#KqCJQ

Miałam taki moment w życiu, w którym kompletnie sobie nie radziłam. Dzięki byłemu chłopakowi straciłam przyjaciół, tonęłam w długach, rachunki ciągle były niepopłacone, a w domu ogromny bałagan. W końcu, gdy pomimo posiadania pracy zaczęłam przymierać głodem, nie miałam prądu, wody, gazu itd., postanowiłam zignorować dumę i z racji złych relacji z rodzicami, udałam się do najróżniejszych fundacji z prośbą o pomoc. Dokładnie wyjaśniłam, w jakiej sytuacji jestem, że w domu nie ma prądu itd.

Pierwszą rzeczą, jaką dostałam od jednej z organizacji, był telewizor. Dość drogi telewizor i wręczony ze słowami: „Żebyś chociaż miała co oglądać”. OK... Byłam trochę zdezorientowana, ale w końcu uznałam, że być może ja się źle wyraziłam. Tak więc prezent przyjęłam, by później go sprzedać i za te pieniądze kupić jedzenie oraz chociaż trochę „pchnąć” niektóre rachunki. A potem przez miesiące znosić groźby i plucie jadem od tamtych „pomocnych” ludzi.
Idąc do drugiej organizacji, byłam już bardziej konkretna. Chyba z dziesięć razy powtórzyłam, że nie mam prądu, więc jeśli już, to przydałoby mi się jedzenie, którego nie będzie trzeba trzymać w lodówce itp.
Dostałam lodówkę i kolejne pretensje, gdy ją sprzedałam.
zimoidzjuzstad Odpowiedz

Bo niektórzy "pomagają" by nakarmić własne ego, a nie by faktycznie pomóc.

HansVanDanz Odpowiedz

Znam to wyznanie z amerykańskich źródeł ;)

Dodaj anonimowe wyznanie