#E5GpP
Skończyło się gimnazjum i zaczęło się technikum. W technikum coraz mocniej chciałem wojska. Nie mogłem się doczekać wręcz. I wtedy pojawił się mały zwrot w moim życiu. Pojawiła się pewna dziewczyna, która na jakieś 2 lata wybiła mi wojsko z głowy. Po dwóch latach i skończeniu technikum plany odżyły. Ale tak podwójnie.
Zawziąłem się i pamiętam jak dziś, siedziałem w kebabie, sam, piłem piwo i jadłem kebaba. W TV leciał "Titanic". I wtedy zapadła ta wiążąca decyzja. Składam papiery na służbę przygotowawczą. Na drugi dzień pojechałem i złożyłem wszystko co było potrzebne. Już myślałem, że to spełnienie marzenia, ale to był dopiero początek. Początek początku.
Po 7 miesiącach i litrach wylanego potu dostałem się na Służbę Przygotowawczą. Ale służba się skończyła po 4 miesiącach, w momencie kiedy już czułem, że to to, co chcę robić w życiu na 100%. Ale procedura to procedura. Musiałem wrócić do cywila i zacząć starać się na nowo. Znów papiery, podpisanie kontraktu z NSR... Pierwsza rotacja i... kwalifikacje. WF zawsze na 5 zdany, ale co słyszałem? Nie ma etatów... Zjeździłem chyba z 7 jednostek. Za każdym razem to samo... Nie mamy etatów. Ale ci co znajomości mieli, to się dostali. Tak minęły kolejne 2 lata. W międzyczasie poznałem wspaniałą dziewczynę, która wspierała (wspiera nadal) w każdym momencie. Lecz ja utknąłem w martwym punkcie. Znajomi zaczęli się naśmiewać, teksty typu "a nie mówiłem, że za słaby jesteś? Nie chcą cię" i salwy śmiechu. Ale nie poddałem się. Pojechałem na kwalifikację do 6BDSz. Dostałem się. Służę i jestem z tego dumny. Teraz znajomych nie ma. Nie śmieją się, tylko szczęka im opadła, jak się dowiedzieli. I udają teraz, że nie znają mnie.
Czemu to piszę? Żebyście NIGDY nie dali sobie wmówić, że czegoś nie możecie, że w czymś jesteście za słabi. Po prostu walczcie do końca o swoje marzenia i o swoje szczęście. Zawsze do końca :)
PS Starałem się prawie 4 lata, ale warto było :D
Dobra, ale czemu piszesz to na Anonimowych? Przecież opowiadasz to każdemu na żywo.
A to nie jest tak, że teraz do wojska biorą każdego kto stoi prosto i jest w stanie sam sobie nos z kataru wytrzeć?
Chyba nie do armii zawodowej.
Gratuluje wytrwalosci. Trzymaj sie dzielnie.
Zastanawia mnie jedno i to nie tylko po tym wpisie. Skąd wy ludzie bierzecie takich znajomych? To jakieś masochistyczne upodobanie w otaczaniu się ludźmi co podcinają skrzydła? Jeszcze rozumiem, że zgodnie z przysłowiem rodziny się nie wybiera. Ale na znajomych mamy już wplyw