#c86Cp
Palimy sobie, gdy nagle mojemu kumplowi się przypomniało, że musi zadzwonić do swojego szefa, niestety zapomniał od dziewczyny telefonu, a twierdził, że sprawa jest szczególnie pilna, więc poprosił mnie o pożyczenie mojego. Oczywiście się zgodziłem. Przeprosił mnie na chwilę i poszedł porozmawiać z szefem, przynajmniej tak myślałem. Przyszedł po chwili, mówiąc, że musi iść do pracy, że szef go wzywa i takie tam. Oddał mi telefon, a ja dopaliłem papierosa i poszedłem do kościoła.
Msza mija szybko, aż do momentu kiedy było podniesienie. Cisza, skupienie, aż tu nagle z mojej kieszeni wydobył się głos Cypisa „Impra jest tu...”. Ja w szoku, babcie zażenowane takim dźwiękiem, młodzi nie powstrzymywali się od śmiechu. Skubany zamiast zadzwonić do szefa, zmienił mi dzwonek i włączył dźwięk. Sam poszedł do domu, żeby przy otwartym oknie słuchać przebiegu mszy i zadzwonić w najbardziej nieoczekiwanym momencie.
Przez miesiąc było mi głupio pokazywać się w kościele, a na wieś nie chodzę do tej pory.
Wpadłem do mojego przyjaciela śmieszka, pożyczyłem mu telefon i spuściłem go z oczu. Co mogło pójść nie tak? ;)
To zmyślone "wyznanie" było tu już jakiś czas temu.
Ile razy można wrzucać tutaj te same bzdury?...