#XiGJu

Jakiś czas temu w liceum. Początek roku, więc ja, roztrzepana i odzwyczajona od wczesnego wstawania, na przerwie szybciutko poszłam do sklepiku, aby kupić sobie coś do jedzenia. Patrzę - drzwi od sklepiku zamknięte na klucz. Obok mnie przechodziła akurat pani szatniarka, która powiedziała, że pani od sklepiku zrezygnowała, ponieważ wprowadzono mnóstwo ograniczeń i w zasadzie nie miałaby co sprzedawać. Zrobiło mi się smutno - w końcu ta pani w prowadzenie sklepiku wkładała całe serce, uczniowie często bawili się w kasjerów, ogółem sklepik był częścią naszego uczniowskiego życia. 

Wtedy pani szatniarka nachyliła się nade mną i wyszeptała:
- Jak coś, to mam napoje za dwa złote, batoniki za trzy, a pizzerki za pięć - mrugnęła porozumiewawczo.
An0n Odpowiedz

U mnie w technikum w ogóle nie było sklepiku szkolnego, aż przez te 5 lat zdążyłem zapomnieć, że istnieją sklepiki szkolne

Dodaj anonimowe wyznanie