#XTeQS

Jako dzieciak razem z koleżankami bawiłyśmy się w restaurację po tym, jak znudziła nas zabawa w dom. Kotlety z błota, surówka z trawy, zupy z igłami świerkowymi czy glina zamiast mąki to był standard. Kiedy wymyśleni klienci kończyli jeść, talerze i szklanki trafiały do zmywalni, czyli wiadra z wodą ustawionego na wysokim pniu, imitującego zlew. To była moja działka — najszybciej pozmywane gary ever, na błysk.

Zgadnijcie, jak sobie dorabiam w weekendy...
Kelner, pomoc kuchenna, zmywak :D

Coś jest w tym, że od dzieciństwa ujawniają się nasze predyspozycje. Chociaż mam nadzieję, że nie porzucę studiów dla mycia garów :D
Dodaj anonimowe wyznanie