#HYvU9

To był ostatni dzień roku 2013. Szedłem na sylwestrową imprezę koleżanki. Jako że nie piję alkoholu, skręciłem sobie sześć tłustych skrętów. Włożyłem jednego do pudełka z papierosami, a resztę do portfela. Kiedy już zbliżałem się do bloku, w którym mieszkała moja szanowna kumpela, ktoś do mnie zadzwonił. „Janeeeek! Prośbę mam. Mamy za mało zapitki, a za dużo wódki. Skoczyłbyś na stację po jakieś dwie butelki coli?” - dobiegające z słuchawki, rozpaczliwe błaganie tak bardzo wzbudziło moja litość, że odwróciłem się na pięcie i szybkim krokiem udałem się do najbliższego „cepeenu”. Po drodze wyciągnąłem skręta z paczki fajek i go spaliłem.

Kiedy stałem w kolejce do kasy, a pod stację podjechał radiowóz, poczułem nagłą falę dyskomfortu. Policjant stanął za mną, najwyraźniej z zamiarem kupienia czegoś. W głowie tłukło mi się „Nie zrób niczego głupiego, nie zrób niczego głupiego...”. Kijowo by było, gdybym trafił za trawkę do pudła. I to jeszcze w Nowy Rok!
Ciemne wizje szybko ustąpiły, kiedy urocza pani za kasą zaświergoliła: „Co podać?”. Poprosiłem o dwie butelki coli i ciesząc się, że zaraz wyjdę ze sklepu, chciałem uiścić należność. Dosłownie ułamek sekundy po otworzeniu portfela zdałem sobie sprawę, co odwaliłem. Jointy wysypały się na ladę, część upadła na ziemię. Rzuciłem się na nie niczym zdesperowany ćpun. Jednym ruchem ręki zgarnąłem te, które leżały na ladzie, następnie pozbierałem pozostałe tuż spod butów policjanta, słysząc jednocześnie śmiech i ciche komentarze ludzi w kolejce. Przy okazji wywróciłem dupą stojaczek z gumami do żucia.
Szybko pozbierałem moje fanty i wybiegłem ze stacji. Było już jednak za późno. „Stać!” - usłyszałem, kiedy tylko przekroczyłem drzwi. Na ramieniu poczułem ciężką łapę. Odwróciłem się i tak jak się spodziewałem – spotkałem się twarzą w twarz z policjantem.
- Zgubiłeś coś - rzekł machając mi przed nosem idealnie skręconym blantem. - To chyba twoje, czyż nie?
Zanim zdążyłem zacząć błagać o litość i szlochać, że jestem za młody, aby resztę życia spędzić w Sztumie, policjant wcisnął mi „moją zgubę” w dłoń.
- Bądź ostrożniejszy. Szczęśliwego Nowego Roku! - powiedział i wrócił do sklepu.

Chwila musiała minąć, zanim galarety, na których stałem, zamieniły się w pełnoprawne kończyny. Z trudem doczłapałem do mieszkania koleżanki. Nawet nie zdjąłem kurtki, tylko tak jak stałem, ciężko usiadłem na sofie.
I wtedy dotarło do mnie, że zapomniałem zabrać zakupy ze stacji...
zoy19 Odpowiedz

Kolejny patus opisuje swoje patologiczne historie...coś jak "Chwila dla Ciebie", równie nieśmieszne, tylko w patowydaniu :/

stanburton

O jeju ten komentarz tyle wniosl do dyskusji ze chyba tylko dowartosciowal jego autora ,brawo jestes niesamowitym ostatnim sprawiedliwym ,gratuluje ;)

An0n

No tak bo alkohol i zioło zawsze, ale to absolutnie zawsze oznacza patologię, zrozumiałbym nazwanie autora patusem gdyby po alko albo po innych substancjach coś demolował albo z kimś się bił, jedyne co mnie mocno dziwi w tym wyznaniu to, że aż tyle tych skrętów wziął bo jeden skręt na jednego człowieka to już sporo, ale pewnie były wymieszane z tytoniem i pewnie dla jakichś znajomych miał, a nie tylko dla siebie, nie wiem jak było i to są tylko moje przypuszczenia, ja chyba tylko 3 albo 4 razy w życiu spróbowałem i zawsze bez tytoniu bo szlugów nigdy nie paliłem i nie zamierzam

An0n

Poza tym patus pewnie by krzyknął "j*bać policję" i by wybiegł ze sklepu nie zwracając uwagi na intencje policjanta

Dodaj anonimowe wyznanie