#em8cQ

Moja najlepsza przyjaciółka przytyła. Ot tak, praktycznie z dnia na dzień, niczego w swoim życiu nie zmieniając, jak to mówią - "z powietrza". Na szczęście szybko trafiła do endokrynologa, który zdiagnozował u niej niedoczynność tarczycy i w krótkim czasie uregulował jej hormony, ale wiadomo - kilogramy same nie znikną.

Chora była tego świadoma i postanowiła zapisać się na jogę, bo stwierdziła, że tak łatwiej jej będzie się zmobilizować niż ćwicząc w domu. Dodatkowo spytała, czy na początku mogłabym z nią chodzić na zajęcia, żeby było jej raźniej. Mogłam, chodziłam, po trzech miesiącach przestałam, ona chodziła dalej i, co najważniejsze, chudła.

Przemiana nie była tak spektakularna jak ta wcześniejsza, zajęła więcej czasu, ale kiedy po półtora roku urządzałam imieniny, moja prawie-siostra miała najlepszą figurę w życiu. Zauważyła to moja bratowa i w pewnym momencie poleciała za mną do kuchni, żeby spytać, czy na tej jodze to jest ciężko. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że chodziłam tylko trzy miesiące na zajęcia dla początkujących i nie miałam jakichś większych problemów, czasem źle postawiłam nogę, czasem inaczej ułożyłam ręce, ale ciężko nie było, choć trzeba zauważyć, że skoro od lat chodzę na balet (dla dorosłych, dokładnie od 17 r.ż., jestem po 30, zajęcia 2 razy w tygodniu), to na zajęcia poszłam rozciągnięta i gibka, dodatkowo w dobrej kondycji (dokładnie tych trzech określeń użyłam).

Minęło trochę czasu, ja o rozmowie zapomniałam, a tu nagle oberwało mi się od rodzicielki, że źle bratowej życzę, okłamuję ją i narażam na straty finansowe. Oniemiałam. Kiedy już odzyskałam głos, udało mi się ustalić, że najukochańsza bratowa wykupiła roczny (!) karnet na wiadome zajęcia, a teraz żali się komu tylko się da, że ją na te zajęcia wysłałam, zapewniałam, że to kaszka z mleczkiem, bułka z masłem itd., a w rzeczywistości to nieludzkie tortury i ona chodzić na to nie zamierza i nie może, na dodatek nikt jej nie chce zwrócić pieniędzy. Myślałam, że mama coś przekręciła, niestety, myliłam się. Teraz zbliżają się imieniny męża, a ja waham się, czy w ogóle nie zaprosić tej jędzy, czy przyrządzić tylko najbardziej tuczące potrawy ze swojego repertuaru, żeby babsztyl całe przyjęcie siedział z pustym talerzem i po powrocie do domu nażarł się na noc.
anonimowe6692 Odpowiedz

W sumie... A gdyby tak po prostu ją z tym skonfrontować? Nie mówię, że koniecznie na tych urodzinach męża przy wszystkich, chociaż można, ale wiesz, tak tylko wspomnieć, że słyszałaś, że się zapisała i że niezadowolona i że opowiada takie rzeczy o Twoich rekomendacjach i że Ty to inaczej pamiętasz? Wiesz, tak bardziej na przyszłość, żeby postawić granicę i pokazać, że takie akcje z Tobą nie przejdą

Dantavo

Wątpię, czy to coś da. Takie osoby często się wypierają, że cokolwiek mówiły. Często taka konfrontacja to tylko stres, a i tak nic się nie ugra.

anonimowe6692

No pewnie będzie się wypierać, ale dostanie przynajmniej sygnał, że autorka nie spuszcza głowy i nie pozostawia po sobie bezkarnie jezdzic, może następnym razem się powstrzyma

Dantavo Odpowiedz

No tak, wiadomo to Ty wyciągnęłaś jej kasę z portfela i zapłaciłaś za roczny karnet. To Ty potem zaciągnęłaś ją na zajęcia siłą. To, że bratowa to osoba, która nie umie przyjąć konsekwencji własnych decyzji to jedno, ale to że Twoja matka to wszystko bez sensu powtórzyła to o Twojej matce bardzo źle świadczy.

Dragomir

Dokładnie, powinna objechać córunię za to że jest bułą bez kondycji.

Apatia Odpowiedz

Zwykle nie pochwalam złośliwości i odgrywania się na ludziach, bo sądzę, że często prowadzi to tylko do eskalacji, ale Twój plan z pustym talerzem i żarciem na noc jakoś mnie rozbawił. Głosuję na plan "pusty talerz" 😁

Dodaj anonimowe wyznanie