#LbYBW

Krótki wstęp. W ostatniej klasie podstawówki poznałam chłopaka z sąsiedniej miejscowości i od tej pory (minęło już 10 lat) jesteśmy razem. Po szkole średniej nie licząc na perspektywy które niby dają studia wyjechaliśmy za granicę, szybko zarobiliśmy na ślub, potem na auto a, że żyliśmy tam skromnie po 5 latach stać nas już było na decyzję żeby wrócić. Kupiliśmy dom niedaleko naszych rodzin, a są one spore. Mąż pochodzi z wielodzietnej rodziny, ja mam tylko brata za to kilkanaścioro bliskiego kuzynostwa.

Mąż założył firmę ja pracowałam w kilku miejscach od czasu powrotu. I wszystko toczyło się w miarę dobrze. Cieszyliśmy się oboje, że mamy rodzinę i znajomych blisko po tych kilku latach samotności na obczyźnie. Ale do sedna. Sielanka skończyła się gdy zamknięto sklep, w którym pracowałam. Nie mogłam znaleźć nowej pracy, a że mąż w miarę zarabiał stwierdziliśmy, że trochę odpuszczę.

I wtedy się zaczęło... Cała rodzinka jak na zmowę stwierdziła, że skoro siedzę w domu i nic nie robię mogę być służką na wynajem... A to trzeba szwagierce z dzieckiem zostać na kilka godzin, a to kuzynce zepsuł się samochód, a ja mam kolegę mechanika to zaprowadzę, odbiorę i jeszcze kasę na naprawę pożyczę. A to ciocię trzeba zawieść do lekarza na drugi koniec Polski i wszyscy akurat pracują. A to teściowa chce jechać na zakupy i muszę z nią pojechać...(oczywiście moje auto jeździło na wodę) ITD. ITP. Powodów na wykorzystywanie mnie znajdywali mnóstwo.

Pomyślicie, że jestem wredna i nie chce pomóc rodzinie. No niestety byłam głupia i pomagałam we wszystkim. Tylko z czasem wyszło, że w domu bywałam gościem.

Mąż dużo pracuje, ale ja nie miałam czasu spokojnie zjeść, wyspać się a o normalnym prowadzeniu domu i życia nie wspomnę. Trwa to kilka miesięcy, ale ostatnio po wielu przykrych sytuacjach zaczęłam odmawiać... Nie czuję się z tym dobrze... Za każdym razem gdy ktoś dzwoni z kolejną prośbą walczę ze sobą, żeby znów się nie wkopać w szereg zobowiązań...Mąż w pełni mnie popiera i twierdzi, że i tak nikt nie docenia tego co dla nich robię... Wiem, że ma rację. Ale jak przekonać do tego własne sumienie :(
upadlygzyms Odpowiedz

Mąż trochę taki dupowaty. Powinien rozstawić błyskawicznie rodzinę po kątach. Przecież zabierają mu jego własne zasoby a on co, stoi, przygląda się i płacze?

anonimowe6692

No nie, dupowata to jest ona, bo nie stawia granic i nie jest asertywna. Mężowi nic do tego. Nawet lepiej, że się nie wtrąca, bo w ten sposób zmusza ją do nauczenia się tego

Czaroit Odpowiedz

Spoko luz. Twoje sumienie już niedługo będzie wolne i czyste jak łza. Poodmawiaj jeszcze trochę i się zacznie: noo, wyżej sra, niż dupę. Wielka pani się znalazła, podwieźć do lekarza nie może. Taka to se pożyje, mąż na nią haruje, a ta tylko szpony piłuje. Leniwe toto, pełne pychy, nawet człowiekowi w potrzebie odmówi.

Najpierw będą gadać między sobą, ale wkrótce i do Twoich uszu dotrze to i owo. I zaczną Cię inaczej traktować. A tu na urodziny "zapomną" zaprosić, a tam umilkną raptownie rozmowy, gdy podejdziesz do kuzyneczek...

Bo ludzie z zasady nie zauważają i nie cenią tego, co dostają za darmo. Przecież Ciebie to nic nie kosztuje, zwykły drobiazg, a im się należy, prawda? Za to zauważą natychmiast, gdy choć raz im tego odmówisz. I nagle ten "drobiazg" nabiera całkiem realnego ciężaru.

3210

Lepiej dla niej jeśli śmieci się same wyniosą.

Dodaj anonimowe wyznanie