#MzAT4

Mama mojego chłopaka prowadzi sklep z bielizną. Pewnego razu do sklepu wchodzi małżeństwo po czterdziestce, typowy Janusz i Grażyna.
Wchodzą i się rozglądają. Grażyna bierze jakieś czarne koronkowe stringi, ogląda z obrzydzeniem.
– Co toto, a czemu takie skąpe? Zbyt wyzywające...
– No ta, teraz wszystkie majtki są do dupy...
– Tak, proszę pana – powiedziała mama mojego chłopaka. – Innych nie mamy.
Janusz spalił buraka. Grażyna odłożyła majtki na miejsce i się zmyli.

PS Tę skrzącą się ironią grę słów zrozumiałam dopiero po jakimś czasie.
Dodaj anonimowe wyznanie