwijać. Sama nie wiem, co powinnam zrobić, jednak czułam, że się muszę komuś wygadać, bo boję się, że w końcu eksploduję.
A musisz mówić,że oferty są dwie? Wybierz tą opcję, którą chcesz i ciesz się !
Słuchaj, to nie twoja rodzina i znajomi będą podejmować wyzwania i narażać się na stres. Ty musisz zadecydować o swoim życiu, nawet jeśli to czasami przytłaczające. Ale uważam, że nie ma nic złego w wyborze "gorszej" opcji jeśli nie jesteś gotowa na tak duże zmiany czy po prostu tak ci wygodniej. I nikomu nic do tego.
Chcesz mi powiedzieć że zagadanie do kogoś o pogodzie/rozkładzie jazdy/aktualnych wydarzeniach jest trudniejsze niż zdobycie setek tysięcy na zakup mieszkania?
Bardziej o to że każdy z racji innych doświadczeń radzi sobie z danymi problemami z różnym skutkiem, proste porównanie patrz jakie problemy miałeś za dzieciaka/nastolatka i jak błache one ci się teraz wydają.
Tak, bo bycie przesadnie wstydliwym jest gorsze niż nieuleczalna choroba albo życie w slumsach czy innym przerypanym miejscu, przemoc w rodzinie, trwałe deformacje, niepełnosprawność...
Niby wiem o co chodzi, ale właśnie dlatego jeszcze bardziej niedorzeczne dla mnie jest to porównanie. A jak ktoś ma jakiś wyżej wymieniony problem plus taką nieśmiałość to i tak ma lepiej niż ktoś kto ma tylko nieśmiałość? Bez jaj.