#YLI1W

Jestem takim typem człowieka, który powszechnie jest określany mianem internetowego trolla. Również i tutaj nie oszczędzam swoich "zdolności".

Rzucam głupie i niemiłe komentarze na prawo i lewo, przez co innym wydaje się, że chcę ludzi zgnębić, obrazić. Prawda jest taka, że jestem bardzo samotny, a wywoływanie takiej gównoburzy chociaż przez chwilę daje mi poczucie, że jednak kogoś obchodzę, że ktoś zwraca na mnie uwagę - obojętnie, czy pozytywnie czy negatywnie. Wiem, że to głupie, ale tak bardzo brakuje mi kontaktu z innymi ludźmi, że nawet ich niemiłe odpowiedzi do mojego komentarza mnie satysfakcjonują.
A czemu moje komentarze są niemiłe? Kiedy staram się być dobrym człowiekiem, wszyscy traktują mnie jak powietrze, jak śmiecia, jak popychadło... Więc w internecie zmieniłem moje podejście i cóż... Przynajmniej ludzie mnie kojarzą, ktoś się przejmie tym, co napiszę.

Wiem, że robię źle, że sprawiam innym przykrość (może). Ale póki co, nie umiem się zmienić. Jestem od tego uzależniony...
Ot, takie sobie anonimowe wyznanie anonimowego trolla :)
Econiks Odpowiedz

I tak dalej będą cie traktować jak śmiecia, tylko jeszcze podłego :) zauważ że jest użytkownik, który przy każdym smutnym wyznaniu pociesza autora/autorkę zwracając się na Pani/Pan. Nikt go nie traktuje jak popychadło, a jest miły i kulturalny.

Frog Odpowiedz

"Kiedy staram się być dobrym człowiekiem, wszyscy traktują mnie jak powietrze, jak śmiecia, jak popychadło."
Eee....serio?
Moim zdaniem, wyciągasz niekoniecznie trafne wnioski... albo stykasz się z nieciekawymi ludźmi.

"w internecie zmieniłem moje podejście"
A spróbuj zrobić eksperyment - bądź "trollowaty" również w realu.
Potem przyjdź nam opowiedzieć, jak było (jeśli przeżyjesz ;)

Czaroit

Frog
A ja się z autorem zgadzam.
Ludzie grzeczni i ustępliwi są traktowani jak popychadła. To fakt. Dzieje się tak dlatego, że nie mają granic. Że można im w twarz napluć, a oni będą udawać, że deszcz pada. Tacy ludzie boją się konfrontacji, bo rodzina nauczyła ich, że nie mają prawa głosu, nie mają prawa do własnego zdania, własnych pragnień, własnego życia. Dlatego sami nie znają, nie cenią i nie szanują siebie. A kto nie szanuje siebie, nigdy nie będzie szanowany przez innych.

Tak po prostu jest, bo jesteśmy istotami stadnymi, i jako takie, potrafimy podświadomie sczytywać innych ludzi. Wystarczy jedno spojrzenie i od razu wiesz, czy masz do czynienia z kimś o silnych granicach, czy z osobą, której możesz nasrać na buty, a ona jeszcze grzecznie podziękuje.

Oczywiście są też osoby miłe, grzeczne, ciepłe, którym nie podskoczysz, bo ich granice są z granitu. Ale tych jest naprawdę niewielki odsetek, i one nigdy nie są spolegliwe. Bo żeby mieć takie granice, wpierw trzeba było mieć mądrych, dojrzałych emocjonalnie rodziców, którzy swoje dziecko budowali, zamiast niszczyć. Albo mieć za sobą wiele lat świadomej pracy nad granicami, co wcale łatwe nie jest.

Generalnie tylko silni ludzie mogą sobie pozwolić na bycie autentycznie miłymi. Słabi zaś kończą jako sfrustrowane popychadła albo szydercy.

