Mój tatuś ma raka. Z przerzutami. Leczenie nie działa. Wszyscy cierpimy z tego powodu. Chyba najbardziej my, dzieci. Tata wyżywa się na nas. Jesteśmy źli, nic nie można powiedzieć. Z jednej strony mi go szkoda strasznie, a z drugiej jestem wściekły, bo zamiast pomyśleć chociaż trochę o nas, to ma tylko pretensje. Jak by się człowiek nie starał, wszystko jest źle. O psychologu nie chce słyszeć.
Mało to anonimowe, ale już z bratem nie wiem co robić. Nie wiem jak mu pomóc i samemu nie zwariować.
Dodaj anonimowe wyznanie
Poczucie bezsilności wobec choroby, świadomość możliwego końca, totalny brak kontroli na swoim życiem. Na bliskich najłatwiej się wyżywać, ponieważ dobrze się ich zna i wie się gdzie uderzyć, żeby zabolało.
Nie wiem, w jakim jesteście wieku z bratem, ale może spróbujcie z Tatą pogadać wprost, że macie świadomość powagi sytuacji i chcielibyście móc nacieszyć Jego obecnością, dokąd macie na to czas. Głowa do góry! :)
Człowiek umiera, a ma się dostosować bo sobie dzieci nie radzą z tym, że jest niemiły? Serio?
Nie wiem czemu tak jest, ale też zauważyłam, że podczas chemioterapii nawet członkowie rodziny z maksymalnie łagodnym charakterem robią się jakby… nieczuli, wredni? Poczytaj o tym, to może być biologiczna reakcja, nawet nie psychologiczna reakcja na stres. 🙏
Idźcie do psychologa, który zajmuje się onkologią. Wy jako rodzina, żeby wiedzieć jak z nim rozmawiać. I to może będzie brutalne ale w tej sytuacji to nie wy jesteście poszkodowani, on umiera i na tego świadomość. Uczucia bliskich to nie jest coś co teraz zajmuje mu myśli. Naprawdę chcecie spędzić z nim ostatnie chwile waląc fochy bo się do was odezwał nie tak jak byście chcieli? Jesteście dorośli czy macie po 5 lat i jesteście rozkapryszonymi dziećmi? Sytuacja jest trudna ale wasz poziom trudności to nie dorasta do tego co on przeżywa. Ogarnijcie się...