#XkvcP
Jakieś 14 tygodni później bawiłam się z moimi psami w ogrodzie (mój dom okala całkiem wysoki i solidny drewniany płot, który ciężko jest komukolwiek pokonać – to warto napomknąć). Chwilowo skupiłam swą uwagę na Matyśce, ponieważ wykręcałam jej kleszcza, tymczasem nieopodal Hans wesoło maltretował plastikowego pluszaka. Piski zabawki wyraźnie na to wskazywały. Po chwili jednak usłyszałam syk, prych i rozpętało się piekło. Wielki, bury kocur rzucił się na szczeniaka, nie szczędząc pazurów i kłów. Wszczepił się w Hansa, drapiąc jak wściekły, przy czym owczarek skomlał, wył, nie wiedząc, co począć. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Matyśka mnie uprzedziła. Złapała kota w zęby. Szarpanina, miauki, warki, krzyki jak w sali tortur. Robiłam, co mogłam, złapałam psa za obrożę, za kark, ciągnęłam, krzyczałam komendy: „Zostaw, zostaw, ZOSTAW!”. Niestety... gdy w końcu Matyśka odpuściła, nie było czego ratować. Kark wykręcony, głowa, szyja, wszystko w strzępach. Kot nie reagował, nie oddychał, nie biło mu serce. Wiedząc, że nie mogłam mu pomóc, zajęłam się moimi psami. Matyśka doznała tylko niegroźnych zadrapań, gorzej było z Hansem, mianowicie kot tak poważnie go zranił w oko, że musiał przejść operację. W dodatku miał obgryzione ucho i liczne rany, po których ma blizny do dziś.
Ciało kota zakopałam głęboko w lesie. Nie wiedziałam, skąd się wziął, dlaczego wszedł na moje podwórko, dlaczego zaatakował Hansa... właściwie to nawet mnie to nie obchodziło. Chciałam po prostu tego nie pamiętać.
Ale to nie koniec. Kocur miał burą, pręgowany sierść, jak te typowe zdziczałe osobniki, które kręcą się po piwnicach i zapładniają niestrzeżone kotki. Tej jednak należał do mojej mieszkającej cztery domy dalej sąsiadki-kociary, która szczerze nienawidziła psów. Dowiedziałam się o tym, gdy przyszła do mnie i zapytała, czy nie widziałam jego kochanego, burego koteczka. Pokazała mi zdjęcie. Zaginął w dniu, w którym moja Matyśka zabiła w obronie syna.
Sąsiadka przez kolejne pół roku rozwieszała plakaty i pytała wszystkich w okolicy, czy gdzieś ktoś nie widział jej pupilka. Oczywiście nie omieszkała zarzucać właścicielom psów, że to ich bestie, w tym też moje, pewnie zamordowały jej skarb.
Nigdy nie powiedziałam jej prawdy.
Szkoda kiciora, ale psa też żal :(((
Biedny kot (chociaż głupi), ale przez taką właścicielkę pewnie i tak niebawem zginąłby pod kołami jakiegoś samochodu. Dlatego nie mam kotów. Jeżeli mam wybierać między robieniem z nich wiecznych więźniów a narażaniem ich codziennie na śmierć, to wolę już nie mieć wcale.
Mój kot wychodzi na smyczy. Pewnie wolałby bez, ale lepsze to niż nic.
Wychodzi na to, że stara kociara wariatka trafiła ze swoimi zarzutami w dziesiątkę.
Pies sąsiada zagryzł jej pupilka a sąsiad osobiście zakopał jego zwłoki w lesie. Akcja jak z horroru albo teorii spiskowych Jerrego Fletchera.
Za takie anonimowe wyznania nic nie robiłem! :D
Kolejny argument za tym, by nie wypuszczać kotów, bo jak widać też stwarzają zagrożenie.
Koty stanowią naprawdę poważne zagrożenie dla populacji małych ssaków i ptaków. Bezpańskie/wychodzące koty odpowiadają za niejeden przypadek wyginięcia gatunku właśnie takich zwierząt. Są inwazyjne, sprowadzane przez ludzi do ekosystemów, w których jako bardzo dobry drapieżnik sieją spustoszenie. Kocham kotki, sama mam, ale nie są to koty wychodzące. Dla bezpieczeństwa ich i innych zwierząt.
Natura nie lubi pustki, w miejsce jednego gatunku pojawia się inny.
@Dragomir Nisze ekologiczne nie pozostają niewypełnione, tu się zgodzę, ale usprawiedliwianie tym sprowadzania inwazyjnych gatunków i doprowadzania do wymierań chyba nie jest stosowne.
Próby nuklearne też stosowne nie są. A potem wmawiają że to przez to że jeżdżę samochodem benzynowym (albo dieslem, co kto lubi) czeka nas katastrofa ekologiczna... I mówią to ludzie, którzy przylecieli na spotkanie szalonych, opętanych krezusów prywatnymi odrzutowcami, gdzie jeden taki lot jednego takiego samolotu wyemituje więcej zanieczyszczeń, niż ja i wszystkie samochody jakie będę miał w życiu zdołamy wyemitować w ciągu całego życia (mojego i tych samochodów). Dla Ciebie posiadanie wychodzącego kotka na wsi jest niestosowne, a dla mnie niestosowne jest coś innego.
Zgadzam się, że przyszło nam żyć w popapranych czasach. Mdli mnie jak widzę jak mydli się ludziom oczy pseudo ekologicznymi zaleceniami, kiedy garstka największych korporacji odpowiada za 80% zanieczyszczeń, ale Twojego podejścia też nie rozumiem. Będę robił źle, bo inni robią gorzej? Jak masz wybór to wrzucasz plastikową butelkę do zmieszanych zamiast zrobić kilka kroków i wrzucić ją do konteneru na plastik, bo "hurr durr odrzutowce"? Jeśli usprawiedliwieniem dla nieprzejmowania się na przykład stanem twojej lokalnej populacji ptaków jest to, że Taylor Swift lata odrzutowcem kilka razy dziennie, to gratuluję skutecznego mechanizmu uciszajacego Ci sumienie.
Zacznijmy od tego, że Dragomir nie ma sumienia.
Sugerujesz że jestem botem czy raczej psychopatą? Ciekawe skąd tak daleko idące przypuszczenia.
@Econiks
"Zacznijmy od tego, że Dragomir nie ma sumienia."
Może jednak zacznijmy od tego, co to jest sumienie 🤗
"Das Gewissen des deutschen Menschen ist ein anderer deutscher Mensch".
Ups, kogo cytujesz?