Frog

@Czaroit
Możliwe, że mam zbyt mało aż tak negatywnych doświadczeń bądź obserwacji. To raz.
A dwa - to ja pierwsza (od zawsze) skanuję ludzi i w momencie, gdy wynik odczytu jest niekompatybilny z moimi (że tak powiem) możliwościami nawiązania kontaktu, to po prostu tego kontaktu nawet nie próbuję nawiązywać.
W młodości - z obawy, że nie podołam, teraz - bo wiem, co z tego wyjdzie.

Moja młodość była taka, jak piszesz tu:
"Tacy ludzie boją się konfrontacji, bo rodzina nauczyła ich, że nie mają prawa głosu, nie mają prawa do własnego zdania, własnych pragnień, własnego życia."

Teraz jest tak:
"wiele lat świadomej pracy nad granicami"

Ogólnie, lata pracy nad uporządkowaniem tego, co wrzucono mi bez ładu i składu do mojej głowy.

Tak więc, przyznaję Ci rację, choć (jak już wiadomo) wolałabym, aby świat był Edenem, a wszyscy jego mieszkańcy - szczęśliwi po korek 🙃

Czaroit

Frog
To skanowanie zawsze jest równoczesne, gdy tylko dwie osoby na siebie spojrzą. Tyle, że niewielu ludzi jest go świadomych. My dwie jesteśmy, ale wynika to właśnie z tego, co napisałaś. Doświadczeń z młodości oraz solidnej pracy nad sobą.

I ja też unikam niekompatybilnych, ale czasem po prostu nie ma się wyboru. Bo trzeba załatwić sprawę w urzędzie, porozmawiać z klientem, biurem obsługi, elektrykiem... I tu albo jesteś twarda i stawiasz bezpardonowo na swoim, albo wracasz do domu z kwitkiem nic nie załatwiwszy w urzędzie, zjechana przez klienta z góry na dół, a elektryk po raz kolejny "nie ma czasu" przyjść poprawić swojej fuszerki...

I wiesz. Ja też bym chciała, żeby wszyscy byli szczęśliwi po korek. Nie życzę nikomu źle, nawet tym, których nie lubię. Jednak jestem też bardzo mocno świadoma, że dla niektórych istot szczęście oznacza coś zupełnie innego, niż dla reszty z nas. Ich uszczęśliwia tylko cudza krzywda.

Zatem z zasady Eden na Ziemi nie jest możliwy do realizacji, moja ty cudowna Królowo Szmaragdowych Rzekotek.
:)

Czaroit Odpowiedz

Dla każdego, kto ma choć podstawowe pojęcie o psychologi, jest oczywiste, że im większe kompleksy, tym silniejsza potrzeba trollowania innych. Żeby poczuć się przez chwilę ważnym, interesującym, żeby nażreć się cudzą uwagą.

Inna rzecz, że dla niektórych jest to też swoista forma autoterapii. Bo w realnym życiu są zahukani, niewidzialni, boją się ludzi, boją się komuś postawiać - więc w necie pozwalają sobie zmierzyć się z ludzką agresją i nienawiścią. Można powiedzieć, że się w ten sposób hartują. Wychodzą ze skorupy, w której żyją na co dzień. Ale też upuszczają z siebie cały skumulowany w realnym życiu gniew. Całą nienawiść, złość, frustrację, ból. To taki wentyl bezpieczeństwa, potrzebny im do tego, by nie zwariować albo nie zrobić krzywdy sobie lub komuś.

Tutaj zazwyczaj potrzebna jest terapia. Może więc warto popatrzeć w tę stronę?

HansVanDanz

Człowiek gnębiony, gnębi innych. Tak samo jak z agresją i biciem. Ofiary stają się katami, to błędne koło i psychologia niczego tu nie usprawiedliwi.
Autor jest świadomy swojego szelmostwa i się nim karmi, więc jest zwykłą agencyjną mendą jakich wiele w sieci.
Na żywo oczy w dół, bo "odwagę" daje im wyłącznie anonimowość i poczucie bezkarności.

Dodaj anonimowe wyznanie