#XFI5W

Jakiś miesiąc, czy dwa przed maturą szkołę obiegła wieść, że kolega z klasy razem ze swoją dziewczyną został potrącony przez samochód. Różne krążyły wersje zdarzenia, ale faktem było, że trafił do szpitala z połamanymi nogami. Dziewczyna miała jakieś mniejsze urazy.

Po lekcji, na której się o tym dowiedzieliśmy zaczęły podchodzić do mnie różne osoby, żeby mnie pocieszać albo składać jakieś wyrazy współczucia (żeby nie powiedzieć kondolencje). Nie za bardzo rozumiałam o co chodzi, bo nie byłam tym bardziej przejęta niż reszta klasy. Zapytałam wprost o co chodzi z tym pocieszaniem.

Tak dowiedziałam się, że jestem w tym koledze nieszczęśliwie zakochana i strasznie cierpię przez tę sytuację. Skąd ten wniosek o wielkiej miłości? Siedzę z nim w jednej ławce na polskim (i tylko na polskim).

Nie wiem gdzie ci ludzie byli w czasie pierwszej lekcji polskiego, kiedy nauczycielka usadzała nas w ławkach według własnego 'widzimisia' i przez kolejne 4 lata nie pozwalała zmienić miejsca. Kompletnie nic o chłopaku nie wiedziałam, ale to przecież 'wielka nieszczęśliwa miłość'.
Dodaj anonimowe wyznanie