#QBjII
Radomsko. Blokowisko. Czwarte piętro w bloku. Stoję w oknie, paląc papierosa. Jest słonecznie i ciepło. Ale na uliczce przed klatką jest dość głęboka kałuża, bo niedawno był mocny deszcz. Kałuża na 8-10 cm głęboka, ot, taką mam dbającą o lokatorów spółdzielnię. Nie wiadomo skąd, przy kałuży pojawia się mała dziewczynka. 3-4 lata max. Mała ma na sobie koszulkę i majtki i nic więcej. Jest bosa. Włazi do kałuży i zaczyna szaleć. Kto ma dzieci, ten wie, że dzieci i woda to mieszanka wybuchowa. Ja już zaczynam się śmiać, ale to, co zobaczyłem chwilę później, zwaliło mnie z nóg!
Mała ściąga majtki, siada na krawężniku, i z zapałem zaczyna je w kałuży... prać!!! Całkiem zawodowo jej to szło, kiedy tarła jednym fragmentem materiału o drugi.
Myślicie, że to koniec? O nie! I tu zaczyna się robić hardkorowo. Dziewuszka, siedząc na tym krawężniku, na finał pokazu do kałuży się... wysikała! Ot, zachciało jej się.
Po chwili przybiega wpieniona matka, wyciąga małą z wody, strzela jej na goły tyłek siarczystego klapsa. W tej chwili mała zaczyna wyć na pół osiedla. Matka ciągnie małą za rękę, pewnie w stronę domu. Mała jest ciągnięta za jedną rękę, w drugiej trzyma mokre majtki, a nogami zapiera się jak może, ale ulega sile wkurzonej matki.
Padłem. Po prostu padłem!
Było to z 10-12 lat temu, ale jak mi się to przypomina, to śmieję się w duchu jak głupi do sera i poprawia mi się humor.
PS Dziewczynko z powyższej historii, jeśli to kiedyś przeczytasz, to wiedz, że Twoje „szalone wyczyny w kałuży” stały się dobrze znanym wydarzeniem w okolicy.
Nikt nie pilnował małego dziecka, więc dostało klapsa gdy wina opiekunów.
Powszechny idiotyzm wychowawczy.
Nie wiem kogo śmieszy patologia ze strony matki. Biedne dziecko prawie nago kompie się w kałuży za co dostaje lanie od madki. Nie śmieszne .