Co tu dużo mówić... W liceum omawialiśmy „Ludzi bezdomnych”, zazwyczaj nie wyrabialiśmy się z przeczytaniem lektur, a niektórzy w ogóle nie zaczęli. No cóż, zazwyczaj w tym wieku jest tak, że jak ktoś cię do czegoś przymusi, to robisz to niechętnie... Nauczycielka zapytała klasę, jak ma na imię brat głównego bohatera. Nikt się nie zgłosił. Nie żeby nikt nie wiedział, ale ja np. nie lubiłem zabierać głosu przed klasą i inni chyba też. Zrezygnowana nauczycielka sama odpowiedziała na swoje pytanie: „Wiktor”.
Był u nas w klasie również kolega o tym imieniu, który w sekundzie się wyprostował i po długim „yyy” w końcu powiedział: „Nie wiem”.
Mina nauczycielki bezcenna. Mina kolegi, gdy nauczycielka uświadomiła go, że to imię jednego z bohaterów – jeszcze lepsza.
Dodaj anonimowe wyznanie
W życiu nie słyszałem o tej lekturze, wprawdzie też żadnej lektury przez całe technikum nie przeczytałem nie licząc tych krótkich, ale jak były długie to wystarczyło mi opracowanie przeczytać i obejrzeć Mietczyńskiego, opcjonalnie też ekranizację obejrzeć w niektórych przypadkach, praktycznie każdy obecnie tak robi i nawet nauczycielka polskiego nam mówiła, że jak ekranizacja Lalki to tylko serial oglądać, a nie film
Lektury bywają ciekawe ;). Nic dziwnego, że nie znasz tytułu, skoro nie czytałeś.
Swoją drogą, ja czytałam - w ogóle lubię czytać - ale akurat „Ludzi bezdomnych” nie skończyłam. Bardzo mi się ta książka nie podobała.
A wiele lektur docenia się dopiero będąc dojrzałym człowiekiem.