#f5Esh
Mama była całą sytuacją bardziej wystraszona niż ja i zabrała mnie wieczorem do polikliniki, żeby osłuchał mnie lekarz. Byłam w tym miejscu kiedyś w nagłych przypadkach, takich jak grypa żołądkowa, która musiała mnie dopaść o 4 nad ranem w związku z czym wiedziałam, że lekarze, którzy tam pracują, dyplom kupili najprawdopodobniej na allegro.
Po wejściu do gabinetu zobaczyłam wielką, grubą lekarkę siedzącą za biurkiem. Zaczęłam jej opowiadać, że prawdopodobnie przeziębiłam się w pracy, klimatyzacja i te sprawy, opowiedziałam o mojej chorobie w weekend, powiedziałam wszystko co wydało mi się istotne.
W odpowiedzi usłyszałam jedynie „rozbierz się”. Stanęłam przed nią w samej bieliźnie. I wtedy się zaczęło "Boże... ty wiesz jaki ty masz skrzywiony kręgosłup, te nastolatki to w tych czasach tylko przy komputerze siedzą, zamiast ćwiczyć, wiedziałaś, że masz taki brzydki kręgosłup?". Zaczęło mnie to pomału irytować, bo nie przyszłam do niej z bólem pleców, tylko po jakiś inhalator, syrop czy coś co sprawi, że lepiej będzie mi się oddychać.
Gdy jej o tym powiedziałam, że zdaję sobie z tego sprawę, ćwiczę w domu swój kręgosłup, ale proszę, żeby skupiła się na moich płucach, a nie plecach, to te słowa podziałały na nią jak płachta na byka, zwyczajnie zaczęła mnie obrażać. Gdy po raz 10 usłyszałam, że mam brzydkie plecy, coś we mnie pękło, powiedziałam „A pani ma nadwagę”. W gabinecie nastała cisza. Zza drzwi usłyszałam jedynie śmiech mojej mamy, który pięknie starała się powstrzymywać.
Dostałam skierowanie na... zastrzyk :)
Zachorowałaś w pracy, u lekarza byłaś już nastolatką, a do lekarza chodzisz z mamą...
Cis tu się nie klei.
Jak widać, lekarka zdaje sobie sprawę bardziej niż Ty, że skrzywienie kręgosłupa może uciskać nerwy lub prowadzić do napięć mięśni, co powoduje różne dolegliwości bólowe podczas oddychania.