#f0c3p
Długo by wymieniać zasługi, które sprawiły, że ów osobnik znalazł się na liście najbardziej obrzydłych mi ludzi. Jest to typ, który na prośbę, by zostawiać po sobie łazienkę w stanie niezgorszym niż się ją zastało nie reaguje, a na bezpośrednią uwagę, że zasrywanie muszli klozetowej nie leży w dobrym smaku i szczotka służy do tego by po sobie sprzątać potrafi w ogóle nie spuścić po sobie wody (oszczędzę Wam rodzajowych opisów).
Jednak nie ekskrementy skłoniły mnie do napisania tego wyznania, a robale (które mnie okropnie brzydzą). Od paru dobrych miesięcy męczę się bowiem z plagą moli spożywczych, które ktoś zwlekł do mieszkania. Prosiłam o wyrzucenie / dokładne sprawdzenie produktów zbożowych wszystkie osoby z którymi mieszkam. Współlokator z gatunku leśnych trolli chrząknął tylko, że u niego moli w niczym nie ma.
I tak musiałam kilkukrotnie wyrzucać produkty spożywcze, bo za każdym razem szkodniki magicznie wracały. Skończyłam przesypując wszystko do słoików i szczelnie je zakręcając, co uchroniło mnie przed dalszym marnowaniem kilogramów mąk, płatków i kasz. Natomiast ta latająca zaraza wciąż wychylała czułki nie wiadomo skąd.
Dziś ponownie wylazło na powierzchnię parę moli. Coś we mnie pękło i otwarłam podejrzaną szafkę (nie mam zwyczaju niuchać w rzeczach innych), a z niej (potwierdzając moje przypuszczenia) wystartowała w moją stronę reszta swołoczy.
Z racji mojej bezsilności pożalę się Wam tylko i będę żywić cichą nadzieję, że każdy jego posiłek jest z zarobaczoną, wijącą się wkładką.
Bon Appétit trollu zza ściany!
Wyprowadź się jak najszybciej, może jeszcze pluskwy będziesz mieć w mieszkaniu.
Przykro mi, ale szklane słoiki nie ochronią twojego jedzenia, bo larwy przeciskają się nawet przez uszczelki. Skuteczna metoda to trzymać wszystkie suche produkty w zamrażarce.
Bez jaj, słoiki są OK. Gorzej że epicentrum jest łatwo dostępne i jeśli wszyscy się nie wezmą, to problem zostanie.