#R4sgP
Kilka lat temu ciotka dowiedziała się o poważnej chorobie. Natychmiastowa opieka lekarzy, ale wsparcie mentalne też jest potrzebne. Wtedy dowiedziała się o kimś, kto nie jest bioenergoterapeutą, ale przekazuje energię, otwiera czakry (albo zamyka, nie znam się) zabiera złą energię i ogólnie działa cuda. A to wszystko za jakąś opłatą (dogadacie się) i bez wychodzenia z domu, bo przez Skype'a. Teraz ciotka jest zdrowa, ale zawsze raz na jakiś czas rozmawia z... nazwijmy go Fakirem.
Podobnie było z moją mamą. Zachorowała, opieka lekarzy, ale że Fakir pomógł ciotce, to jej też pomoże i tak oto Fakir wszedł w nasze życie rodzinne.
Ja nie mam nic do tego, że ktoś pomoże dobrym słowem, bo wiem, że o trudnych sprawach lepiej jest czasami wygadać się komuś obcemu niż rodzinie, dodatkowo dawał naprawdę dobre porady. To może niektórym bardzo pomóc. Tylko to już idzie za daleko. Matka pyta o wszystkie aspekty życia. Co sądzi na każdy temat - czy dobre kwiaty ma w domu, czy kot się dobrze czuje, czy na wakacje lepiej jechać w sierpniu czy w lipcu.
Jako osoba dorosła mieszkam sama w innym mieście, pracuję i sobie żyję. Zadzwonię czasami, odwiedzę, jak się uda mieć więcej wolnego.
Jednego dnia pracuję sobie spokojnie. Cudowny dzień, piękna pogoda. Mama dzwoni, czy u mnie wszystko w porządku? No tak. No ale czy na pewno? No tak. Ale czy NA PEWNO nic mi się nie dzieje? NO TAK, o co chodzi?
Fakir powiedział mojej mamie, że coś niedobrego się ze mną dzieje, to się martwi. No nic się nie dzieje. I teraz najlepsze. Żeby upewnić się, że u mnie wszystko OK, mówi mi, że coś wie. Wie, że jest coś nie tak, ale mi nie powie i mam się sama przyznać. I mam takie telefony raz na jakiś czas, bo jakiś koleś przez Skype'a jej powiedział. A u mnie jak na złość wszystko jest OK.
Jak to wszystko ok? Przecież własna matka wierzy bardziej obcemu nic tobie. To jej powiedz 😛
Jeśli faktycznie są wierzącymi katolikami… to jest tu mocny dysonans. W takim razie wchodzą w okultyzm i otwierają się na działanie złego ducha. Powinni się z tego wyspowiadać.
I zerwać z zabobonami.